W październiku 2016 r., ponad cztery lata przed rozpoczęciem obecnej pandemii, właściciele jednej z hodowli świń w chińskiej prowincji Guangdong zauważyli, że prosięta zaczęły padać jak muchy od choroby powodującej silne wymioty i biegunki. Objawy podobne do tych, które stwierdzili u swoich zwierząt, dawało zakażenie wirusem epidemicznej biegunki świń. I faktycznie, patogen wykryto w pobranych od zwierząt próbkach.
Potem jednak stało się coś niepokojącego: testy przestały wykrywać wirusa, a mimo to prosięta wciąż umierały. Ostatecznie padło 25 tys. zwierząt w czterech hodowlach w okolicy. Ognisko choroby samoistnie wygasło kilka miesięcy później, w maju 2017 r. Epidemiologom włos zjeżył się na głowie, kiedy udało im się zidentyfikować winowajcę: był to nowy koronawirus, podobny do jednego z tych, którego nosicielami są nietoperze z rodziny podkowcowatych. Mogło to oznaczać tylko jedno: patogen znów przeskoczył z jednego gatunku na inny, przy okazji siejąc spustoszenie.