Wanda L. odwołała się od decyzji ZUS, domagając się zmiany rozstrzygnięcia i przyznania prawa do renty rodzinnej po zmarłym mężu. W uzasadnieniu podkreśliła, że z Markiem K. łączył ją „związek małżeński zawarty zgodnie z prawem kanonicznym w formie ślubu kościelnego”.

Jak argumentowała, przez cały okres małżeństwa – aż do śmierci męża w Wigilię 24 grudnia 2019 r. – małżonkowie „prowadzili wspólne gospodarstwo domowe i mieszkali pod tym samym adresem”. Ich związek miał, jak wskazała, „charakter trwały i pełnoprawny w rozumieniu przepisów prawa kanonicznego, a także był społecznie uznany”.

Wanda L. zapewniała, że opiekowała się mężem do ostatnich dni jego życia. „Pomimo podeszłego wieku, przez cały okres choroby męża zapewniałam mu codzienną opiekę i wsparcie w ramach wspólnego gospodarstwa domowego” – wyjaśniała w odwołaniu. Dopiero w ostatnich dwóch miesiącach, ze względu na pogarszający się stan zdrowia Marka K., konieczne było umieszczenie go w hospicjum. Kobieta podkreślała jednak, że ten fakt „nie oznaczał zerwania więzi – nadal była przy nim, towarzyszyła mu i wspierała go emocjonalnie do ostatnich dni jego życia”.

Renta rodzinna tylko dla małżonka zarejestrowanego w USC

Po śmierci Marka K. kobieta wystąpiła do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych o rentę rodzinną. Zgodnie z art. 70 ust. 1 ustawy o emeryturach i rentach z FUS, wdowa ma prawo do takiego świadczenia, jeżeli w chwili śmierci męża:

  • osiągnęła wiek 50 lat lub była niezdolna do pracy, albo
  • wychowuje dziecko, wnuka lub rodzeństwo uprawnione do renty rodzinnej po zmarłym, które nie ukończyło 16 lat (lub 18, jeśli się uczy).

Dodatkowo renta przysługuje również wdowie, która osiągnęła wiek 50 lat lub stała się niezdolna do pracy w ciągu 5 lat od śmierci męża.

Wanda L. spełniała wiekowy warunek, ale organ rentowy odmówił jej świadczenia, wskazując, że brak jest dowodu formalnego potwierdzającego zawarcie małżeństwa cywilnego. Jak przypomniał ZUS, tylko „akt małżeństwa sporządzony przez Urząd Stanu Cywilnego jest uznawany za dowód prawny zawarcia małżeństwa i potwierdza istnienie wspólności małżeńskiej”.

Sąd: Zmarły był wdowcem

Sąd, rozpatrując odwołanie, w pełni podzielił stanowisko ZUS. Uznał, że kobieta nie wykazała, iż pozostawała w związku małżeńskim w rozumieniu przepisów prawa cywilnego. W dokumentacji sprawy znajdował się skrócony odpis aktu zgonu Marka K., w którym widniała adnotacja: „wdowiec”.

Zgromadzone dowody potwierdziły, że para zawarła wyłącznie sakramentalny związek małżeński w parafii rzymskokatolickiej, bez rejestracji w Urzędzie Stanu Cywilnego. W świetle obowiązujących przepisów, taki ślub nie wywołuje skutków prawnych w sferze prawa cywilnego, a więc nie tworzy małżeństwa uznawanego przez państwo.

„Nie ulega wątpliwości, że w dacie zgonu Marek K. nie pozostawał w związku małżeńskim z odwołującą w rozumieniu przepisów prawa rodzinnego” – orzekł sąd.

Ślub religijny a konkubinat. Kluczowy Konkordat z 1998 roku

Wyrok sądu oparto również na analizie przepisów obowiązujących w momencie zawierania małżeństwa przez Wandę L. i Marka K. Ich ślub kościelny odbył się w grudniu 1996 r., a więc przed wejściem w życie Konkordatu między Stolicą Apostolską a Rzecząpospolitą Polską.

Dopiero art. 10 Konkordatu, ratyfikowanego 23 lutego 1998 r., zrównał skutki małżeństw kanonicznych z cywilnymi – pod warunkiem spełnienia określonych formalności. Jak stanowi przepis, „małżeństwo kanoniczne, od chwili zawarcia, wywiera takie skutki, jakie pociąga za sobą zawarcie małżeństwa zgodnie z prawem polskim”.

Oznacza to, że dopiero od tej daty ślub kościelny mógł być jednocześnie uznany przez państwo – jeśli duchowny przekazał odpowiednie dokumenty do USC. Wcześniej, czyli przed listopadem 1998 roku, zawarte małżeństwa wyznaniowe nie miały skutków cywilnych.

Jak podkreślił sąd, „konwersja kwalifikowanych konkubinatów, czyli związków osób, którym duchowny udzielił ślubu religijnego wbrew obowiązującemu prawu polskiemu, nie leżała w intencjach ani Stolicy Apostolskiej, ani polskiego ustawodawcy”.

Brak przepisów przejściowych nie jest luką w prawie

W ustawie z 24 lipca 1998 r. o zmianie Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego nie przewidziano przepisów przejściowych, które obejmowałyby małżeństwa wyznaniowe zawarte przed 15 listopada 1998 r. Jak zaznaczył sąd, brak takich regulacji „nie jest luką prawną, lecz wynikiem korelacji tych ustaw z porządkiem prawnym obowiązującym w czasie ich uchwalania”.

Innymi słowy, ustawodawca celowo nie wprowadził możliwości nadania mocy prawnej wcześniejszym ślubom kościelnym. Dla par takich jak Wanda L. i Marek K. oznaczało to konieczność ponownego zawarcia małżeństwa – tym razem przed kierownikiem USC – aby ich związek został uznany przez państwo.

Formalności zadecydowały o losie wdowy

Jak wynika z akt sprawy, Wanda L. i jej mąż nigdy nie dokonali rejestracji swojego ślubu w Urzędzie Stanu Cywilnego. Nie posiadali więc aktu małżeństwa, który – zgodnie z art. 55 ust. 1 ustawy o aktach stanu cywilnego – jest jedynym dowodem potwierdzającym zawarcie związku w rozumieniu prawa cywilnego.

Przepis ten stanowi, że dowodem ustania małżeństwa jest odpis skrócony aktu zgonu, odpis orzeczenia o rozwodzie lub uznaniu za zmarłego. Skoro odwołująca nie dysponowała takim dokumentem, sąd nie miał podstaw, by uznać ją za wdowę w rozumieniu ustawy.

W konsekwencji sąd orzekł, że kobieta nie spełnia warunków do uzyskania renty rodzinnej, gdyż formalnie nie była żoną zmarłego. Ich ślub kościelny – choć ważny w świetle prawa kanonicznego i społecznie uznawany – w świetle prawa państwowego pozostawał jedynie związkiem faktycznym, czyli konkubinatem.