Pandemia skłania do głębszej refleksji nad czasem jako takim i jego wpływie na procesy zachodzące w gospodarce oraz finansach. Nauki ekonomiczne zmagają się z problemem braku danych z długiego przedziału czasowego – a tylko wielkie zbiory informacji dają większą pewność prawdziwości opisywanych oraz odkrywanych zależności. Ale ta bolączka nauk ekonomicznych staje się ostatnio coraz mniej dotkliwa – pojawiają się już prace wykorzystujące wielowiekowe oraz wielopokoleniowe dane, które zmieniają nasze postrzeganie pewnych procesów. Jak np. tych, które dotyczą stóp procentowych i ekonomicznego awansu społecznego.

Przekonania naukowców dotyczące stóp procentowych w długim okresie można podsumować w dwóch punktach. Po pierwsze, obowiązujące w wielu państwach Zachodu negatywne stopy są sytuacją „nienormalną”, a więc historycznie wyjątkową. Po drugie, w długim okresie stopy procentowe mają tendencję powrotu do średniej, czyli wracają do „normalności” (wyższych poziomów).
Nieprawdopodobnie skrupulatna praca Paula Schmelzinga (Uniwersytet Harvarda i Bank Anglii) pozwala na ocenę trendów stóp procentowych na przestrzeni ostatnich 700 lat. Okazuje się, że ich obecne niskie lub wręcz ujemne poziomy wcale nie są nadzwyczajne, zaś stopy rzeczywiście oscylują, ale nie wokół średniej, tylko trendu, który jest malejący. Innymi słowy: od siedmiu wieków spadają, a dziś jesteśmy „na ścieżce” tego trendu. Przeczy to dość istotnemu założeniu Thomasa Piketty’ego, że zwrot z kapitału (owo sławne „R”) jest mniej więcej stały. Co więcej, prognozy (lepiej powiedzieć – zaklęcia), że realna stopa R będzie kształtować się w okolicach zera, ale po stronie dodatniej, nie znajdują poparcia w danych z siedmiu stuleci. Możemy za to oczekiwać kontynuacji trendu i zejścia globalnej (średnioświatowej) realnej stopy zwrotu z kapitału poniżej zera między 2027 r. a 2104 r. (w zależności od przyjętych założeń).
Podobnie jest z wiarą w mobilność międzypokoleniową, czyli w mechanizm konwergencji społecznej. Według tej koncepcji po pewnym czasie (dość krótkim: dwa–trzy pokolenia) potomkowie tych, którzy zarabiali sporo powyżej średniej lub ich majątek był ponadprzeciętny, tracą te przywileje, zaś potomkowie tych, którzy zarabiali mało lub mieli niewiele, mają szansę awansu ekonomicznego. Tak rozumiana mobilność międzypokoleniowa poparta jest badaniami – tyle że zwykle opartymi na danych z dwóch–trzech pokoleń. Tak uzyskane miary elastyczności są następnie rozciągane na okresy dłuższe już jako założenia – i w tym momencie zaczyna się wiara, a kończy nauka. Ale to nie znaczy, że tak musi zostać.
Dane dotyczące mieszkańców Florencji na przestrzeni prawie 600 lat zostały użyte przez Guglielmo Barone (Uniwersytet w Padwie) oraz Suro Mocettiego (Bank Włoch), aby pokazać, że mobilność międzypokoleniowa nie jest tak wielka, jak do tej pory sądzono – oddziaływanie sytuacji majątkowej i dochodowej przodków jest statystycznie ciągle istotne. Fakt, że daleki antenat był w 90. centylu zarobków, przekłada się dziś na ok. 5 proc. wyższe niż średnie zarobki. Jeszcze wyraźniejszy efekt mamy dla majątku: bogaty przodek daje po 600 latach o 12 proc. wyższą wartość majątku.
Choć takie długie horyzonty badawcze powodują, że musimy się zmagać z jakością danych oraz stosować ekonometryczne sztuczki techniczne, to najważniejsze jest to, że danych takich mamy coraz więcej, bo archiwa się digitalizują, zwiększa się efektywność maszynowego czytania i rozpoznawania obrazów. Zatem w niedalekiej przyszłości będziemy o dalekiej przeszłości i jej oddziaływaniu na świat współczesny wiedzieć dużo więcej. ©℗
Obecne niskie poziomy stóp procentowych wcale nie są nadzwyczajne, zaś stopy rzeczywiście oscylują, ale nie wokół średniej, tylko trendu, który jest malejący. Innymi słowy: od siedmiu wieków spadają, a dziś jesteśmy „na ścieżce” tego trendu