Najlepszy punkt widokowy to południowy przyczółek plaży Isla Blanca na wyspie South Padre. Platforma, z której startują Starshipy, znajduje się ok. 8 km dalej, po drugiej stronie odciętego wąskim paskiem lądu od Zatoki Meksykańskiej akwenu. Każda kolejna misja cieszy się coraz większym zainteresowaniem, dlatego widzowie z krzesełkami i prowiantem zaczynają wypełniać plażę już w godzinach nocnych. Dla spóźnialskich pozostaną miejscówki na zlokalizowanych w głębi parkingach czy między obiektami gastronomicznymi.
Teoretycznie na półwysep Boca Chica, na którym stoi kosmodrom, można by się dostać w inny sposób. Przecina go bowiem stanowa droga nr 4, u wylotu której znajduje się plaża publiczna. Ale nic z tego. SpaceX regularnie blokuje tam dojazd wedle własnego widzimisię, nie tylko w dniach odpalania rakiet.
Kopernik Shores
Półwysep Boca Chica to teren przygraniczny. Rzeka Rio Grande, stanowiąca naturalną granicę między Teksasem a Meksykiem, wpada do Zatoki Meksykańskiej zaledwie pół kilometra od platformy startowej Starshipa. Zanim wyrosło tu kosmiczne imperium Elona Muska, tereny te były siedliskiem wielu chronionych dziś gatunków roślin i zwierząt oraz domeną plemienia Carrizo/Comecrudo. Rdzenni mieszkańcy budowali tu swoje osady i urządzali groby. W ziemi wciąż mogą być jeszcze zakopane starożytne artefakty. Żyjący członkowie plemienia uważają plażę za miejsce święte.
W latach 60. XX w. malowniczy półwysep zwrócił uwagę pochodzącego z Polski dewelopera z Chicago, Jana Kaputy, który uznał go za idealną lokalizację na kurort dla letników i emerytów. Nabył więc ziemię wzdłuż odcinka drogi nr 4 i postawił na niej 30 domów. Osada o nazwie Kopernik Shores nigdy jednak nie uzyskała praw miejskich ani nie przekształciła się w wypoczynkowe eldorado, o jakim marzył Kaputa. Kilkanaście miesięcy po zakończeniu budowy nawiedził ją huragan, który zniszczył kluczową infrastrukturę, w tym rurociągi i kanalizację. Kopernik Shores, z czasem przemianowana na Boca Chica Village, pozostała więc mieściną z garstką stałych rezydentów. Niektórzy właściciele domów przyjeżdżali na półwysep tylko w sezonie. Ewentualnie wynajmowali je niezamożnym turystom, którym nie przeszkadzało to, że na podwórku zainstalowane jest szambo, wodę do mycia i prania przywożą cysterny z okolicznych miejscowości, a tę pitną trzeba sobie samemu zorganizować. Widoków na modernizację nie było, bo hrabstwo Cameron, w którym leży Boca Chica Village, należało do najbiedniejszych w stanie.
Wszystko zmieniło się 22 września 2014 r. Przez miasteczko przejechała tego dnia kawalkada eleganckich aut, a z jednego z nich wyglądał sam Elon Musk. Delegacja udała się w kierunku niezamieszkałych terenów na wschód, gdzie miała się odbyć ceremonia wbicia łopaty pod budowę nowego kampusu SpaceX, kosmicznego przedsiębiorstwa Muska. Od 2012 r. firma kupiła lub wydzierżawiła w okolicy obszar o powierzchni ok. 40 ha. Plany były początkowo skromne. Gdy w 2012 r. SpaceX przedstawiał mieszkańcom Boca Chica Village pomysł budowy portu kosmicznego Starbase, podkreślał, że projekt będzie „mały, ekologiczny, z minimalnym wpływem na środowisko”, a miesięcznie w kosmos poleci stamtąd maksymalnie jedna rakieta.
W 2014 r. imperialne ambicje Muska dopiero nabierały rozpędu. Otworzył pierwszą megafabrykę Tesli w Nevadzie. Wysłał rakietę Dragon na Międzynarodową Stację Kosmiczną, co otworzyło mu drogę do lukratywnych kontraktów z NASA i Pentagonem. Z tego zastrzyku gotówki planował sfinansować przedsięwzięcie w Teksasie. Ashlee Vance, autorka wydanej w 2015 r. pierwszej biografii Muska, pisała, że stał się on „najbardziej innowacyjnym przedsiębiorcą i wyrafinowanym myślicielem naszych czasów” („Elon Musk. Biografia twórcy PayPala, Tesli i SpaceX”, Znak 2016). Na pytanie, dlaczego wybrał Boca Chica, biznesmen odpowiedział w jednym z wywiadów: „Bo to ostatni kawałek niezagospodarowanej ziemi w USA, idealny pod budowę kosmodromu przyszłości”. W innym dodał, że „jak wszystko pójdzie z dymem, to nic się nie stanie”.
Budowa ruszyła na dobre dopiero cztery lata później. Od tamtej pory wszystko szło już błyskawicznie. W kilka miesięcy w szczerym polu wyrosły hale montażowe i charakterystyczne betonowe wieżowce. Wokół kampusu firmy pojawiło się czarne ogrodzenie z napisem „Starbase”, a na skraju Boca Chica Village stanęło osiedle srebrnych, przypominających kosmiczne kapsuły przyczep mieszkalnych Airstreams, tymczasowych kwater dla powiększającej się rzeszy inżynierów i techników SpaceX. Od kwietnia 2023 r., kiedy odbył się pierwszy lot testowy rakiety Starship z boosterami Super Heavy, półwysep Boca Chica przyciąga tysiące amatorów kosmonautyki z całego świata. Wyznawcy kultu „boskiego Elona” mogą się dziś pokłonić czterometrowemu, brązowemu popiersiu swojego idola, które zainstalował przy głównej drodze jeden z jego najbardziej zagorzałych fanów.
Kosmiczne odpady
O przekształceniu Boca Chica Village w prywatne miasto miliarder zaczął oficjalnie mówić trzy lata temu. Eksperci, którzy blisko śledzą jego karierę – jak np. Max Chafkin, autor książek o magnatach z Doliny Krzemowej i współgospodarz podcastu „Elon, Inc.” – uważają, że planował to od samego początku. Sprawa nie była jednak taka prosta. Zgodnie z przepisami w miejscowości, która chce uzyskać prawa miejskie, musi mieszkać co najmniej 200 ludzi. Pomysł musi też uzyskać większość głosów w referendum. W 2021 r. Boca Chica Village liczyła tylko kilkudziesięciu mieszkańców, do tego większość właścicieli domów i działek nie mieszkała tam na stałe. Jeszcze większą przeszkodą okazał się sceptycyzm lokalnej społeczności wobec SpaceX i jego szefa. Ludzie skarżyli się na coraz częstsze blokady drogi i plaży na półwyspie, tym bardziej, że czasem nie byli o tym nawet powiadamiani. Władze stanu ignorowały ich protesty.
Wypompowywanie wody z toksycznymi odpadami na unikatowych terenach przyrodniczych miało katastrofalne skutki. Ofiarami tej praktyki były m.in. chronione żółwie zatokowe, które na plaży Boca Chica zakładają gniazda lęgowe. Pozew przeciwko władzom Teksasu, oskarżanym o przymykanie oka na bezprawne działania SpaceX, złożyła w 2022 r. organizacja Sierra Club wraz ze starszyzną plemienia Carrizo/Comecrudo. Z kolei w październiku 2024 r. stowarzyszenie Save Rio Grande Valley (Save RGV) zainicjowało sprawę sądową, w której zarzucano SpaceX naruszenie stanowej ustawy Clean Water Act. W obu przypadkach aktywiści przegrali.
Coraz głośniejsze protesty wywołują też zagrożenia dla zdrowia związane z hałasem, dymem, wibracjami powietrza, a niekiedy także sypiącymi się na głowy szczątkami rakiet. Podczas testu Starshipa w 2024 r. w sali gimnastycznej ośrodka dla seniorów w Port Isabel wyleciały z okien szyby. – Moja 80-letnia matka była przerażona. Musk i spółka nie przestrzegają podstawowych przepisów o bezpieczeństwie, a my, podatnicy, jeszcze dopłacamy do ich działalności – skarżyła się portalowi Mother Jones teksańska prawniczka Sharon Almaguer. Chodzi o to, że sprzęt SpaceX powoduje poważne zniszczenia na drogach, a sprzątaniem po eksplozjach zajmują się służby publiczne. Tymczasem firma planuje zwiększyć liczbę lotów testowych z pięciu do 25 rocznie.
Burmistrz ze SpaceX
Najbogatszy człowiek świata dopiął swego. 3 maja Teksas oficjalnie umieścił na swojej mapie nowe miasto: Starbase. Za jego utworzeniem opowiedziało się w referendum 216 z 218 głosujących. Burmistrzem został Robert Peden, wicedyrektor SpaceX, który startował w wyborach jako jedyny kandydat.
Nie jest tajemnicą, że główną rolę odegrały w tym pieniądze miliardera. Musk obiecał kilkadziesiąt milionów dolarów na inwestycje w lokalne szkoły i rewitalizację centrum Brownsville, stolicy hrabstwa Cameron. Kolejna suma poszła na wykupienie niemal całej Boca Chica Village. Z 250 działek mieszkalnych, które wcześniej tworzyły osadę, w dniu referendum tylko 10 nie należało do pracowników SpaceX. „Wall Street Journal” donosił w 2021 r., że firma Muska oferowała właścicielom trzykrotność ceny rynkowej nieruchomości. David Finaly, weteran wojenny mieszkający w Boca Chica Village od kilkudziesięciu lat, skarżył się dziennikarzom: „Elon Musk zachowuje się tak, jakby zawłaszczył już wszystko, co znajduje się wokół jego kosmicznej wyrzutni rakiet”. Niespełna miesiąc po referendum grupa starych mieszkańców dostała pisma z nowego ratusza, w których grożono im, że jeśli szybko nie sprzedadzą miastu swoich nieruchomości, to mogą stracić „prawo do ich użytkowania”. Włodarze Starbase planowali bowiem radykalnie zmienić plan zagospodarowania przestrzennego.
Po co Muskowi własne miasto, skoro jego utworzenie tylko pogorszyło już i tak niełatwe relacje z mieszkańcami okolicy? Zwłaszcza że miał już kosmodrom i fabrykę. Pytanie to zadaję Robertowi Patersonowi, politologowi z Uniwersytetu Teksańskiego w Austin, który specjalizuje się w planistyce ekologicznej: – To oczywiste. Chodzi o to, żeby można było łatwiej i szybciej rozwinąć w Starbase odpowiednią infrastrukturę, handel, rozrywkę i usługi, które będą przyciągać nowych pracowników.
Paterson przypomina, że miasta zakładane przez właścicieli firm mają w Ameryce długą historię. Na przełomie XIX i XX w. powstawały one w okolicach kopalń i hut leżących z dala od dużych ośrodków. Ich założyciele mieli dużą swobodę w zarządzaniu osiedlami i mogli wpływać na lokalną politykę w taki sposób, aby promować interesy swojej firmy. Taki też jest cel Muska – świadczy o tym choćby fakt, że trzy tygodnie po utworzeniu Starbase legislatura Teksasu przyjęła specjalną ustawę, która dawała włodarzom prawo zamykania drogi nr 4 i plaży Boca Chica na czas odpalania Starshipów lub innych przedsięwzięć SpaceX.
Stop gentryfikacji
Musk nie jest pierwszym, który ożywia tradycję „miast korporacyjnych”. Koncepcja cieszy się szczególnym zainteresowaniem inwestorów technologicznych, którzy od lat narzekają na regulacje pracownicze i środowiskowe obowiązujące w Kalifornii i innych demokratycznych stanach. W rządzonej przez republikanów Nevadzie pojawiły się nawet pomysły, by nadawać korporacyjnym kampusom status podobny do samorządów lokalnych.
Projekty takie jak Starbase budzą zaniepokojenie Jake’a Wegmanna, profesora architektury na Uniwersytecie Teksańskim w Austin. – Nie podoba mi się brutalne traktowanie mieszkańców, którzy niekoniecznie zgadzają się z wizją rozwoju Starbase. Ani tempo, w jakim nowe władze chcą wprowadzać zmiany. Zapalają mi się same czerwone lampki – przyznaje Wegmann. I dodaje: – Najbardziej nie podoba mi się to, że administracja Starbase rekrutuje się w całości z kadr SpaceX.
Josette Cruz, mieszkanka Browns ville i aktywistka, podkreśla, że działalność SpaceX wiąże się nie tylko z przyspieszoną dewastacją środowiska, lecz także z szybującymi kosztami życia na skutek napływu „kosmicznych turystów”: – Pojawili się nagle i powiedzieli: a teraz stworzymy sobie nasze własne miasto. Takie myślenie przypomina mi klasyczny kolonializm.
Bekah Hinojosa, członkini plemienia Carrizo/Comecrudo, w 2022 r. została aresztowana w Brownsville za umieszczenie na opłaconym przez Muska muralu napisu „Stop gentryfikacji przez SpaceX”. Jej zdaniem wykorzystywanie terenów zamieszkałych przez zubożałe społeczności do testów rakiet to przykład ekologicznego rasizmu. – Miliarderzy nie mogą sobie kupić publicznej plaży tylko dlatego, że są miliarderami. Będziemy dalej walczyć o środowisko, bo dla nas to kwestia przetrwania – dowodzi Hinojosa. ©Ⓟ
W rządzonej przez republikanów Nevadzie pojawiły się pomysły, by nadawać miastom korporacyjnym status podobny do samorządów lokalnych