Wydatki państwa są zazwyczaj drobiazgowo oglądane i analizowane. Dlaczego tyle? Komu? A może jednak mniej? – stale zastanawia się opinia publiczna. Ale jak długo by tych spraw nie roztrząsała, to zawsze znajdą się tacy, co zakrzykną „marnotrawstwo!”. Warto w tym miejscu zwrócić uwagę, że jest inny wydatek państwa, który budzi znacznie mniejsze emocje. Mało tego, bardzo często nawet wrogowie „rozdawnictwa” wręcz mu przyklaskują. Dlaczego ulgi i zwolnienia są łatwiejsze do zaakceptowania?

Takie pytania zadają w najnowszej pracy ekonomiści Agustin Redonda (Council on Economic Policies) oraz Christian von Haldenwang (Deutsche Institut für Entwicklungspolitik). Proponują, by zebrać razem wszystkie, jak to ujmują, utracone przez budżet podatkowe wpływy: zachęty podatkowe dla firm, odliczenia dla rodzin i niektórych zawodów czy preferencyjne stawki podatkowe dla niektórych towarów czy usług. Aby oszacować wielkość tej straty, ekonomiści stworzyli bazę danych o nazwie Global Tax Expenditures Database (Baza danych wydatków podatkowych). Zgodnie z zebranymi danymi (również historycznymi) udało się oszacować, że ta podatkowa luka utrzymuje się na świecie od lat na stabilnym poziomie 4‒5 proc. PKB. Co w przeliczeniu na wpływy podatkowe kraju przekłada się na (mniej więcej) jedną trzecią. Ta luka największa jest w Rosji (prawie 15 proc. utraconego PKB), Holandii i Finlandii (ok. 12 proc.). W Wielkiej Brytanii wynosi ok. 7,5 proc., a w Ameryce ok. 7 proc. Dla Polski autorzy zestawienia wyliczyli ok. 5 proc. utraconego PKB.
Tworząc bazę, Redonda i Haldenwang natrafili na wiele problemów. Są one związane z tym, że wokół zagadnienia utraconych wpływów podatkowych panuje wielka nieprzejrzystość. Niektóre państwa informują na temat luki regularnie. Inne robią to zadziwiająco rzadko. I nie ma tu żelaznej reguły, w myśl której kraje rozwinięte dbają o to bardziej niż te na dorobku. O nie. Na przykład Szwajcaria od 2011 r. opublikowała jeden oficjalny raport pozwalający oszacować szczegółowy poziom podatkowych ulg i zwolnień. Nawet wewnątrz Unii Europejskiej są kraje (Chorwacja, Cypr i Malta), które też notorycznie się z tym ociągają. W tym samym czasie Maroko i Indie prowadzą wręcz wzorowy przegląd własnego opodatkowania i bardzo chętnie dzielą się nim z innymi. W gronie gospodarek rozwiniętych najbardziej przejrzystych informacji dostarczają Niemcy, Francja, Kanada, Włochy oraz (znów wbrew stereotypowi) Ukraina. W przypadku tych krajów da się nie tylko prześledzić, jaką część podatków budżet państwa na przeróżnych ulgach utracił, lecz także dość łatwo dowiemy się, jacy (konkretnie) podatnicy na tym skorzystali.
Redonda oraz Haldenwang uważają, że w tej materii dobrze by było zbudować spójne zasady i kryteria. Nie tylko dla celów statystyczno-porównawczych. Po pandemii mamy do czynienia z mocnym powrotem państw do aktywnej roli w gospodarce, a wraz z tym wraca temat właściwego spożytkowania publicznych środków. Byłoby niedobrze – powiadają Redonda i Haldenwang – gdyby to (słuszne skądinąd) zainteresowanie opinii publicznej, mediów i grup interesu dotyczyło tylko wydatków publicznych. Ulgi i zwolnienia to także wydatki. Przynajmniej z punktu widzenia budżetu państwa. Inaczej się tylko nazywają.
Ekonomiści zebrali razem wszystkie, jak to ujmują, utracone przez budżet podatkowe wpływy: zachęty podatkowe dla firm, odliczenia dla rodzin i niektórych zawodów czy preferencyjne stawki podatkowe dla niektórych towarów czy usług. Zgodnie z zebranymi danymi (również historycznymi) udało się oszacować, że ta podatkowa luka utrzymuje się na świecie od lat na stabilnym poziomie 4‒5 proc. PKB