W politycznym imaginarium obca władza jest w Polsce silniejsza niż w XIX w. Na stałej polaryzacji politycznej „szlachta” korzysta, a naród traci. Słyszymy więc, że niewola, Europa, Putin, najpierw Bodnar, teraz Żurek... Na szczęście są jeszcze bastiony wolnej Polski. Dla jednych to pan prezydent, dla innych pan premier... Nawykliśmy już do krzyków, że u władzy faszyści albo lewacy, no i że wszystko to agentura. I wydaje się, że poza uzależnionymi od internetowych bodźców emocjonalnych nieszczęśnikami trudno znaleźć kogoś, kto oburzałby się nawet jawnymi łgarstwami o „polskojęzycznej obcej władzy”.
Wspólne państwo to skarb
Na tym tle hasło tegorocznego Marszu Niepodległości „Jeden naród, silna Polska” było wręcz w kontrze do oczekiwań internetowej wspólnoty nienawistników. Konfederacja podkreśla tym hasłem, że naród świetnie sobie poradzi bez imigrantów, chociaż wszyscy wiemy, że sobie nie poradzi. Jednak ten antyimigrancki przekaz nie unieważnia przekazu pozytywnego – ważniejsza od sporów politycznych jest polityczna wspólnota. W dziejach XIX i XX w. o zachowaniu polskiej tradycji decydowała więź kulturowa oparta na języku (więź narodowa, krótko mówiąc), jednak to wspólne państwo jest skarbem. Siłą narodu jest jego państwo. Zdawał sobie z tego sprawę okrzyknięty Prymasem Tysiąclecia Stefan Wyszyński. Ten niekwestionowany patriotyczny autorytet podkreślał wartość Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, z której władzami był wielokrotnie w starciu. Władze te zarządzały niesuwerennym krajem stworzonym według wzorów wprost z Moskwy, a mimo to prymas doceniał tę kadłubkową państwową polskość, bo lepsze takie państwo niż zaborcze.
Marsz niegrzecznych chłopców
Nasłuchamy się w najbliższych dniach i o wielkich prerogatywach głowy państwa, i o łamaniu przez Karola Nawrockiego zasad demokracji. Rozpychanie się przez pana prezydenta w ramach konstytucji ani dzisiejszej Polski nie naprawi, ani nie popsuje. Mógłby ją naprawić kompromis wymuszony na naszych liderach politycznych. Tylko kto ma wymusić?
Gdyby brać całkiem na poważnie hasło Marszu Niepodległości, mogłaby tego spróbować Konfederacja. Aby tak się stało, musiałaby porzucić kostium niegrzecznego chłopca, który wyszydza autorytety, paląc papierosy na podwórku. Albo racę na marszu. ©Ⓟ