Rosyjska Cerkiew Prawosławna poparła wojnę. Nawet członkowie wiernej jej do tej pory Ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej Patriarchatu Moskiewskiego nie powitali jednak żołnierzy z kwiatami.

Rosyjska Cerkiew (RPC) od lat funkcjonuje jako przybudówka najpierw radzieckiego, a potem rosyjskiego państwa. Dzisiaj dostarcza Kremlowi ideologicznego uzasadnienia dla walki ze zgniłym Zachodem, po które Władimir Putin chętnie sięga. Głównym celem konserwatywnej mimikry, na którą postawił Kreml, jest wypełnienie ideowej pustki powstałej po rozpadzie Związku Radzieckiego. Skutkiem ubocznym – pozyskiwanie fanów na zachodniej altprawicy i postępująca alienacja RPC w światowym prawosławiu.
Świat konsumpcji i gejowskich parad
6 marca patriarcha moskiewski i całej Rusi Cyryl (Władimir Gundiajew) wygłosił kazanie z okazji Niedzieli Seropustnej. W prawosławiu to ostatnia niedziela przygotowująca do wielkiego postu, podczas której prosi się bliźnich o wybaczenie grzechów i wybacza im ich własne. Cyryl, przy innej okazji błogosławiący rosyjskie wojska idące na wojnę, postanowił wykorzystać obchody, by uzasadnić agresję i uderzyć w piersi Zachodu. – Przystąpiliśmy do bitwy, która ma nie fizyczne, a metafizyczne znaczenie – przekonywał. – Od ośmiu lat trwały próby unicestwienia tego, co istnieje na Donbasie. A na Donbasie istnieje brak akceptacji dla tzw. wartości, które dzisiaj są proponowane przez tych, którzy pretendują do władzy na światem. To dziś taki test lojalności wobec tej władzy, pewna przepustka do tego szczęśliwego świata, świata nadmiernej konsumpcji, świata rzekomej wolności. Czy wiecie, co to za test? Test bardzo prosty, a jednocześnie potworny: to parada gejowska – tłumaczył. – Dlatego to, co dziś się odbywa w sferze relacji międzynarodowych, ma znaczenie nie tylko polityczne. Chodzi o coś innego i dużo ważniejszego niż polityka. Chodzi o zbawienie człowieka. I wszystko, co jest związane z usprawiedliwianiem grzechu potępionego w Biblii, jest dziś testem naszej wierności Panu, naszej sposobności wyznawania wiary w naszego Zbawiciela. Wszystko, co mówię, ma nie tylko jakieś znaczenie teoretyczne i nie tylko sens duchowy. Wokół tego tematu dzisiaj toczy się realna wojna – uzasadniał patriarcha, a lojalne wobec Kremla media musiały przy tym ostatnim słowie dodać gwiazdkę i wyjaśnienie: „Roskomnadzor uważa takie nazywanie konfliktu za nieprawdziwą informację i proponuje mediom określać wydarzenia w Ukrainie jako «wojenną operację specjalną»”. Media, które by pisały o wojnie, muszą się liczyć z represjami, których ofiarą padły już zamknięte „Dożd” i „Echo Moskwy”, ale cerkiewny porządek nie jest z tego świata, więc Cyryl mówić o niej może, zwłaszcza że chodzi o wojnę duchową. Muzułmanie określiliby ją mianem dżihadu, zresztą w przekazie czeczeńskich kadyrowców takie słowo pada wprost.
Wizja rosyjskiej armii równającej z ziemią Mariupol, by uchronić to niemal w pełni rosyjskojęzyczne miasto od widoku parady gejów, jest osobliwa nawet jak na rosyjską propagandę, ale już pozostałe tezy Cyryla w pełni korespondują z mowami Putina. – Niech Pan pomoże nam, Rosjanom, Ukraińcom, Białorusinom, wszystkim narodom, które pochodzą ze wspólnych korzeni, wyszły z kijowskiej chrzcielnicy, zachować naszą duchową jedność, nie dopuścić do podziału naszego Kościoła – apelował Cyryl.
Takie treści to transakcja wiązana. Cerkiew uzasadnia polityczne tezy o jednym narodzie wschodniosłowiańskim sztucznie rozdzielonym przez knowania Zachodu albo błędy poprzedników (stąd tezy Putina z różnych okresów, że Ukraińców wymyślił austriacki wywiad/hrabia Potocki/Lenin), a więc przeznaczeniem Moskwy – Trzeciego Rzymu – jest go na powrót zjednoczyć, najlepiej w jednym państwie. Państwo zaś broni Cerkwi przed próbą uniezależnienia się ukraińskiej struktury kościelnej (w 2018 r. Konstantynopol przyznał Kijowowi tomos, czyli uznał autokefalię Prawosławnej Cerkwi Ukrainy).
Cerkiew, sprawa narodowa
Zmagania dotyczyły też całkiem przyziemnych spraw, ponieważ gros dochodów RPC pochodzi(ło) z ukraińskich parafii wiernych Patriarchatowi Moskiewskiemu. Tomos dla Ukrainy był idée fixe drugiej części kadencji Petra Poroszenki. Dzięki jego znakomitym relacjom z duchownymi, w tym patriarchą Konstantynopola Bartłomiejem, w 2018 r. ogłoszono zjednoczenie w jedną PCU trzech Cerkwi: działającej głównie na emigracji Ukraińskiej Autokefalicznej Cerkwi Prawosławnej, Ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej Patriarchatu Kijowskiego (UPC KP) i Ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej Patriarchatu Moskiewskiego (UPC MP). Wcześniej dla przeciętnego wiernego nie miało wielkiego znaczenia, do której z nich należy jego parafia; większość chodziła tam, gdzie bliżej, jeśli w ogóle. Sobór zjednoczeniowy przekształcił się jednak w wielką manifestację patriotyczną i słusznie został uznany przez Ukraińców za krok milowy na drodze do emancypacji narodowej.
Poroszenko starał się dzięki tomosowi zapewnić sobie drugą kadencję, ale rok później społeczeństwo chciało już zmiany. Wybory wygrał Wołodymyr Zełenski, ale cerkiewny sukces był jednak realny. Choć PCU nie została uznana przez część światowego prawosławia – w tym przez Polski Autokefaliczny Kościół Prawosławny (PAKP) – to jednak uznał ją najważniejszy patriarchat – w Konstantynopolu, co doprowadziło do sporu, a wreszcie do rozłamu między Drugim a Trzecim Rzymem. Większość duchownych UPC MP nie zdecydowała się jednak na przejście do PCU. Spośród ponad 12 tys. parafii swój angaż zgłosiło jedynie 569 wspólnot, przede wszystkim z zachodniej i środkowej Ukrainy. Reszta, w tym zwierzchnik UPC MP patriarcha Onufry (Orest Berezowski), pozostała wierna Moskwie. – Szczególnie modlę się dzisiaj za błogosławionego Onufrego, za episkopat, za duchowieństwo, za wierny naród Ukrainy, aby Pan uchronił ich ode złego, zachował w zrozumieniu tego, że każda wojna między prawosławnymi braćmi należącymi do jednej Cerkwi to dzieło diabelskie, a nie Boże – mówił 6 marca patriarcha Cyryl, a część cytujących go mediów dodała gwiazdkę.
Jednak ani błogosławiony Onufry, ani episkopat, ani duchowieństwo, a już na pewno wierny naród Ukrainy nie wsparły rosyjskiej agresji. Hierarchowie, nawet ci dotychczas wierni RPC, zdecydowanie potępili działania Putina. Patriarcha Onufry już w dniu inwazji wystąpił ze stosownym oświadczeniem. W nim także pobrzmiewają znane nuty o trójjedności narodów wschodniosłowiańskich, ale reszta jest jednoznaczna. „Broniąc suwerenności i integralności Ukrainy, zwracamy się do prezydenta Rosji i prosimy o natychmiastowe wstrzymanie bratobójczej wojny. Narody ukraiński i rosyjski wyszły z dnieprzańskiej chrzcielnicy, a wojna między nimi to powtórzenie grzechu Kaina, który z zawiści zabił swojego rodzonego brata. Taka wojna nie znajduje uzasadnienia ani u Boga, ani u ludzi” – napisał Onufry. Oświadczenie wywołało sporą sensację, bo Onufry jest uznawany za stronnika Moskwy, w 2013 r. dostał nawet od Putina order, a rok później niektóre podległe UPC MP parafie wsparły organizowaną przez Rosjan antyukraińską rebelię. W przynajmniej dwóch ośrodkach – Odessie i Swiatohirśku na Donbasie – duchowni pozwalali separatystom przechowywać w świątyniach broń.
Ta różnica pokazuje, jak bardzo zmieniła się Ukraina w ciągu ośmiu lat rosyjskiej agresji. Niezrozumienie tej zmiany sprawiło, że Kreml uwierzył, iż rosyjskojęzyczna część Ukrainy przyjmie agresorów z kwiatami, co ułatwiło mu decyzję o inwazji. Działania wojenne – ostrzał rakietowy Charkowa czy rzeź Mariupola – coraz bardziej wyglądają na zemstę za odrzucenie „wyzwolicieli”. Symbolicznego znaczenia nabrał zwłaszcza ostrzał Swiatohirśka – jednego z trzech najważniejszych monasterów męskich w Ukrainie. Brutalność rosyjskich działań wywołuje szok, który tylko przyspieszy proces wychodzenia promoskiewskich parafii spod kurateli Cyryla. Według sondażu ośrodka Rejtynh z 8–9 marca 52 proc. parafian UPC MP opowiada się za zerwaniem więzów z Moskwą (wśród wszystkich Ukraińców ten odsetek sięga 63 proc.). Od 24 lutego co najmniej cztery parafie zgłosiły akces do PCU. Choć duchownych patrzących przychylnym okiem na Putina nie brakuje, starają się nie zwracać na siebie uwagi.
Sąd Boży i osądy ludzkie
Rosyjska Cerkiew nie jest jednak monolitem. Choć bardziej liberalni duchowni są marginalizowaną i zwalczaną mniejszością, to jednak także w Kościele da się znaleźć przeciwników agresji. 1 marca grupa księży prawosławnych wystąpiła z listem otwartym wzywającym do zakończenia działań wojennych, co ze względu na szalejące represje było aktem odwagi. „Każdego człowieka czeka sąd ostateczny. (…) W trosce o zbawienie każdego człowieka uważającego się za wiernego Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej nie życzymy mu, aby stawił się na tym sądzie, niosąc na sobie ciężar matczynych przekleństw” – czytamy. „Szanujemy daną od Boga wolność człowieka i uważamy, że naród Ukrainy powinien dokonać samodzielnego wyboru, nie pod lufami karabinów, bez presji ze strony Zachodu albo Wschodu” – napisali duchowni, wzywając do „zakończenia bratobójczej wojny”. Pierwszy podpis złożył igumen Arseniusz (Andriej Sokołow), przedstawiciel RCP przy patriarsze Wielkiej Antiochii i całego Wschodu. Gdy zamykaliśmy to wydanie DGP, jego śladem poszło 285 innych rosyjskich duchownych.
Autorzy listu wstawili się też za rodakami zatrzymywanymi za antywojenne protesty. „Żadne pokojowe wezwanie do pokoju i wstrzymania wojny nie powinno być zwalczane siłą ani uznawane za naruszenie prawa” – napisali. Takie głosy są jednak odosobnione. „Napad na Ukrainę postawił patriarchę Cyryla i episkopat przed prostym wyborem: potępić wojnę albo poprzeć Kreml. Wybór został dokonany” – napisał prawicowy, ale antyputinowski komentator Konstantin Eggiert. „RPC, wspierając inwazję na Ukrainę, weszła w okres ostrego kryzysu moralnego. Może ją to kosztować utratę jedności i autorytetu. Wyjścia z tego kryzysu na razie nie widać” – dodał na portalu rosyjskiej redakcji Deutsche Welle. Już teraz od działań Rosji odcięli się: papież-patriarcha Aleksandrii Teodor II (Nikolaos Choreftakis), patriarcha całej Rumunii Daniel (Dan Ciobotea), arcybiskup helsiński i całej Finlandii Leon (Leo Makkonen) i metropolita całej Ameryki i Kanady Tychon (Marc Mollard).
Usilne modły
Od stanowiska Moskwy odżegnują się także podlegli jej bezpośrednio litewscy prawosławni, a parafia św. Mikołaja w Amsterdamie ogłosiła zerwanie więzów z RPC. Tymczasem polscy hierarchowie zachowują dystans, podobnie jak w 2018 r., gdy nie zdecydowali się na uznanie autokefalii dla Ukrainy. Wprawdzie PAKP zapowiedział „usilne modlitwy o pokój w Ukrainie” i organizuje akcje charytatywne dla ofiar wojny, ale z jego komunikatów nie da się wyczytać, co się właściwie stało nad Dnieprem. Na ich tle wyróżniają się słowa prawosławnego ordynariusza Wojska Polskiego arcybiskupa Jerzego (Mariusza Pańkowskiego), który podkreślił, że „świat doświadcza dziś wojny bratobójczej, która wywodzi się z grzechu Kaina”. – To on jako pierwszy podniósł rękę na swego brata. Został za to naznaczony długim życiem w pogardzie i powszechnym odrzuceniu. Do końca swych dni błąkał się, nie mogąc znaleźć uspokojenia – przypomniał abp Jerzy. ©℗
Wcześniej dla przeciętnego wiernego z Ukrainy nie miało wielkiego znaczenia, do której z Cerkwi należy jego parafia. Sobór zjednoczeniowy przekształcił się jednak w wielką manifestację patriotyczną i krok na drodze do narodowej emancypacji