Wiele lat zestawiania przez PiS opozycji ze służalczym oddaniem wrogom Polski musiało doczekać się reakcji zwrotnej.

Było tak, że namawiałem do tego, aby z uwagą przyglądać się wypowiedziom Mateusza Morawieckiego. Bo jeszcze jako wicepremier starał się formułować politykę alternatywną wobec modelu „transformacji gospodarczej”, co było nawet jakoś ciekawe. Ale im bardziej Morawiecki jest premierem, tym bardziej – jak powiedziałby Kubuś Puchatek – nic w nim nie ma. Wyborcze premie dla emerytów, tragifarsa Polskiego Ładu, antyopozycyjna retoryka blogera z prawicy, pilne naśladowanie Jarosława Kaczyńskiego w polowaniu na Niemców i Tuska pozbawiły złudzeń. Jałowy bieg.
Jednak dla jego wypowiedzi dotyczącej Jerzego Popiełuszki – bohatera, który oddał życie za Solidarność 38 lat temu, a zarazem dobrego księdza – zrobię wyjątek, już chociażby dlatego, że wydają mi się te słowa płynącymi prosto z serca. Premier zestawił ks. Jerzego z Urbanem: „Tak jakby [ten drugi] nie był obrzydliwym sługusem zbrodniczego reżimu. Tak jakby nigdy nie prowadził nagonek na bohaterów polskiej niepodległości (...) Jeśli tak dalej pójdzie, to Urban okaże się bohaterem, a ksiądz Jerzy Popiełuszko wichrzycielem i zdrajcą”.
Obaj jesteśmy przejęci, Morawiecki i Wróbel, tyle że ja już przełknąłem gorzką jak piołun pigułkę prawdy, a on nie. Oto ona: wiele lat zestawiania przez PiS opozycji ze służalczym oddaniem wrogom Polski musiało doczekać się reakcji zwrotnej – skoro nas opluwacie, niesprawiedliwie i cynicznie, to pewno każdy przez was opluwany był „dobry”, a chwalony przez was jest prawdopodobnie „zły”. Wiele lat pistyzmu, nachalnego łączenia „prawdziwego patriotyzmu” z wiernością Prawu i Sprawiedliwości, musiało przynieść taki skutek, że Urban jest fajny, a Popiełuszko pisowski. Zabity przez Służbę Bezpieczeństwa ksiądz trafia do panteonu „pisowskich patriotów”, zatem przestaje być bohaterem ogólnonarodowym.
PiS i jego pistyzm działa jak wielofunkcyjna pralnia. Można było lśnić taką podłością, jak rzecznik stanu wojennego – ale wszystko wybieli konsekwentne opowiadanie się przeciwko Kaczyńskim, przeciwko Kościołowi (jest pisowski), przeciwko „pisuarom” itd. I już człowiek lśni demokracją, a nawet wolnością słowa. Stosowało tę taktykę wielu, zawsze z doskonałym skutkiem. ©℗