Ostatnie koperty duński PostNord doręczy adresatom 30 grudnia 2025 r. Ich wysłanie nie będzie proste – już od połowy roku trwa demontaż skrzynek pocztowych. Od 1 stycznia 2026 r. operator skupi się na dostawach paczek. Duńska poczta, powołana dekretem króla Chrystiana IV w Wigilię 24 grudnia 1624 r., podjęła rewolucyjną decyzję nie bez przyczyny. Liczba wysyłanych listów drastycznie spadła, a koszty ich dostarczania stały się niewspółmiernie wysokie. PostNord wybrał więc oszczędność. Miłośnicy epistolografii wciąż będą mieli możność wysyłania listów do adresatów w innych krajach. Ale nie wiadomo, jak długo. Brytyjska Royal Mail informuje, że od 2004 r. liczba nadawanych listów spadła aż o 60 proc. Z kolei niemiecka Deutsche Post podaje, że każdego roku ludzie piszą ich średnio o 7–8 proc. mniej niż w poprzednim i trend ten chyba już się nie odwróci. Papierowa korespondencja przestała być uważana za ważną formę kontaktu, a tym bardziej wartą doskonalenia sztukę.
Historia listów i początków korespondencji pisemnej
Pierwsze listy powstały niedługo po tym, jak pojawiło się pismo klinowe. Sumeryjczycy przekazywali je sobie przez posłańców wyryte na glinianych tabliczkach. Taka forma komunikacji była jednak rzadkością. Pisali je do siebie władcy, kapłani i wpływowe osoby. Najsłynniejsza starożytna kolekcja listów to licząca 382 pisma korespondencja między egipskimi faraonami a ich wasalami oraz władcami ziem, na których dzisiaj leżą Izrael, Liban i Syria. „Listy z Amarny, odkryte przypadkowo w 1887 r., stanowią doskonały obraz sytuacji politycznej na Bliskim Wschodzie w XIV w. p.n.e. oraz pozwalają na bliższe poznanie skomplikowanych zależności pomiędzy władcami i ich wasalami, obejmując okres panowania faraonów Amenhotepa III oraz jego następcy Amenhotepa IV” – pisze w artykule „Listy z Amarny jako obraz stosunków Egiptu z państwami Mezopotamii i Syro-Palestyny w okresie Nowego Państwa” Marcin Gamrat. Autorzy listów przedstawiali swoje sprawy zwięźle, za to rozwlekle rozpisywali się o wielkości faraona, obwołując go „królem wszystkich ziem”. Podkreślali własną podległość, pisząc np., że są „piachem u (jego) stóp”.
Marcin Gamrat tłumaczy rygorystyczne przestrzeganie tych formuł tym, że „relacje zdawane przez wasali nie były zwykłymi notkami informacyjnymi, lecz należały do ceremoniału dworskiego”. Wśród nadawców najczęściej pojawia się władca Byblos Ribaddi, który toczył boje z Abdi-Aszirtą, innym egipskim wasalem, kontrolującym państwo Amurru. Swoje żale wylał aż w 64 listach. „Większość z nich zawiera prośby o pomoc militarną i pytania, dlaczego faraon go opuścił i nie słucha jego błagań o ratunek” – relacjonuje Marcin Gamrat. Ribaddiego często przywoływano jako przykład „lojalnego wasala faraona, całkowicie oddanego swojemu suwerenowi. Wszystkie jego listy przepełnione są zapewnieniami o wierności, dbaniu o interes króla i niezachwianą wiarą w jego siłę i potęgę”. Owo uniżenie miało wynikać jedynie z dbania o własny interes oraz oczekiwania na godną nagrodę. Ribaddi lubił też donosić faraonom o nielojalności innych wasali, którzy starali się o względy faraonów. Dobrze napisany list pozwalał autorowi zachować władzę, a być może również głowę.
List jako forma retoryki i komunikacji w starożytności
Wraz z rozpowszechnianiem się papirusu oraz umiejętności pisania i czytania listy zaczęły służyć do komunikowania się nie tylko władcom, lecz także osobom wykształconym. Ich autorzy dostrzegli urok i siłę słowa pisanego. „Już w starożytnej Grecji obowiązywała teoria listu-mowy, w której nadawcę przyrównywano do mówcy, a adresata do słuchacza. Teorię tę przejęli Rzymianie, a do mistrzostwa doprowadził Cyceron” – pisze w artykule „Przemiany epistolografii a kategoria autobiograficzności” Agata Sikora. Istniejąca do dziś kolekcja 774 listów autorstwa Marka Tulliusza Cycerona, sławnego rzymskiego oratora i polityka, przez wieki stanowiła wzorzec dla wszystkich, którzy pragnęli się doskonalić w sztuce epistolografii. Cyceron używał słowa pisanego po mistrzowsku niezależnie od tego, czy opisywał prywatne sprawy, czy wydarzenia polityczne. Był również bardzo płodnym autorem – miał na koncie tysiące listów do przyjaciół i przyjaciółek oraz do politycznych sojuszników.
Pisał je lub dyktował niemal codziennie – nie tylko w domowej bibliotece, lecz także spacerując, jedząc posiłek lub pielęgnując ogród. Duża część korespondencji powstała podczas posiedzeń Senatu i podróży statkiem. Choć zachowała się tylko znikoma liczba listów, to archiwum jest wystarczająco duże, by docenić ich komunikatywność. Podobnie jak w swoich mowach Cyceron łączył proste zdania z klarowną, pobudzającą wyobraźnię treścią. W taki właśnie sposób komunikował się np. ze swoim przyjacielem, zamożnym rzymskim przedsiębiorcą i wydawcą Tytusem Pomponiuszem Attykiem. „Myślę, żeś słyszał, iż Publiusz Klodiusz, syn Appiusza, został schwytany w domu Gajusa Cezara w sukni kobiecej w czasie odprawiania ofiar i że wyprowadziła go szczęśliwie mała niewolnica. Jest to sprawa wyjątkowo haniebna i niewątpliwie sprawi ci przykrość” – informował Cyceron 1 stycznia 61 r. p.n.e. „Proszę cię, pisz do mnie często. Jeśli nie będziesz miał nic ważnego, pisz, co ci tylko przyjdzie do głowy” – prosił na koniec.
Znaczenie korespondencji nie osłabło wraz z upadkiem Imperium Rzymskiego, a jedynie ubyło osób potrafiących pisać. Pod koniec średniowiecza umiejętność tę posiadało już tylu ludzi, że przesyłanie listów stało się czynnością bardzo popularną. „Erazm z Rotterdamu, najbardziej wpływowy renesansowy teoretyk listu, epistolografię nadal uważał za ważny element kształcenia w zakresie retoryki. W swym popularnym listowniku postulował, by korespondencja zerwała z codziennością i stała się sztuką uprawianą wśród uczonych i w wyższych kręgach towarzyskich” – pisze Agata Sikora. „W tym czasie korespondencja, dzięki swej uniwersalności i otwartości na różne tematy, pełniła funkcje analogiczne do dzisiejszych pism naukowych. Wydawane dzieła często opatrywano listami dedykacyjnymi, które odgrywały ważną rolę, wyjaśniając pobudki powstania tekstu (…)” – dodaje. Mimo to korespondencja przestawała być domeną elit i zaczęła dotykać coraz bardziej przyziemnych rzeczy.
Zasady pisania listów i kultura korespondencji
„Od XIV wieku powszechny stał się papier (choć na początku używany był tylko do szczególnie ważnych przesyłek). Zwiększyła się liczba ludzi piśmiennych, a także mobilność społeczna. Do korespondencji – ze względów praktycznych, a wbrew obowiązującym dotychczas regułom – stopniowo przenikały języki narodowe. Dotyczyło to zwłaszcza listów kobiet, które przeważnie nie znały tak biegle łaciny” – tłumaczy Agata Sikora. „W XVI wieku zaczęły pojawiać się publikacje autentycznych listów pisanych stylem poufałym w języku rodzimym” – uzupełnia. Korespondowaniem zajmowały się coraz szersze warstwy społeczeństwa. Kiedy nie można było o czymś porozmawiać z racji odległości, wysyłano listy. Na dodatek stawało się to coraz łatwiejsze: kolejne kraje – zaczynając od Niderlandów w 1501 r. – organizowały systemy przewozu przesyłek oraz dostarczania ich do rąk adresatów. W ciągu nieco ponad stulecia powstawały – na ogół pod egidą królów – państwowe poczty na całym Starym Kontynencie.
Kolejną zmianą była rosnąca dbałość autorów o wygląd listów, a także dostosowanie ich treści do reguł towarzyskich. Listowniki, czyli poradniki instruujące, jak pisać, aby nie wyjść na prostaka i nieuka, stały się obowiązkową lekturą. Nie brakowało ich również nad Wisłą. „O ile listowniki powstające w Polsce w XV–XVIII wieku miały duże ambicje literackie i adresowane były do przedstawicieli warstw wykształconych, o tyle w II połowie XIX w. – głównie pod wpływem niechętnej szablonom literatury romantycznej – zostały zdegradowane do roli zbiorów pism użytkowych i zepchnięte do rangi wydawnictw «dla ludu»” – wyjaśnia w artykule „Miłosny savoir-vivre w świetle listowników dla zakochanych z końca XIX i początkowych dekad XX wieku” Leszek Jazownik. Podręczniki te objaśniały krok po kroku, jak sporządzić list perfekcyjnie dopasowany do tematu oraz osoby, która miała być jego czytelnikiem. Dawały też wskazówki co do innych aspektów korespondencji. „Wybór papieru, który miał służyć do napisania listu, był bardzo ważny. Dobierano go stosownie do adresatów, ich wieku, płci i godności” – tłumaczy w artykule „Tajniki XIX-wiecznej sztuki epistolarnej dla dziewcząt” Kinga Raińska. „Ozdobne arkusze z winietami, rycinkami, krajobrazami, widokami albo kolorowane mogły być używane jedynie przez młode damy lub osoby, którym majątek i dostojność pozwalały na to. Listy do osób ważniejszych od siebie pisano zazwyczaj na papierze listowym dużego formatu (nigdy na karcie korespondencyjnej) i zapieczętowywano czerwonym lakiem” – dodaje autorka. Do oficjalnej korespondencji używano całego arkusza, a listy prywatne pisano na jego połówce. Atrament nie mógł przenikać na drugą stronę kartki ani zostawiać plam. W razie uchybień należało całość przepisać.
Listy miłosne i poradniki korespondencji w XIX wieku
Wraz z pojawieniem się powszechnej edukacji listy stały się podstawowym narzędziem komunikowania. Czasami nawet ważniejszym niż rozmowa, zwłaszcza w epoce surowych konwenansów, którą było XIX stulecie. Jedną z podstawowych funkcji korespondencji było ustalanie charakteru wzajemnych relacji między kobietami a mężczyznami. „U schyłku XIX wieku bardzo popularne stały się tak zwane listowniki dla zakochanych, zwane też listownikami miłosnymi, które były w swej istocie podręcznikami uczącymi prowadzenia korespondencji dotyczącej życia uczuciowego. Składały się one z reguły z dwóch części. Pierwsza obejmowała krótkie instruktaże dotyczące tego rodzaju korespondencji. Druga natomiast gromadziła pisane zgodnie z nimi wzorce listów” – pisze Leszek Jazownik.
U progu narodzin kultury masowej młodzi ludzie uczyli się, jak korespondować, by zdobyć dobrego i zamożnego męża lub żonę oraz wieść udane życie uczuciowe. Wydawane na przełomie XIX i XX w. listowniki prowadziły autorów przez wszystkie etapy powstawania listu. Zalecały absztyfikantowi, by rozpoczął od zwrotu: „Czcigodna Panno!” lub „Droga Pani!”. Gdy znajomość przerodziła się w zażyłość, wówczas wolno było się zwrócić do kobiety: „Ukochana, Droga istoto”, „Kochana Panno!”, „Najmilsza w świecie, Ukochana serca mego”, a nawet „Serduszko moje!”. Podobne reguły obowiązywały drugą stronę. „W korespondencji kierowanej do mężczyzn postulowano stosować takie oto formy adresatywne: – w sytuacjach oficjalnych i przy braku zażyłości: Czcigodny Panie!, Łaskawy Panie!, Mój Panie, Najszanowniejszy Panie, O Panie!” – wylicza Jazownik.
Przy bliższej znajomości kobietom nadal zalecano zachowywanie umiaru, ale zezwalano, by pisały do swojego adoratora: „Najmilszy”, „Gwiazdo życia mojego!” lub „Ukochany Przyjacielu!”. Po tak obiecującym wstępie przechodzono do rzeczy, czyli pogłębiania relacji. Jeśli znajomość była bardzo świeża, należało sięgnąć po autoreklamę. Jazownik przytacza liczne przykłady wzorcowych listów, w których zalotnicy pisali np. „majątkowe moje położenie jest tego rodzaju, że mogę zapewnić odpowiednie utrzymanie żonie i nie patrzeć bynajmniej na posag. Właśnie w tych dniach odbiorę dziedzictwo po zmarłych za wcześnie niestety! śp. mych Rodzicach, a jest to kwota wynosząca 6000 talarów. Wyuczywszy się handlu łokciowego, założę handel na własną rękę”.
Pochodzący z niezbyt zamożnej rodziny kawaler powinien podkreślić: „o ile wiem, posiadam dobre i czułe serce, nie jestem pijakiem i zawadiaką, do roboty się nie lenię, więc myślę, że żona będzie miała u mnie dobrze. Nie jestem wprawdzie bogatym, ale tyle mam, aby żonę utrzymać, a moja profesja jest bardzo zyskowna”. Jeśli oferta trafiła na podatny grunt, wówczas panna mogła zaprezentować się w jak najkorzystniejszym świetle, pisząc np.: „moim największym życzeniem jest być Aniołem dla wszystkich, a szczególnie dla Pana. Gdybym tylko być mogła i umiała. Aleć Pan zapewne będziesz pobłażliwym i zechcesz być mym przewodnikiem na drodze zacności”. Kiedy nić porozumienia została nawiązana, przychodziła pora na okazywanie gorętszych uczuć – oczywiście wedle instrukcji. „Nie tylko piękne powaby Twego ciała, Twój czarujący uśmiech. Twoja cudna kibić mnie zawojowały, ale daleko więcej Twe piękne cnoty. Twa pobożność, łagodność, dobroć i słodycz uczyniły mnie Twym niewolnikiem” – zachwycał się wzorcowy kawaler. „Na dobrych chęciach wprawdzie mi nie zbywa, dlatego wszelkich sił dołożę, aby choć w części osiągnąć ten stopień doskonałości, jaki mi Pan przypisujesz” – odpowiadała wzorcowa narzeczona. „Niewiasta dobrze wychowana powinna być ostrożna w wyrażeniu uczuć. Dopiero wówczas, gdy jest pewna narzeczonego, może wykazywać większą poufałość, ale i w tym wypadku o godności swej zapominać nie powinna” – wyjaśniały cytowane przez Jazownika listowniki. Dama mogła sobie pozwolić na więcej dopiero po ślubie.
Ponieważ ludzie nieustannie łączyli się w pary (lub rozstawali), korespondencja kwitła. „W latach 1871–1913 liczba wysyłanej poczty w Cesarstwie Niemieckim w ciągu roku wzrosła z 412 mln przesyłek do 6,8 mld; wymiana pocztowa z zagranicą wzrosła w podobnych proporcjach” – podaje Jürgen Osterhammel w książce „Historia XIX wieku. Przeobrażenie świata”. Podobnie działo się w innych krajach Europy Zachodniej i w Ameryce Północnej. Gdy wynaleziono telefon i radio, ludzie dostali alternatywę. Ale gwoździem do trumny epistolografii okazał się dopiero internet. ©Ⓟ