Jak wyjaśniał nam Adrian Furgalski, prezes Zespołu Doradców Gospodarczych TOR, problem jest znany od co najmniej kilkunastu lat. I co? I nic. To znaczy PKP PLK modernizują system łączności i w tym roku miał on nawet być już cyfrowy, ale faktycznie stanie się to za trzy lata. Albo trochę później. To oznacza, że przez ten czas dalej będziemy narażeni na tego typu incydenty. Dziś jeszcze nie wiemy, czy aresztowani w Białymstoku mężczyźni „bawiący” się w zatrzymywanie pociągów to amatorzy idioci, czy też są oni elementem inspirowanej na Wschodzie akcji.
Wiemy za to, że liczba ataków hybrydowych, którym jesteśmy poddawani, jest duża. Ten najbardziej dla nas kosztowny to kryzys migracyjny, którym sterują białoruskie oraz rosyjskie służby. Dziś już nie obserwujemy tak spektakularnych wydarzeń jak bitwa policji z migrantami pod Kuźnicą, bo na granicy pojawił się płot, na który jako podatnicy wydaliśmy w sumie prawie 2 mld zł. Jednak to nie rozwiązało problemu, bo liczba migrantów z Afryki i Bliskiego Wschodu, którzy w poszukiwaniu lepszego życia chcą się przez Polskę dostać na zachód Europy, jest wciąż duża, co potwierdzają statystyki nielegalnych przekroczeń granicy polsko-niemieckiej. Z punktu widzenia państwa polskiego ten problem jest bardzo dotkliwy, ponieważ do codziennego pilnowania rubieży angażowane są olbrzymie siły i środki.
Innym działaniem hybrydowym, którego skuteczności wielu z nas wciąż nie do końca sobie uświadamia, są dezinformacja i propaganda, sączące się ze Wschodu. I choć oczywiste jest, że to Rosja zaatakowała Ukrainę, to kłamstwa płynące z Kremla czy fabryk trolli z Petersburga, mówiące o tym, że to państwo Putina broni się przed NATO, u niektórych mogą znaleźć zrozumienie, zaś dziwne wynurzenia posłów Grzegorza Brauna czy Janusza Korwin-Mikkego tylko wzmacniają takie przesłanie.
Ale tego typu działania mogą być bardziej wysublimowane – ich „ostrze” może zostać skierowane choćby na jeszcze większe pogłębienie podziału politycznego w kraju. Wiemy, że w ten sposób Rosjanie w 2016 r. działali podczas wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych czy referendum dotyczącego brexitu, gdy za pomocą mediów społecznościowych docierali do grup społecznych szczególnie podatnych na manipulację, co mogło wpłynąć na decyzje wyborcze setek tysięcy ludzi. Oto jeden z przykładów: „Naszych republikańskich klientów niepokoił wzrost liczby uprawnionych do głosowania przedstawicieli mniejszości etnicznych, któremu towarzyszyło starzenie się tradycyjnego białego elektoratu Partii Republikańskiej; szukali więc sposobów na zdezorientowanie i zdemobilizowanie wyborców ras innych niż biała” – pisze w książce „Mindfuck, Cambridge Analytica, czyli jak popsuć demokrację” Christopher Wylie, były pracownik firmy CA, która specjalizowała się w manipulacji wyborczej głównie poprzez media społecznościowe, a później była obiektem dochodzenia m.in. Kongresu.
Czy Rosjanie będą ingerować w wybory 15 października? – Wyobrażam sobie taki scenariusz, że przed głosowaniem dojdzie do masowych prób naruszania granicy z Białorusią i rząd stanie przed dylematem: czy wprowadzić stan wyjątkowy, by sytuację opanować. Ale to będzie oznaczać przesunięcie wyborów i narażenie się na oskarżenia o zabijanie demokracji. Tu nie będzie dobrych decyzji – opowiadał mi kilka tygodni temu jeden z urzędników działających w obszarze bezpieczeństwa. Oczywiście mogą to być środki znacznie prostsze, jak choćby ordynarne fałszywki wypuszczone na kilkadziesiąt godzin przed wyborami – w takim czasie z powodu ciszy wyborczej prawda niekoniecznie wypłynie na wierzch.
Zagrożenia i ataki hybrydowe można wymieniać długo: wstrzymywanie ruchu lotniczego z powodu małych bezzałogowców wlatujących w strefę lotniska, zakłócanie prac elektrowni bądź inne ataki wymierzone w infrastrukturę krytyczną, podgrzewanie nastrojów w relacjach z sąsiednimi krajami (np. Polska–Ukraina). Wszystkie charakteryzują się tym, że są tanie i proste do przeprowadzenia, a ich efekt może być bardzo dotkliwy. Smutna prawda jest taka, że w pewnym sensie wszyscy jesteśmy żołnierzami, jesteśmy na wojnie, nawet jeśli sobie tego nie uświadamiamy i tego nie chcemy. Dziś powiedzenie, że „mnie ta wojna nie dotyczy” straciło rację bytu, ponieważ ataki hybrydowe mają to do siebie, że wpływają na nasze życie codzienne czy to poprzez manipulację wynikiem wyborczym, czy też niemożność zapłacenia kartą z powodu ataku hakerów na nasz bank.
Jak możemy się bronić w tej dziwnej wojnie? Na to pytanie trzeba odpowiedzieć co najmniej na dwóch płaszczyznach. Pierwsza to ta państwowa, na poziomie instytucji i procedur. Tutaj jesteśmy w momencie, gdy prezydent Andrzej Duda zaprezentował projekt kompleksowej ustawy, która ma te kwestie uregulować. – Projekt ma źródło w ćwiczeniach, które przeprowadzono po incydencie w Przewodowie (15 listopada 2022 r. ukraiński pocisk przeciwrakietowy spadł na terytorium Polski, zabijając dwie osoby; na początku podawano, że to rosyjska rakieta – red.). Wówczas ćwiczono w warunkach maksymalnie zbliżonych do realnych – jak wybucha konflikt, najważniejsze osoby w państwie i urzędnicy muszą się przenieść na odpowiednie stanowiska i uruchamiać potrzebne procedury. To zrobiono w styczniu, później w mniejszym zakresie w maju. To pozwoliło na wyciągnięcie wielu wniosków, bo oczywiście nie wszystko zadziałało, jak należy. Co ważne, udział w tym brał również opozycyjny marszałek Senatu – mówi DGP inny urzędnik zajmujący się bezpieczeństwem. Te ćwiczenia były pomysłem szefa prezydenckiego BBN Jacka Siewiery.
Ta ustawa poza elementem stricte wojskowym, reformą systemu kierowania i dowodzenia Wojska Polskiego reguluje m.in. relacje między instytucjami. – Ten projekt ma poprawić procedury, usprawnić działania między różnymi organami państwa, choćby właśnie wojskiem i Strażą Graniczną, jak to jest obecnie na granicy. Bo celem ataku hybrydowego może być uderzenie w czarne dziury, czyli miejsca w państwie, które są kompetencyjnie niedookreślone i gdzie chaos będzie największy – dodaje nasz rozmówca.
Problem w tym, że w tej kadencji projekt nie ma szans na uchwalenie. Jesteśmy więc w sytuacji, gdzie po owocnych, bardzo praktycznych ćwiczeniach mamy wnioski i raporty, wiemy, co zrobić, by państwo wzmocnić – i albo to zrobimy, albo nie. Warto przypomnieć, że kilka lat temu do walki z zagrożeniami, m.in. dezinformacją, prof. Andrzej Zybertowicz proponował MaBeNę, państwową Maszynę Bezpieczeństwa Narracyjnego, która miała koordynować politykę państwa w zakresie komunikacji strategicznej. Choć sama nazwa nie była zbyt fortunna, to takie rozwiązanie jest potrzebne. Mimo dobrych chęci, jak często, skończyło się niczym.
Ta druga płaszczyzna dotyczy kwestii indywidualnych. Bo jeśli każdy z nas może być poddany takiemu atakowi, warto się do tego przygotować. Warto mieć w domu alternatywne rodzaje oświetlenia, naładowane power banki, by nasz telefon komórkowy mógł działać również, gdy np. nie będzie prądu przez trzy dni, czy też zgromadzić zapas wody pitnej. Takich prostych rzeczy jest więcej, a w razie poważniejszej awarii to ułatwi nasze życie – w Szwajcarii takie podejście jest dosyć popularne. Warto także nauczyć się sprawdzać i weryfikować informacje. Szczególnie to, co możemy przeczytać w mediach społecznościowych, warto potwierdzać w innych źródłach, sprawdzać, czy faktycznie tak jest.
Bo jak już pisaliśmy w DGP Magazynie na Weekend tydzień temu, zagrożenie ze Wschodu szybko nie minie. A jeśli wszyscy jesteśmy poddawani różnym atakom, to znacznie łatwiej będzie nam się bronić, gdy wszyscy będziemy do tego przygotowani. Nawet będąc zatwardziałymi pacyfistami. ©Ⓟ
Dziś powiedzenie, że „mnie ta wojna nie dotyczy”, straciło rację bytu, ponieważ ataki hybrydowe mają to do siebie, że wpływają na nasze życie codzienne czy to poprzez manipulację wynikiem wyborczym, czy też niemożność zapłacenia kartą z powodu ataku hakerów na nasz bank