– Znam smak zwycięstwa i gorycz porażki, ale nie znam takiego słowa jak „kapitulacja” – przekonywał premier, podkreślając, że rządu nikt „nie zwolnił”. – Te 11 mln wyborców w październiku 2023 r., te ponad 10 mln kilka dni temu, powiedziało, przy wszystkich irytacjach i zastrzeżeniach, że mamy dalej robić swoją robotę – argumentował Tusk, tłumacząc, że nadal ma demokratyczną legitymację do sprawowania władzy.

Expose Tuska. Właściwie każdy temat kończył się rytualnym „a za PiS”

Exposé trwało niemal godzinę. Znaczną jego część szef rządu poświęcił jednak nie propozycjom programowym i sposobom ich realizacji, lecz krytyce… poprzedniej władzy. Migracje? „Mówimy o setkach tysięcy wydanych wiz – w mechanizmie korupcyjnym, w warunkach kompletnego braku wyobraźni. To działo się przez ostatnie lata rządów PiS-u. Setki tysięcy wydanych wiz. I to był najprostszy w Europie sposób, w jaki migranci mogli się dostać do Europy”. Granica? „Wiecie, jak wyglądała zapora graniczna budowana przez PiS? Wiecie, jak wygląda dziś? Przez lata powtarzano o przesmyku suwalskim – że to najniebezpieczniejsze miejsce w Europie, jeśli chodzi o zagrożenie rosyjską agresją”. Polityka społeczna? „Pamiętacie, jak głośno i intensywnie PiS promował 500 plus? Wiecie, ile państwo przeznaczyło na ten program w pierwszym roku jego obowiązywania? 16 mld zł. A wiecie, ile trafi do rodzin w 2024 r.? 62 mld zł. I to dzięki decyzjom tej większości, która wygrała wybory w październiku 2023 r.”. Polityka unijna? „Polska straciła 240 mld zł z KPO, ale składkę zapłacili: 30 mld zł w ostatnim roku rządów PiS. Zapłacili Niemcom, Francuzom. Wiecie, po co? Żeby oni mogli wydać te środki u siebie z KPO. To już nie frajerstwo – to sabotaż. I za to staniecie przed trybunałem historii”. Inwestycje strategiczne? „Pamiętacie, ile mówili o rozwoju? Ile było deklaracji o CPK, elektrowni jądrowej, fabryce samochodów elektrycznych? (…) A jakie były efekty? Wycięty las pod Jaworznem pod nieistniejącą fabrykę Izery, gigantyczne wynagrodzenia wypłacane w CPK, brutalne wywłaszczenia, setki – a właściwie tysiące – zatrudnionych, a na końcu próba zawarcia kontraktu, który de facto oddawał lotnisko w ręce zagranicznego kapitału”.

I tak dalej. Praktycznie każdy kolejny temat w exposé – polityka transatlantycka, atom, kolej, rolnictwo, relacje z Kijowem i Moskwą, przedsiębiorcy, polityka historyczna – kończył się rytualnym „a za PiS” i „przez ostatnie lata”. Premier rzadko odnosił się do perspektywy kolejnych dwóch i pół roku rządów. Skoncentrował się na przeszłości.

Czy Tusk w ogóle mógł zrobić to inaczej

Po wystąpieniu Władysław Kosiniak-Kamysz, Włodzimierz Czarzasty i Szymon Hołownia chwalili premiera. Padały słowa o optymizmie, zadowoleniu i satysfakcji. Na sejmowych korytarzach opinie są jednak nieco inne. – Kierownik zapomniał, że rządzi od półtora roku – mówi nam jeden z posłów KO. – Słyszałam lepsze przemówienia. (…) My naprawdę nie jesteśmy wyłącznie antyPiS-em. To nie o to chodzi i nie jesteśmy od tego, żeby wyłącznie punktować i walić w PiS – komentowała na antenie RMF FM Aleksandra Leo, wiceprzewodnicząca klubu Polski 2050. Krytycznych słów nie szczędzili również komentatorzy sympatyzujący z koalicją. „Premier Tusk wygłosił jedno z najgorszych przemówień w swojej karierze” (Eliza Michalik), „Churchill to nie był, ale dziś na świecie, może poza Zelenskim, Churchillów nie ma” (Tomasz Lis).

Otwarte pozostaje pytanie, czy Tusk w ogóle mógł zrobić to inaczej. Doszedł do władzy, bazując na niezadowoleniu społecznym po ośmiu latach rządu PiS. Dychotomiczny podział wzmacniał jego pozycję na scenie politycznej, odbierając tlen ugrupowaniom poszukującym trzeciej drogi. Co więcej, w publicznych wypowiedziach Tusk nigdy nie widział w „antypisizmie” nic złego. „To jest najbardziej bałamutne określenie, że Platforma jest tylko antyPiS-em i to nie wystarczy. Dlaczego to jest bałamutne? Bo jest z definicji jakby negatywne. Być przeciwko PiS-owi, skutecznie mobilizować Polaków do tego, aby przegłosowali zmianę tej władzy, jest najbardziej pozytywnym programem politycznym w historii od 1989 r.” – tłumaczył Tusk w rozmowie z „Newsweekiem” w 2021 r.

Oczekiwanie, że premier zmieni dziś narrację, jest nieco naiwne. Nie wiemy, co konkretnie oznaczać będzie „nowe otwarcie” w rządzie – niewykluczone, że nic, najwyżej wymianę kilku ministrów. Wiemy (albo domyślamy się z niemal stuprocentową pewnością), że w podejściu do podziałów społecznych nic się nie zmieni – przynajmniej dopóty, dopóki Tusk jest premierem. Lider KO nie ma w tym ani interesu, ani szczególnej chęci. Ostatnie lata to potwierdziły.

Przegrana Rafała Trzaskowskiego wzmocniła pozycję koalicjantów

Pewną kartą przetargową trzymają w ręku mniejsi koalicjanci. Przegrana Rafała Trzaskowskiego wzmocniła ich pozycję. Pokazała, że Tusk nie jest nieomylny. Pozwoliła silniej zaakcentować ważne dla nich kwestie. W ostatnich dniach Lewica postanowiła nie czekać na zgodę premiera i złożyła trzy poselskie projekty ustaw: o wliczaniu umów zlecenia do stażu pracy, o związkach partnerskich i o finansowaniu budownictwa społecznego. Polska 2050 przedstawiła z kolei pięć warunków na najbliższe miesiące: odpolitycznienie spółek Skarbu Państwa i TVP, uchwalenie ustaw o asystencji osobistej i zakazie smartfonów w szkołach oraz zmianę polityki mieszkaniowej.

Co więc czeka nas w najbliższych miesiącach? „Nowe otwarcie” może wcale nie nadejść, narracja rządu może się nie zmienić, niemniej mniejsi koalicjanci być może odnotują drobne sukcesy. A jak śpiewała Sylwia Grzeszczak – niezwykle popularna w ostatnich dniach za sprawą zawirowań w polskim futbolu – z małych rzeczy również należy się cieszyć. ©Ⓟ