Wsobność określa ryzyko odziedziczenia identycznych genów od spokrewnionych rodziców. Im wyższa, tym większe ryzyko chorób genetycznych oraz obniżonej inteligencji. Na przykład wsobność Karola II Habsburga (1661–1700) naukowcy oszacowali na ponad 25 proc. Wniosek? Historia Europy była w znacznej mierze kształtowana przez decyzje małżeńskie.
Analiza obejmująca europejskich władców od X w. do XVIII w. ujawnia, że zdolności poznawcze monarchów były głównym czynnikiem wpływającym na rozwój ich państw. Tam, gdzie król miał swobodę działania, jego inteligencja miała decydujące znaczenie. Ale w krajach, gdzie władza monarchy była ograniczona przez parlamenty lub rady, wpływ jego zdolności na losy państwa był znacznie mniejszy. Instytucje te mogły zapobiegać skutkom rządów niekompetentnych monarchów poprzez kontrolę ich decyzji, ograniczenie arbitralnych działań oraz wymuszenie skuteczniejszej administracji.
Jednym z najciekawszych wniosków badania jest znaczenie wsobności. Przez wieki monarchowie żenili się w obrębie wąskiej grupy arystokratycznych rodzin, co w dłuższej perspektywie prowadziło do spadku zdolności intelektualnych kolejnych władców. Doskonałym przykładem jest Karol II Habsburg – władca, którego rodzice byli dla siebie wujkiem i siostrzenicą. Jego rządy to czas chaosu i stagnacji, co nie powinno dziwić, biorąc pod uwagę, że z powodu chorób genetycznych miał on poważne problemy z rozwojem fizycznym i intelektualnym. Z kolei monarchowie, którzy byli mniej obciążeni genetycznymi konsekwencjami pokrewieństwa rodziców, często byli zdolnymi strategami i reformatorami. Przykładem Karol III Hiszpański (1716–1788), który rządził Hiszpanią i zdołał przeprowadzić reformy gospodarcze i administracyjne, znacząco modernizując kraj. Różnica między tymi dwoma królami to nie tylko kwestia talentu czy szczęścia – to również efekt mniej lub bardziej zdrowej polityki dynastycznej ich przodków.
Wnioski płynące z badań Ottingera i Voigtländera są fascynujące oraz prowokujące. Pokazują, że historia Europy była w dużej mierze wynikiem biologicznej loterii, w której rody królewskie, nieświadome skutków genetycznych, decydowały o losach kontynentu. Władcy mogli być geniuszami albo nieudacznikami, lecz jest pewne, że ich zdolności lub ich brak miały realne konsekwencje dla milionów poddanych.
Dziś żyjemy w czasach, gdy decyzje polityczne zależą od demokratycznych wyborów, a nie od krwi królewskiej. Ale pytanie pozostaje: czy współczesne systemy polityczne naprawdę uwolniły nas od władzy przypadkowych czynników, czy tylko zastąpiliśmy jedną loterię inną? ©Ⓟ