W środę indeks S&P 500 zyskał na wartości 9,5 proc., notując największy wzrost od niemal 16 lat. Po II wojnie światowej tylko trzy razy zdarzyła się większa, jednodniowa zwyżka. Jeszcze lepszy wynik zanotował Nasdaq Comp., obrazujący poziom kursów w sektorze technologicznym, który zyskał 12,2 proc. To drugi wynik w historii. W ten sposób rynek zareagował na opublikowany po godz. 13 miejscowego czasu, mniej więcej w połowie sesji giełdowej, post przez Donalda Trumpa na portalu społecznościowym Truth Social, w którym poinformował on o zawieszeniu na 90 dni ceł wyrównawczych. Dość spokojne jak na standardy ostatnich dni notowania zamieniły się w szał zakupów przecenionych ostatnio akcji.
Czego dotyczy decyzja Trumpa?
Amerykański prezydent zadeklarował, że towary z niemal wszystkich państw, które od 9 kwietnia miały zostać objęte podwyższonymi stawkami ceł wyrównawczych (od 11 proc. do 50 proc.), będą obłożone podstawową, 10-proc. taryfą. Tak będzie przez najbliższe trzy miesiące. Podstawowa stawka, co do zasady obowiązująca wszystkich partnerów handlowych Ameryki, weszła w życie 5 kwietnia. 90-dniowe zawieszenie nie będzie dotyczyć tylko Chin, które w odpowiedzi na działania Białego Domu, zdecydowały się podjąć kroki odwetowe. Pekin wprowadził 34 proc. cła na amerykański import, a następnie podwyższył stawkę o kolejne 50 pkt. W ramach ceł wyrównawczych Trump podniósł taryfy na import z Chin o 34 proc., następnie dodał kolejne 50 pp., żeby w środowy poście oświadczyć, że do obowiązujących stawek dokłada jeszcze 41 pp. Od początku swojej kadencji Republikanin obłożył import z Chin cłami w wysokości 145 proc.
Nieczysta zagrywka prezydenta USA?
Niektórzy komentatorzy uważają, że Trump po prostu manipuluje rynkami finansowymi. Informacja o 90-dniowym zawieszeniu ceł wyrównawczych zaczęła krążyć już w poniedziałek. Wówczas jednak Biały Dom stanowczo ją zdementował, nazywając fake newsem. Po dwóch dniach fake news okazał się prawdą. Gdy we wtorek przez rynki akcji przetaczała się kolejna fala wyprzedaży, a jednocześnie drożały obligacje, Bill Ackman, jeden z lepiej rozpoznawalnych specjalistów od zarządzania pieniędzmi na Wall Street, stwierdził, że Howard Lutnick, sekretarz handlu w administracji Trumpa, jest obojętny na załamanie w gospodarce i spadki cen akcji, bo na tym zarabia. Później Ackman przeprosił za swoją uwagę.
Sekretarz skarbu USA: Taki plan był od początku
Co więc skłoniło Trumpa do zmiany decyzji? Według sekretarza skarbu Scotta Bessenta od początku taki był właśnie plan – żeby, wprowadzając cła wyrównawcze, zachęcić partnerów handlowych USA do negocjacji w sprawie warunków wzajemnego handlu. Przedstawiciele administracji informowali o liście ponad 70 państw, które zwróciły się w tej sprawie do USA. W trakcie charytatywnego obiadu z darczyńcami republikanów Trump stwierdził, że przywódcy innych państw „całują go w tyłek”, żeby tylko umówić się na rozmowę o cłach. W środę prezydent przyznał, że panika, która rozwinęła się na rynkach po ogłoszeniu taryf wyrównawczych, miała wpływ na jego tok myślenia.
Wydaje się, że decydującym czynnikiem były wydarzenia, do których doszło na rynku obligacji rządowych. To jeden z kluczowych aktywów na rynkach finansowych.Rentowność rządowego długu (to zysk, który osiągnąłby inwestor w ujęciu rocznym, gdyby trzymał dług do terminu jego wykupu; rentowność jest odwrotnie skorelowana z ceną obligacji) jest punktem odniesienia dla kosztów, po jakich pieniądze pożycza sektor prywatny. Notowania obligacji na rynku wyznaczają także ceny nowego długu emitowanego przez amerykański rząd. Dla Stanów Zjednoczonych, zadłużonych na 124 proc. PKB na koniec 2024 r., ma to istotne znaczenie.
W trakcie niecałych dwóch sesji, od poniedziałku do środy, rentowność 10-letnich amerykańskich obligacji wzrosła z 3,9 do 4,5 proc. To jak na standardy tego rynku bardzo duża zmiana. Ekonomista Lawrence H. Summers, sekretarz skarbu w administracji Billa Clintona, stwierdził, że mamy do czynienia z pierwszym w historii przypadkiem niestabilności na rynkach finansowych w USA wywołanej przez rząd. Ostrzegł też, że polityka Trumpa może doprowadzić do poważnego kryzysu finansowego. Część ekspertów zwróciła uwagę, że równoległa wyprzedaż akcji i obligacji jest dowodem na spadające zaufanie do amerykańskich aktywów. Takich sytuacji najczęściej doświadczają kraje zaliczane do grupy państw rozwijających się, gdzie ryzyko inwestycyjne jest niejako z definicji podwyższone. Tym razem taka sytuacja dotknęła największą globalną gospodarkę i największy na świecie rynek finansowy, jeśli wziąć pod uwagę wartość notowanych na nim akcji i obligacji.
Nim w środę doszło do gwałtownej poprawy nastrojów, amerykański rynek akcji, który z reguły wyznacza globalne trendy, doświadczył jednej z największych wyprzedaży w historii, po tym, jak 2 kwietnia Trump ogłosił cła wyrównawcze. Większość poniesionych strat udało się odrobić, ale sytuacja wciąż jest daleka od normalności, jaką jeszcze niedawno był stabilny wzrost kursów akcji. Gdy eskalowała wymiana celnych „uprzejmości” między USA a Chinami, ekonomiści Goldman Sachs zmienili prognozę dla Stanów Zjednoczonych: podstawowym scenariuszem miała być recesja w najbliższych 12 miesiącach. Te przewidywania utrzymały się przez godzinę – po decyzji Trumpa o zawieszeniu ceł, ekonomiści wrócili do poprzednich szacunków, w których prawdopodobieństwo recesji w USA w najbliższych 12 miesiącach wynosi 45 proc. Nawet jednak przy obniżonych stawkach celnych amerykańską gospodarkę czeka znaczne spowolnienie w dalszej części tego roku.
Podsumowanie
Najbliższe 90 dni Donald Trump zamierza poświęcić na negocjacje warunków handlu z poszczególnymi państwami. Zaproszenie do rozmów dostały również Chiny. Ale w tym czasie mogą wejść w życie kolejne taryfy na określone rodzaje produktów. Dotyczy to np. miedzi, drewna, produktów farmaceutycznych czy mikroprocesorów. Ekonomiści szacują, że straty, które ponosi gospodarka, w połowie wynikają z samych ceł, a w połowie są efektem niepewności związanej z polityką handlową USA. Działanie pierwszego czynnika zostało – przejściowo – ograniczone, ale niepewność nie spadła. ©Ⓟ