System kaucyjny był zapowiadany jako przełom w drodze ku czystszemu środowisku i skuteczne narzędzie w walce z tysiącami ton opakowań, które każdego roku lądują w lasach, rzekach i morzach. Po raz pierwszy to wprowadzający je na rynek producenci, a nie samorządy i zwykli obywatele, mieli wziąć na siebie odpowiedzialność za zbieranie butelek i puszek.
Założenia wydają się wyjątkowo proste. Po 1 stycznia kupując napój w plastikowej (od 2026 r. także w szklanej) butelce albo metalowej puszce, dopłacimy 50 gr (w przypadku szkła wielorazowego – 1 zł), a następnie, oddając opakowanie, odzyskamy kaucję. Zwrotu będziemy mogli dokonać w każdym sklepie większym niż 200 mkw. oraz w tych mniejszych placówkach, które dobrowolnie przystąpią do systemu. Nikt nie będzie wymagał od nas paragonu, nie będziemy musieli wracać z butelką do punktu, w którym zrobiliśmy zakupy. O prawie do zwrotu kaucji będzie decydowało specjalne oznaczenie opakowania oraz nadrukowany pod nim kod kreskowy.
W teorii brzmi świetnie. Problem tkwi w tym, że trwający już prawie półtora roku proces wdrażania kaucji odsłonił mnóstwo niedoróbek. Kłopoty zaczęły się od prawie dwuletniego opóźnienia w implementowaniu przez Polskę unijnej dyrektywy SUP (Single Use Plastic). Stratę czasu starano się nadgonić, przygotowując naprędce projekty dwóch wdrażających unijne prawo ustaw. Odpowiedzialnym za ich kształt był ówczesny wiceminister Jacek Ozdoba z Solidarnej Polski. Pierwsza ustawa nakazuje doliczać opłatę do plastikowych kubków i opakowań na jedzenie na wynos oraz zmusza producentów do przytwierdzania nakrętek do butelek (to rozwiązanie głośno dziś krytykują partyjni koledzy ministra Ozdoby). Druga przewiduje obowiązek odzyskiwania przez producentów wypuszczonych przez nich na rynek butelek z plastiku i szkła wielorazowego oraz metalowych puszek. To właśnie ma umożliwić system kaucyjny.
Błędy poprzedników
W wielu krajach Europy podobne rozwiązanie funkcjonuje z powodzeniem od lat, w Niemczech od ponad dwóch dekad. Większość ekspertów powitała ideę stworzenia systemu kaucyjnego z radością.
– Dane z innych krajów UE pokazują, że system kaucyjny jest najskuteczniejszą metodą odzyskiwania opakowań. W żaden inny sposób nie da się zebrać niemal 90 proc. tego, co trafiło na rynek. To ogromna korzyść dla środowiska, zwłaszcza biorąc pod uwagę to, że butelek z roku na rok przybywa, a zatem problem zanieczyszczeń i plastiku lądującego w środowisku będzie się tylko pogłębiał – wyjaśnia Filip Piotrowski, ekspert ds. gospodarki obiegu zamkniętego oraz przedstawiciel polskiego oddziału działającej przy ONZ agencji UNEP/GRID.
Problem polega na tym, że wymyślony przez poprzedni rząd system ma mnóstwo mankamentów. Od samego początku wskazywali je przedsiębiorcy i organizacje ekologiczne, a od niedawna także samorządy. Nowy rząd próbuje gorączkowo naprawić usterki. Czasu jest niewiele. Według przedsiębiorców 1 stycznia 2025 r. to nierealny termin. Nieoficjalnie przyznają, że z uwagi na niskie kary za brak działania przewidziane na pierwszy rok obowiązywania kaucji, do systemu przystąpią w ostatniej chwili.
Półroczne opóźnienie w uruchomieniu zbiórki może się skończyć bardzo słabymi wskaźnikami odzysku, nieprzekraczającymi narzuconego przez UE progu 77 proc. To zaś oznaczałoby wizerunkową klęskę systemu kaucyjnego.
– Sytuacja na Węgrzech pokazuje, że pośpiech z uruchomieniem systemu kaucyjnego nie przynosi niczego dobrego. Tam system wystartował zbyt szybko i jego uczestnicy nie zdążyli się odpowiednio przygotować, co skończyło się klęską wizerunkową. Przykładowo, klienci po oddaniu butelki do automatu dostawali bon na zwrot kaucji wydrukowany w obcym języku, którego nie rozumieli i nie mogli odzyskać kaucji. Takie sytuacje niestety bardzo zniechęcają do masowego udziału w systemie, a przecież o to właśnie powinno nam chodzić – przekonuje Piotr Mazurek, ekspert ds. gospodarki obiegu zamkniętego z Konfederacji Lewiatan.
Jak do systemu kaucyjnego przygotowano konsumentów? Złośliwie można by powiedzieć, że wcale. Od zeszłego roku jego założenia zmieniały się już kilka razy, co naturalnie sprzyja powstawaniu błędnych wyobrażeń
Z tego powodu m.in. Konfederacja Lewiatan, Polska Izba Handlu oraz Polska Federacja Producentów Żywności (PFPŻ) zaapelowały do odpowiedzialnej za projekt wiceminister Anity Sowińskiej o przesunięcie daty wdrożenia kaucji o rok. Resort klimatu nie zamierza jednak wycofywać się z raz ustalonego terminu, ponieważ – jak udało się nam nieoficjalnie dowiedzieć – to również byłoby odbierane jako porażka, na którą MKiŚ nie może sobie pozwolić. Data uruchomienia systemu ma być nienegocjowalna, za to w ramach rewizji przyjętej przez poprzedni parlament ustawy ministerstwo zdecydowało się już na wiele ustępstw wobec przedsiębiorców. Jako pierwsze z systemu wypadły opakowania po mleku i produktach mlecznych, których zbieranie w sklepach – zdaniem Polskiej Izby Handlu – stwarzałoby poważne zagrożenia sanitarne dla pracowników. Z kolei butelki ze szkła wielorazowego mają zostać objęte kaucją dopiero w 2026 r., a nie – jak początkowo zakładano – rok wcześniej. To skutek próśb producentów piwa, którzy już dziś we własnym zakresie odzyskują wypuszczone przez siebie na rynek butelki i obawiali się, że nie zdążą się przestawić na nowe tryby. To natomiast skutkowałoby brakiem możliwości odzyskiwania butelek, ponieważ ustawa zabrania zbierania objętych kaucją opakowań poza systemem.
Zegar tyka
Obowiązująca dziś ustawa jest wadliwa, a projekt jej nowelizacji nie trafił nawet jeszcze na biurko premiera. Kolejne etapy legislacji to głosowanie w parlamencie, uzyskanie podpisu prezydenta oraz notyfikacja ze strony Komisji Europejskiej. W praktyce nowa ustawa zostanie opublikowana najprawdopodobniej dopiero jesienią. Producentom oraz handlowcom zostanie zatem zaledwie kilka miesięcy na zamówienie spełniającego wymogi sprzętu służącego do zbierania butelek i puszek oraz na podpisanie umów z operatorami, którzy będą zawiadywać funkcjonowaniem systemu.
W tym aspekcie Polska będzie się wyróżniać spośród innych krajów Europy. W przeciwieństwie do nich u nas ma działać nie jeden operator, lecz wielu. Każdy z siatką własnych kontrahentów – sklepów i producentów – oraz własnymi standardami i zasadami współpracy dotyczącymi przyjmowania oraz przekazywania opakowań na linii sklep–operator–producent. Kłopot w tym, że tak duża dowolność w kształtowaniu systemu prawie na pewno doprowadzi do braku kompatybilności między rozwiązaniami wykorzystywanymi przez poszczególnych operatorów. Co prawda ustawa zmusza ich do dogadania się i podpisania umów o współpracy, ale nie precyzuje, co powinno się w nich znaleźć. Resort klimatu nie przychylił się jednak do wspólnego postulatu części organizacji zrzeszających przedsiębiorców m.in. Lewiatana oraz PFPŻ zabiegających o stworzenie organizacji parasolowej, która dyktowałaby operatorom zasady kooperacji między nimi. Wiceminister Anita Sowińska liczy na to, że operatorzy porozumieją się sami.
– To myślenie życzeniowe. Bez organizacji stojącej ponad wszystkimi operatorami i odgórnie wyznaczającej standardy dotyczące wzajemnych rozliczeń, pokrywania kosztów sklepów i wspólnego systemu informatycznego efektywna współpraca jest mrzonką – ocenia Filip Piotrowski.
Chaos czeka również handlowców. W przeciwieństwie do producentów napojów nie mogą oni liczyć na łagodniejsze traktowanie w pierwszym roku funkcjonowania systemu. W teorii już 1 stycznia każdy sklep o powierzchni większej niż 200 mkw. powinien uruchomić zbiórkę opakowań objętych kaucją. Za niewywiązanie się z tego obowiązku grożą kary sięgające nawet 500 tys. zł w przeliczeniu na pojedynczy sklep. Przedstawiciele handlowców pytają jednak o to, z kim mają podpisywać umowę na prowadzenie zbiórek, skoro póki co powstało zaledwie trzech operatorów: PolKa, Zwrotka oraz OK – założony m.in. przez Kaufland i Lidl. W ostatnich dniach 12 przedstawicieli branży napojowej w Polsce zdecydowało, że powołają wspólne przedsięwzięcie, ale trwają dopiero prace analityczne i biznesowe zmierzające do zawiązania spółki pod nazwą KAUCJA.pl – Krajowy System Kaucyjny S.A. Tylko PolKa deklaruje, że zacznie działać od 1 stycznia. Zatem w praktyce każdy z 30 tys. średnio- i wielkopowierzchniowych sklepów w Polsce powinien zawrzeć kontrakt właśnie z nim. To z kolei, jak przyznają nieoficjalnie handlowcy, oznacza zgodę na warunki dyktowane przez jeden podmiot, bez możliwości porównania ofert różnych operatorów i wybrania tej najkorzystniejszej.
Kością niezgody w trakcie potencjalnych negocjacji będzie zapewne wysokość wynagrodzenia wypłaconego placówce handlowej przez operatora za przeprowadzanie zbiórki. Obowiązująca dziś ustawa nie daje w tym zakresie żadnych wskazówek, a koszty po stronie sklepu nie będą małe. Sam zakup automatu zbierającego opakowania to wydatek rzędu kilkudziesięciu tysięcy złotych, do tego dochodzi jeszcze przeszkolenie personelu oraz zadbanie o tak elementarne kwestie, jak utrzymanie czystości wokół kaucjomatu. Wystarczy pojechać na wakacje do Chorwacji, by podczas wizyty w większym supermarkecie przekonać się, jak bardzo nieprzyjemnym zajęciem może być zwracanie butelek do zaniedbanych maszyn.
Zapytany przez nas resort klimatu odpowiada, że nie widzi potrzeby ustanawiania okresu przejściowego również dla sklepów, i uspokaja, że już niedługo na rynku będzie działało co najmniej kilku operatorów.
Równie mocno co kar handlowcy obawiają się wyładowywanej na nich złości klientów. Karol Stec z Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji przewiduje, że poszczególne placówki handlowe będą traciły dobrą reputację jako te, które nie radzą sobie z systemem kaucyjnym. Bo choć ten realnie ruszy dopiero w połowie 2025 r., to zdaniem naszego rozmówcy już od 1 stycznia w sklepach pojawią się klienci, którzy będą chcieli zwrócić butelki PET oraz puszki i odzyskać za nie 50 gr.
– Będzie tak nawet w przypadku tych opakowań, które nie zostały oznaczone kodem kreskowym. W rezultacie to sklep będzie odpowiedzialny za wyjaśnianie konsumentowi, dlaczego zbiórka wciąż nie ruszyła. Trudno im będzie wytłumaczyć, że przyczyną opóźnienia nie jest zaniedbanie placówki handlowej, tylko brak operatorów – mówi Karol Stec.
Fakty i mity
A jak do systemu kaucyjnego przygotowano jego najważniejszych uczestników, czyli nas – konsumentów? Złośliwie można by powiedzieć, że wcale. Resort klimatu nie prowadzi szerszych działań informacyjnych na ten temat. Natomiast od zeszłego roku kształt projektowanego systemu zmieniał się już kilka razy, co naturalnie sprzyja powstawaniu błędnych wyobrażeń. Mity, które narosły wokół kaucji, mogą przysporzyć sprzedawcom niemałych problemów.
Po pierwsze, po Nowym Roku nie zwrócimy w sklepie każdej butelki i puszki. Producenci będą przystępować do systemu stopniowo i w taki też sposób będą wprowadzać nowe modele butelek z nadrukowanymi kodami kreskowymi. Bez nich automat ani sprzedawca nie przyjmą opakowania.
Lekko licząc, przez co najmniej pierwszą połowę 2025 r. na półkach sklepowych będą więc stały obok siebie butelki i puszki objęte kaucją oraz te, do których nie będzie ona doliczana. Jak wielu klientów zdecyduje się na droższy o 50 gr napój w butelce, której nie będzie się po prostu zgniatać po wypiciu zawartości i wyrzucać do kosza? Można się spodziewać, że mniej, niż chcieliby organizatorzy systemu.
À propos zgniatania: przez lata przekonywano nas, że tak trzeba, a w niektórych miejscach – np. na siłowniach – instalowano nawet służące do tego przyrządy. Zgniecenie butelki zmniejsza jej objętość o ponad 80 proc., dzięki temu transportujące odpady śmieciarki nie wożą powietrza. Tymczasem od Nowego Roku ani automat, ani sprzedawca nie przyjmą zgniecionej butelki, bo z tak potraktowanego opakowania nie da się odczytać kodu kreskowego.
Wreszcie nakrętki. W tej kwestii nie ma zgody nawet wśród ekspertów i nie chodzi wcale o mało poważne happeningi polityków Suwerennej Polski ani nawet o to, że organizacje charytatywne zbierające nakrętki w ramach gromadzenia funduszy na pomoc osobom z niepełnosprawnościami straciły właśnie jedno ze źródeł dochodu. Kłopot polega na tym, że gubiąc nakrętkę, prawdopodobnie stracimy też szansę na odzyskanie kaucji. Chyba że trafimy na sklep albo operatora, którzy nie przywiązują do tego szczególnej wagi. W tej sprawie ustawodawca umywa bowiem ręce i zostawia tę sprawę otwartą.
– Obowiązująca dziś ustawa nie precyzuje kwestii zbierania butelek wraz z nakrętkami. Natomiast ich zbieranie w systemie kaucyjnym to słuszny pomysł, bo nakrętki stanowią jedno z istotnych źródeł zanieczyszczenia mórz i oceanów. Trudno prognozować, czy automat lub sklep przyjmą butelkę bez nakrętki. To będzie zależało w dużej mierze od konkretnego operatora – mówi Filip Piotrowski.
Piotr Mazurek wskazuje, że choć sama ustawa milczy w sprawie nakrętek, to już dołączony do niej załącznik 1a jasno przesądza o konieczności zbierania również wieczek.
– W ramach systemu kaucyjnego powinny być zbierane butelki z tworzyw sztucznych na napoje włącznie z zakrętkami, co jest spójne z innymi przepisami. Już teraz można spotkać recyklo maty w parkach, centrach handlowych czy przy sklepach, do których można wrzucać opakowania po napojach. Co ciekawe, zdarzają się automaty, które informują nas, że butelki powinny być bez zakrętek – mówi Piotr Mazurek. – Taki brak jednolitych reguł po uruchomieniu ogólnopolskiego systemu kaucyjnego może doprowadzić do nieporozumień i ryzyka, że raz automat czy kasjer przyjmie od nas butelkę bez zakrętki, a innym razem zostaniemy odesłani z kwitkiem. Dlatego, aby nie doprowadzić do chaosu, potrzebne nam są jasno określone zasady i kampania edukacyjna dla konsumentów – dodaje.
Co ze szkłem wielorazowym. Wykonane z niego butelki – w większości te po piwie – zwrócimy na tym samych co dotychczas zasadach. Oznacza to, że do odzyskania kaucji konieczny będzie paragon i udanie się do sklepu, w którym kupiliśmy napój. I tak do 2026 r., o ile oczywiście browarnikom nie uda się ponownie wymusić na resorcie klimatu specjalnego traktowania.
Większe opłaty za wywóz
Odpowiedzialność producentów napojów wydawała się próbą zdjęcia – wreszcie – ciężaru troski o środowisko z ramion przeciętnego obywatela i obarczenie nią tych, którzy odpowiadają za wprowadzenie na rynek setek ton opakowań. System kaucyjny miał być dla nas niemal nieodczuwalny – mieliśmy tylko odnieść butelkę i odzyskać pieniądze. Odłóżmy jednak na bok idylliczne wizje kreślone przez pomysłodawców systemu. Zmianę odczujemy. Przede wszystkim – jak straszą samorządy – finansowo.
Okazuje się bowiem, że objęte kaucją opakowania przez lata stanowiły poważne źródło dochodu większości gmin w Polsce. Wyławiano je z potoku odpadów i sprzedawano jako surowiec do recyklingu. Jak wskazuje dyrektor wydziału gospodarki odpadami w Gdańsku oraz przedstawicielka Unii Metropolii Polski Olga Goitowska, półmilionowe miasto zarabiało w ten sposób ok. 20 mln zł rocznie. Dzięki temu mogło nieco obniżyć koszt wywozu śmieci ponoszony przez mieszkańców. System kaucyjny pozbawi gminy tej formy zarobkowania. Różnicę będą musieli pokryć mieszkańcy.
To jednak nie koniec kłopotów samorządowców. Nałożone na gminy wymogi w zakresie recyklingu odpadów z roku na rok rosną. W 2023 r. poziom oczekiwanego odzysku wynosił 35 proc., w tym roku – 45 proc., a w 2025 r. ma to być aż 55 proc. spośród wszystkich zebranych przez gminy odpadów.
– W zeszłym roku średni recykling plasował się na poziomie zaledwie 40 proc. Zatem najprawdopodobniej już za ten roku samorządy zapłacą kary. W perspektywie miasta liczącego 500 tys. mieszkańców kara wyniesie ok. 700 tys. zł za każdy punkt procentowy poniżej progu – wyjaśnia Olga Goitowska.
Resort klimatu zapowiedział co prawda, że opakowania zebrane na terenie danej gminy w ramach systemu kaucyjnego będą włączane do statystyk dotyczących obowiązków recyklingowych nałożonych na samorząd, jednak nawet ta obietnica nie spotkała się z entuzjazmem włodarzy miast.
– Problem polega na tym, że samorządy nie dostały żadnych narzędzi, by namierzać działających na ich terenie operatorów i zmuszać ich do przedstawiania danych dotyczących zebranych opakowań w ramach systemu kaucyjnego. Co więc z tego, że zebrane w ramach systemu odpady będą wliczały się do nałożonych na nas limitów, skoro de facto nie będziemy w stanie ustalić liczb, które powinniśmy dołączyć do naszych sprawozdań? – pyta Olga Goitowska. ©Ⓟ