Co się dzieje z cenami, gdy koszty krańcowe rosną za sprawą nagłego wzrostu cen energii?
Ekonomiści mierzą siłę rynkową firm, porównując cenę, po której sprzedają one swoje produkty, z kosztem krańcowym, czyli kosztem wytworzenia dodatkowej jednostki. Im bardziej stosunek ceny do kosztu – zwany marżą monopolistyczną – przekracza jedność, tym silniejsza jest pozycja przedsiębiorstwa.
Wyobraźmy sobie, że cena jakiegoś produktu wynosi 120 zł, koszt krańcowy – 100 zł, a marża monopolistyczna – 1,2. Co się stanie z ceną, gdy koszt krańcowy wzrośnie o 10 zł, np. za sprawą nagłego wzrostu cen energii? Nawet jeśli marża monopolistyczna pozostanie na niezmienionym poziomie, to w naszym przykładzie cena wzrośnie o 12 zł, zatem będzie wyższa o 2 zł od kosztu krańcowego. To sugeruje, że występowanie w gospodarce firm z dużą siłą rynkową oznacza, iż ceny rosną szybciej od kosztów. W skrócie: może się wydawać, że monopole oraz kartele sprawiają, że inflacja jest wyższa niż w sytuacji, w której ceny odzwierciedlałyby jedynie koszty krańcowe.
Otóż nie – wystarczy sobie przypomnieć, że gdy mówimy o inflacji, to interesują nas procentowe zmiany cen. W naszym przykładzie zarówno koszt krańcowy, jak i ceny wzrosły o 10 proc. Kluczowe okazuje się to, jak zmienią się marże monopolistyczne. Może firmy używają ich jako poduszek bezpieczeństwa – być może na wzrost kosztów nie reagują podniesieniem ceny, godząc się na spadek marży w zamian za utrzymanie poziomu sprzedaży? Jednocześnie okres ogólnego wzrostu cen może stanowić dobrą okazję do zwiększenia marż – niewykluczone, że konsumenci się nie zorientują.
Enisse Kharroubi, Renée Spigt, Deniz Igan, Koji Takahashi i Egon Zakrajšek (wszyscy z Banku Rozrachunków Międzynarodowych) sprawdzili, jak wysokość marż wpływa na transmisję szoków podaży ropy naftowej na ceny. Szoki to m.in. nagłe przerwy w dostawach wynikające z wojen, nałożenie lub zdjęcie sankcji czy zdarzenia losowe, jak pożary platform wiertniczych.
Autorzy badania wykorzystali dane z lat 1998–2019 dla 7 tys. firm należących do 75 sektorów gospodarki USA. Wykluczyli przedsiębiorstwa zajmujące się wydobyciem i przetwórstwem ropy, bo w ich przypadku analizowane szoki wpływają nie tylko na koszty, lecz także na przychody. Następnie podjęli próbę pomiaru marż monopolistycznych – przez to, że kosztów krańcowych nie widać bezpośrednio w danych, jest to duże wyzwanie. Najpopularniejsza metoda polega na porównaniu udziału kosztu sprzedanych towarów przedsiębiorstwa w przychodach z elastycznością produkcji, czyli miarą tego, jak bardzo zmiany użycia czynników produkcji (np. pracy albo energii) pozwalają zwiększyć produkcję. Im wyższy stosunek udziału kosztów do elastyczności, tym niższa marża. Następnie badacze sprawdzili, jak inflacja cen producenta dla każdego z analizowanych sektorów zachowuje się w następstwie szoku podaży ropy.
W sektorach z mniejszą siłą rynkową (niższą marżą) firmy przerzucają wzrost kosztów na klientów, ale też chętniej dzielą się korzyściami z niższych cen ropy, obniżając ceny. W branżach, w których marże są wyższe, inflacja słabiej reaguje na zmianę cen tego surowca – w tych sektorach marża spada mocniej, gdy ceny ropy rosną, ale też rośnie bardziej, gdy maleją. Ta reakcja nie jest symetryczna. Wzrosty marż w przypadku spadku cen ropy są dużo większe niż spadki marż w przypadku wzrostów. Firmy z dużą siłą rynkową co prawda podnoszą ceny o mniej niż wzrost kosztów, ale przechwytują prawie wszystkie korzyści wynikające z tańszego surowca. Warto dodać, że autorzy badania uwzględnili to, że poszczególne sektory mogą zależeć od ropy w różnym stopniu. Obserwowana zależność między reakcją inflacji a wysokością marż nie wynika zatem z tego, że np. sektory z wyższymi marżami są mniej energochłonne i ceny ropy mają dla nich niewielkie znaczenie. ©Ⓟ