Pomimo rosnących zagrożeń związanych m.in. z pochodzącymi z zewnątrz działaniami hybrydowymi rząd nie zamierza spełnić oczekiwań służb mundurowych. Związki zawodowe policji i straży pożarnej domagają się 15-proc. podwyżki w przyszłym roku. Zapowiedziana waloryzacja o 5 proc. w 2025 r. ledwie pokryje inflację, czyli de facto nie jest podwyżką, a jedynie utrzymaniem obecnego, realnego poziomu płac. Szef MSWiA Tomasz Siemoniak stwierdził jednak, że pieniądze znajdą się tylko na dodatki mieszkaniowe dla policjantów, by stać ich było w ogóle na utrzymanie się w dużych miastach. Inaczej mówiąc, koalicja rządząca znów zamierza skorzystać ze starego – i niedobrego – rozwiązania, jakim jest mrożenie płac w budżetówce.
Budżetówka protestuje - domaga się podwyżek
Rządzący mają po swojej stronie jeden argument. W tym roku podwyższono pensje w sektorze budżetowym o 20 proc., a w edukacji publicznej nawet o 30 proc. To jedno z głównych osiągnięć większości parlamentarnej, które przegłosowano pod koniec zeszłego roku. Problem w tym, że pensje w budżetówce odstają od płac w gospodarce od lat, więc jedna – nawet solidna – waloryzacja nie zmieniła sytuacji diametralnie.
Do pełzającego protestu policjantów, którzy w geście sprzeciwu m.in. masowo biorą zwolnienia lekarskie, pod koniec zeszłego roku dołączyli strażacy. W styczniu ograniczy się on jeszcze do akcji informacyjnej pokazującej warunki pracy w jednostkach pożarnictwa, jednak w kolejnych miesiącach, zależnie od toku negocjacji, mają zostać podjęte kolejne kroki. Istnieje więc ryzyko, że dwie kluczowe służby zostaną sparaliżowane. W Radzie Dialogu Społecznego strona związkowa apeluje o 15-proc. podwyżki – dla całej sfery budżetowej.
W tym wszystkim za szczególnie przykre należy uznać to, że przyszły rok jest ostatnim w tej kadencji, w którym można zawalczyć o przyzwoite pensje. Od 2026 r. Polska zajmie się tzw. konsolidacją budżetową, czyli ograniczaniem deficytu, a co za tym idzie – wydatków. Jednym z głównych obszarów tej konsolidacji ma być „spożycie publiczne”, czyli nakłady na edukację publiczną, administrację, bezpieczeństwo czy ochronę zdrowia. Tak więc do roku 2028 budżetówka nie ma co liczyć na podwyżki solidnie przekraczające inflację i prawdopodobnie będzie regularnie tracić do sektora prywatnego.
Rośnie liczba wakatów
Tymczasem niedofinansowanie domeny publicznej już odbija się nie tylko na pensjach, lecz także na jakości działania służb publicznych. „Na dzień 1 marca 2024 r. liczba wakatów w Policji wyniosła aż 16 276 etatów, tym samym w Policji brakowało prawie 15 proc. policjantów (przy czym od 2024 r. stan etatowy w Policji wzrósł o 1800 etatów i wynosił 108 909 funkcjonariuszy). Dla porównania na dzień 1 marca 2023 r. liczba wakatów w Policji wyniosła 12 943 etaty, co stanowiło 12,1 proc. stanu etatowego. Braki kadrowe ograniczały możliwość pełnej realizacji obowiązków związanych z poszukiwaniem osób ukrywających się, zwłaszcza w jednostkach terenowych, tj. komendach powiatowych i miejskich oraz komisariatach Policji, realizujących większość zadań w tym zakresie” – wskazali kontrolerzy z Najwyższej Izby Kontroli na początku października 2024 r. W ciągu ledwie roku liczba wakatów wzrosła o ponad 3 tys.
Szwankuje również samo szkolenie, co potencjalnie może prowadzić do bardzo niebezpiecznych sytuacji. Takich jak chociażby głośna sprawa zastrzelenia przez funkcjonariusza swojego starszego kolegi podczas interwencji na warszawskiej Pradze. 10 grudnia 2024 r. w okolicach Nidzicy w województwie warmińsko -mazurskim postrzelona została kobieta, która przechodziła sto metrów od prywatnej, leśnej strzelnicy, gdzie trenowali policjanci. Niewystarczające przygotowanie funkcjonariuszy może więc prowadzić nawet do śmierci lub utraty zdrowia postronnych obywateli. Przyczyną są zarówno niskie płace, które odciągają od zawodu najzdolniejszych ewentualnych kandydatów, jak i zaniedbanie etapu szkolenia.
Na początku grudnia NIK opublikowała raport z kontroli wprowadzonych w 2017 r. certyfikowanych szkół mundurowych w Świętokrzyskiem. Wyniki były fatalne. „Żadna ze skontrolowanych świętokrzyskich szkół nie zapewniała prawidłowej i rzetelnej organizacji kształcenia obronnego w klasach mundurowych. Najpoważniejsze nieprawidłowości polegały na nierzetelnym prowadzeniu procesu rekrutacji, braku wymaganego ubezpieczenia uczniów NNW na czas wojskowych zajęć praktycznych oraz niezrealizowaniu od 30 proc. do nawet 60 proc. zaplanowanych treści programowych w ramach szkolenia obronnego. Mimo tych zaniedbań i uchybień większość szkół pozwoliła uczniom uzyskać wysoki lub zadowalający poziom przygotowania do dalszej nauki i pracy w służbach mundurowych” – czytamy w raporcie.
Niedofinansowanie wypływa na... finansowanie
Niedofinansowanie domeny publicznej wpływa również na jej… finansowanie. To samonapędzająca się maszyna, i to dosłownie. Krajowa Administracja Skarbowa również musi być odpowiednio dofinansowana, by płacić dobrze wykształconym urzędnikom i mieć do dyspozycji narzędzia informatyczne najwyższej jakości. Zakończona w październiku zeszłego roku kontrola NIK wykazała, że niska ściągalność podatku dochodowego od osób prawnych w dużej mierze wynika z zacofania organów skarbowych, które nawet nie oszacowały skali uciekających co roku środków. Tymczasem skala luki w CIT może być ogromna. Jak wskazała NIK, opierając się na analizie Polskiego Instytutu Ekonomicznego, w latach 2019–2020 z powodu unikania CIT polski budżet mógł tracić nawet 30 mld zł rocznie.
Dane te dotyczyły jednak głównie nieprawidłowości w cenach transferowych, czyli transakcjach między podmiotami tej samej międzynarodowej grupy kapitałowej, co często służy do wyprowadzania zysków za granicę. Obejmowały zatem tylko największe spółki. NIK sprawdziła więc rzetelność płacenia podatków w najmniejszych podmiotach, którymi zajmują się niewyspecjalizowane urzędy skarbowe (nUS) – mowa o 96 proc. płatników tego podatku. Skala unikania przez nich danin okazała się porażająca. Zgodność deklaracji z faktycznie należnym CIT wyniosła ledwie… 20 proc. Najmniejsze spółki płacą więc do budżetu z tytułu swoich zysków zaledwie jedną piątą tego, co powinny.
Jest to możliwe m.in. dlatego, że (wbrew powszechnej opinii) urzędy skarbowe wykazują dość niską aktywność. Aż 43 z 379 wszystkich nUS nie przeprowadziły żadnej kontroli w ciągu 2,5 roku, chociaż obsługiwały one 19 tys. spółek prawa handlowego. Kolejne 57 urzędów, które obsługiwały 26 tys. spółek, przeprowadziło ledwie po jednej kontroli.
W ocenie NIK urzędy skarbowe nie były przygotowane kadrowo i organizacyjnie do skutecznego i prawidłowego rozliczania CIT” – czytamy w raporcie. Jedną z głównych przyczyn tak fatalnego poziomu rozliczeń podatku CIT wskazano słaby nadzór ze strony Krajowej Administracji Skarbowej. Problem w tym, że KAS zmaga się z ogromnymi deficytami kadrowymi. Według innej kontroli NIK, w KAS w latach 2019–2022 fluktuacja kadr wyniosła aż 19,3 proc. Z pracy odszedł niemal co piąty pracownik!
Młodzi nie chcą iść do budżetówki
Coraz mniej młodych ludzi chce pracować w sferze budżetowej. Według sprawozdania szefa Służby Cywilnej za 2023 r. wskaźnik fluktuacji co roku wynosi 8–10 proc. (z pracy odchodzi co 10.–12. urzędnik. Choć w warunkach wysokiej rotacji udział zatrudnienia osób poniżej 30. r.ż. jest zazwyczaj wysoki, w tym przypadku okazał się bardzo niski – w 2023 r. wyniósł ledwie 6,5 proc. (w całej gospodarce to 15 proc.). Co prawda w 2023 r. realne wynagrodzenie w służbie cywilnej wzrosło o 4 proc., jednak wcześniej – w 2022 r. – realnie spadło o 4,6 proc. Od kilku już lat ok. połowy naborów kończy się niewyłonieniem kandydata, a w jednej trzeciej z tych przypadków przyczyną jest brak jakichkolwiek złożonych ofert. W 2013 r. o jedno stanowisko ubiegało się średnio 36 kandydatów, a w zeszłym roku – ledwie 7.
Problemy kadrowe to wspólny element łączący wszystkie obszary usług publicznych. W ochronie zdrowia skutkuje to potężnym przepracowaniem personelu medycznego. W dwóch trzecich placówek medycznych ujętych w zeszłorocznej kontroli NIK nie zapewniano pielęgniarkom 11 godzin odpoczynku dobowego. W jednym ze szpitali rekordzistka przekroczyła miesięczną normę czasu pracy o 113 godzin. Pielęgniarek na pewno nie przybędzie, ponieważ nawet kształcimy ich za mało. Według raportu OECD „Health at Glance 2023” co roku edukujemy 30 pielęgniarek na 100 tys. mieszkańców. Średnia dla OECD jest niemal o połowę wyższa (43/100 tys.).
Coraz trudniej także kształcić lekarzy w specjalizacjach uznanych za priorytetowe (choroby wewnętrzne, medycyna rodzinna, psychiatria czy geriatria), czyli tych, w których najbardziej brakuje specjalistów. Przyczyna? „Zmniejszyła się finansowa motywacja do wyboru specjalizacji priorytetowych [...]. Rezydenci wybierający takie specjalizacje w 2022 r. zarabiali o 337 zł, a po dwóch latach o 269 zł więcej, niż wybierający pozostałe specjalizacje. W 2019 r. różnica ta wynosiła odpowiednio 700 zł i 800 zł” – czytamy w raporcie NIK o znamiennym tytule „Lekarze niezwłocznie potrzebni” z sierpnia 2023 r. Tymczasem w chorobach wewnętrznych liczba specjalistów osiągnęła dwie trzecie wskaźnika rekomendowanego przez NFZ i konsultantów krajowych, w medycynie rodzinnej – połowę, w psychiatrii nawet nieco mniej, a w geriatrii zaledwie 17 proc.
Brak chętnych do pracy stopniowo obniża również jakość edukacji publicznej, która w pierwszych dekadach III RP była jednym z fundamentów nadwiślańskiego sukcesu gospodarczego. Odzwierciedlają to nie tylko spadające wyniki polskich szkół w badaniach opinii publicznej CBOS (w latach 2018–2022 odsetek osób mających złe zdanie o podstawówkach wzrósł o 12 pkt proc., a o liceach o 10 pkt). To można jeszcze próbować tłumaczyć kontrowersjami wokół zmian wprowadzanych przez PiS i samego ministra Czarnka. Spadek jakości polskiej edukacji widać też jednak w prowadzonych przez OECD cyklicznych badaniach PISA. W 2022 r. z powodu pandemii średnia OECD w zakresie umiejętności matematycznych badanych 15-latków spadła o 17 pkt w odniesieniu do 2018 r. W Polsce o 27 pkt.
Uporczywe głodzenie sektora budżetowego już teraz przynosi więc odczuwalne konsekwencje. Chyba nikt nie sądzi, że nakłady na budżetówkę to tylko jakieś abstrakcyjne liczby w bilansie budżetu państwa. Oszczędzając na domenie publicznej, można ten bilans na krótką metę poprawić, jednak w dłuższej perspektywie będzie to skutkować obniżeniem poziomu bezpieczeństwa i zdrowia publicznego oraz spadkiem jakości wykształcenia pracowników. W efekcie wzrosną potrzeby wydatkowe państwa na zdrowie i emerytury, za to spadnie potencjał wzrostu gospodarczego, a więc również baza podatkowa. Finalny bilans tej głodówki będzie więc negatywny, nawet licząc w samych pieniądzach, a przecież nie tylko na nie powinna zwracać uwagę władza. ©Ⓟ