Czeskie wybory samorządowe, w których zdecydowane zwycięstwo odniosła opozycyjna partia ANO Andreja Babiša, odbyły się 21 września. Równolegle zorganizowano częściowe wybory do izby wyższej parlamentu. Z uwagi na to, że do rozstrzygnięcia w I turze doszło zaledwie w 5 z 27 okręgów, w najbliższy weekend zostanie przeprowadzona II tura. Także w najbliższą niedzielę do urn pójdą Austriacy, którzy zdecydują o obsadzie 183 miejsc w Radzie Narodowej. W Rumunii wybory parlamentarne też już niebawem, bo 1 grudnia, a 24 listopada – prezydenckie.
Czechy. Trzęsienie ziemi, nie woda
Do czasu ukazania się tego artykułu może się okazać, że rozpadła się koalicja rządowa, a przynajmniej kilku ministrów straciło stanowiska. Niepewny jest los samego premiera Petra Fiali, którego odejścia domaga się coraz większa część posłów koalicji, w tym z jego macierzystej Obywatelskiej Partii Demokratycznej (ODS).
Sama praca służb i aktywność rządu były oceniane pozytywnie (co pozwoliło utrzymać termin wyborów), a jednak rządząca koalicja poniosła w wyborach regionalnych porażkę. ANO byłego premiera Andreja Babiša zwyciężyło w 10 z 13 regionów. Uzyskało 35 proc. głosów (13 pkt proc. więcej niż przed czterema laty) i 43 proc. miejsc w sejmikach (zysk 17 pkt proc.). Katastrofalny wynik będącej częścią koalicji rządowej Czeskiej Partii Piratów (ugrupowanie uzyskało 0,5 proc. wszystkich możliwych do zdobycia mandatów, przed czterema laty było to 14,5 proc.) skłonił kierownictwo partii do dymisji. Jak wskazuje dr Krzysztof Dębiec z Zespołu Środkowoeuropejskiego Ośrodka Studiów Wschodnich, może mieć to daleko idące konsekwencje. Rzecz w tym, że od 2021 r. w tym środowisku politycznym toczy się dyskusja dotycząca sensu pozostawania w koalicji rządowej. Z dużym prawdopodobieństwem nowe kierownictwo zdecyduje się na wyjście z koalicji (nie wpłynie to na stabilność rządu, ponieważ pozostałe partie i tak utrzymają większość w izbie poselskiej). Z ramienia Piratów w rządzie zasiada charyzmatyczny minister spraw zagranicznych Jan Lipavský. Jak mówi analityk OSW, głośno mówi się o transferze Lipavský’ego do partii TOP09, która pozostanie członkiem koalicji.
Wniosek, że polityczne zamieszanie jest bezpośrednią konsekwencją wielkiej wody (największej od co najmniej dwóch dekad i dorównującej tym z lat 1997 i 2002), byłby jednak na wyrost. Jak tłumaczy dr Martyna Wasiuta, politolog specjalizująca się w tematyce czeskiej, prowadząca stronę Czeskapolityka.pl, „powódź przyszła na tydzień przed wyborami, tymczasem ANO Babiša w sondażach prowadzi od lat. Mając to na uwadze, można stwierdzić, że powódź nie wpłynęła bezpośrednio na wynik wyborczy, ewentualnie przełożyła się na niską frekwencję wyborczą, która wyniosła 33 proc. w całym kraju. Jeszcze niższą notowano w tych miejscach, które zostały najbardziej dotknięte przez wielką wodę”. Jak dodaje dr Wasiuta, okręgi te i tak są zlokalizowane w matecznikach Babiša. Jego sukcesu upatruje więc nie we frekwencji, lecz w danej wyborcom populistycznej obietnicy – zwrotu ludziom tego, co zabrał im rząd Fiali. Adresatami tego przekazu byli ci, których w ostatnich latach w największym stopniu doświadczyły inflacja oraz gwałtowny wzrost cen energii.
– Zaryzykuję twierdzenie, że niska frekwencja może oznaczać, że zwolennicy rządu pozostali w domach. To z kolei wpłynęło na to, że najwięcej zyskały ugrupowania krytykujące rząd oraz partie antysystemowe i skrajne – mówi dr Wasiuta. Sama przewaga Andreja Babiša pozostaje bezdyskusyjna.
Austriacki Superwahljahr
W Austrii mówi się, że to „Superwahljahr” − superrok wyborczy. Na poziomie centralnym odbyły się wybory do Parlamentu Europejskiego, a odbędą do krajowego. Przeprowadzono także elekcje różnego szczebla w kilku krajach związkowych (m.in. Salzburgu i Styrii).
Jak zauważa dr Piotr Andrzejewski, analityk Instytutu Zachodniego związany z Instytutem Studiów Politycznych PAN, powódź, która dotknęła to państwo, jest największa od 1501 r. Austria cechuje się bardzo wysokim poziomem kultury politycznej, w związku z tym partie solidarnie podjęły decyzję o wstrzymaniu kampanii. Wróciła na swoje tory wraz z opadnięciem wody.
Powódź uderzyła w najbardziej zaludniony land – Dolną Austrię. To w nim, nad Dunajem, jest położony Wiedeń. Ten kraj związkowy zamieszkuje (według danych z 2022 r.) 1,7 mln osób, co stanowi prawie jedną piątą całej populacji Austriaków. Dotychczas wydawało się, że wybory są już rozstrzygnięte. Od dawna liderem w sondażach jest FPÖ, Wolnościowa Partia Austrii. Dynamika polityczna jest związana z pozycją wicelidera. Do czerwca 2024 r., tj. do wyborów do Parlamentu Europejskiego, dwie partie – chadecka ÖVP i socjaldemokratyczna SPÖ – szły w badaniach łeb w łeb. Następnie na czoło wysunęła się Austriacka Partia Ludowa (ÖVP), która wyraźnie zdeklasowała SPÖ. Różnica w sondażach sięga obecnie 4–5 pkt proc.
Jak decyzja o wygaszeniu kampanii wpłynęła na elektorat? Doktor Andrzejewski zaznacza, że katastrofy najczęściej wywołują efekt flagi – konsolidacji wokół lidera. Obecny kanclerz Karl Nehammer to typ urzędnika, który doskonale odnajduje się we współpracy ze służbami ratunkowymi czy z wojskiem. Ma w tym zresztą doświadczenie – w latach 2020–2021 był ministrem spraw wewnętrznych. Analityk Instytutu Zachodniego wskazuje, że w czasie powodzi Nehammer mógł się zaprezentować od profesjonalnej strony. – Postawa kanclerza przyniosła ÖVP dodatkowe 1–2 pkt proc. Wydaje się, że to niewiele, jednak jak na austriackie warunki, w których elektoraty i ich poparcie jest niemal stałe, jest to istotna różnica. Można wręcz mówić o trendzie zwyżkowym w przypadku tej partii – podkreśla Piotr Andrzejewski. Tłumaczy, że zwycięstwo najpewniej przypadnie Wolnościowej Partii Austrii, jednak rząd prawdopodobnie znów stworzy wielka koalicja, w której skład – poza ÖVP i SPÖ – mogą wejść również liberałowie z partii NEOS (Nowa Austria i Forum Liberalne), której przewodnicząca zadeklarowała możliwość poparcia koalicji. Istotną rolę w tym politycznym rozdaniu odgrywają mniejsze stronnictwa, które przekroczą niższy niż w Polsce, 4-proc. próg wyborczy.
Co z frekwencją? Piotr Andrzejewski tłumaczy, że w Austrii wynosi ona zazwyczaj 70–80 proc. Nie będzie też utrudnień na terenach dotkniętych powodzią, a nawet gdyby były, to w Austrii i tak bardzo wysoki jest odsetek głosów oddanych korespondencyjnie.
Jak mówi analityk Instytutu Zachodniego, w Austrii udział kanclerza Nehammera w szczycie polityków środkowoeuropejskich we Wrocławiu przeszedł zupełnie bez echa.
Słowacy zadowoleni
Spotkanie we Wrocławiu było okazją do pierwszej wizyty w Polsce premiera Słowacji po zwycięstwie w zorganizowanych niemal dokładnie przed rokiem wyborach parlamentarnych. Robert Fico w krótkim wystąpieniu w czasie konferencji prasowej stwierdził, że udało się ustalić bardzo wiele. Nie mówił o konkretach.
Lukáš Onderčanin, szef działu zagranicznego dziennika „Denník SME”, tłumaczy, że powódź miała istotnie mniejszy wpływ na politykę Bratysławy niż chociażby sąsiednich Czech. Rzecz w tym, że na Słowacji w najbliższym czasie nie są planowane wybory, a poparcie poszczególnych ugrupowań w sondażach jest w zasadzie stałe.
Onderčanin wskazuje, że kontrowersyjne było zachowanie ministra środowiska Tomáša Taraby ze Słowackiej Partii Narodowej. Polityk ten oskarżył media o sianie paniki, kiedy te informowały o ryzyku wystąpienia „powodzi, jaka zdarza się raz na tysiąc lat”. Opozycję zaś skrytykował za „wykorzystywanie powodzi do walki politycznej”. Już po przejściu fali na Dunaju Taraba stwierdził, że rząd okazał się najlepszym w regionie w zarządzaniu sytuacją kryzysową (chociaż powodzie nie były tak dotkliwe jak w Czechach czy Polsce). Lukáš Onderčanin potwierdza, że słowackie władze poradziły sobie dobrze, choć wskazuje raczej na rolę gmin. I dodaje, że partie opozycyjne wykorzystują sytuację powodziową do krytykowania nie tyle rządu, ile ministra Taraby, który jest znany z bagatelizowania kryzysu klimatycznego.
Rumunia jeszcze czeka
Jedynym nieobecnym we Wrocławiu premierem z regionu (nie licząc Viktora Orbána – na Węgrzech do powodzi w zasadzie nie doszło) był premier Rumunii Ion-Marcel Ciolacu z socjaldemokratycznej PSD. Tłumaczył, że na ten sam dzień zwołano posiedzenie Najwyższej Rady Obrony Narodowej. Jest to kolegialne ciało, które podejmuje strategiczne decyzje dotyczące bezpieczeństwa Rumunii. Ciolacu przekazał, że był w stałym kontakcie telefonicznym z uczestnikami szczytu, jednak uznał, że był bardziej potrzebny w Rumunii.
– Jego nieobecność nie pozostała niezauważona. Nicolae Ciucă, marszałek Senatu i przewodniczący wchodzącej w skład rządowej koalicji Partii Narodowo -Liberalnej, skrytykował za nią premiera – zwraca uwagę Jakub Pieńkowski z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
Ten spór polityków koalicji dziwi mniej, jeśli się doda, że obaj startują w wyborach prezydenckich, a ich ugrupowania zabiegają o poparcie w nadchodzących wyborach parlamentarnych. Pieńkowski tłumaczy, że sprawa powodzi nie rozgrzewa mediów, ponieważ ucierpiały tylko dwa okręgi (Gałacz oraz Vaslui) wielkości porównywalnej z polskimi województwami sprzed reformy administracyjnej z 1999 r. Są to rejony położone na wschodzie kraju, gdzie nie ma wielkich i zamożnych ośrodków miejskich.
Zagrożenie wciąż może stanowić fala powodziowa na Dunaju, która opuściła Węgry, ale do momentu złożenia tego tekstu wciąż nie dotarła do Rumunii. Analityk PISM wskazuje, że chociaż w powodzi zginęło jak dotychczas siedem osób, to same służby ratunkowe są w Rumunii bardzo wysoko oceniane. SMURD (Serviciul Mobil de Urgență, Reanimare și Descarcerare), czyli zintegrowane służby ratunkowe, utworzono w 1990 r. Odpowiadał za to Raed Arafat, syryjski Palestyńczyk uważany za wysokiej klasy fachowca. Jego kompetencje są doceniane przez każdy kolejny rząd bez względu na polityczne barwy. W tej chwili Arafat jest sekretarzem stanu w MSWiA.
W rywalizacji prezydenckiej, do której dojdzie w listopadzie, na zwycięstwo największe szanse ma nie przytaczana tutaj dwójka Ion-Marcel Ciolacu i Nicolae Ciucă, ale Mircea Geoană, od lipca 2019 r. do września 2023 r. zastępca sekretarza generalnego NATO. Zakładano, że urząd ten będzie dla niego formą politycznej emerytury. Tymczasem Geoană 11 września ogłosił, że będzie się ubiegał o najwyższy urząd w państwie. Nie po raz pierwszy zresztą, gdyż w wyścigu o prezydenturę wystartował również 15 lat temu. Przegrał o włos (70 tys. głosów) z Traianem Băsescu. Obecne sondaże są Geoanie bardzo przychylne. W drugiej turze bezkonkurencyjnie wygrywa w każdej z konfiguracji. Gdyby do tej II tury nie przeszedł Ion-Marcel Ciolacu, to jak wskazuje Jakub Pieńkowski, podważyłoby to jego mandat do kontynuowania misji na stanowisku premiera.
Konsekwencje powodzi będą zauważalne jeszcze przez długi czas. Proces odbudowy na pewno będzie uważnie obserwowany przez wyborców, którzy przy pierwszej możliwej okazji skorzystają z możliwości zrecenzowania poczynań rządzących. Jednak w poszczególnych państwach na razie odchodząca fala nie podmyła aż tak fundamentów władzy. ©Ⓟ