Jaki projekt przewiduje blokowanie treści w internecie?

Przepisy dotyczące blokowania treści internetowych to najbardziej kontrowersyjna część projektu nowelizacji ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną (t.j. Dz.U. z 2020 r. poz. 344). Jak informowaliśmy, w wersji opublikowanej 28 lipca MC uwzględniło uwagi organizacji społecznych i zamiast poprzedniego szerokiego i otwartego katalogu enumeratywnie wymieniało nielegalne treści objęte procedurą blokowania. Było to kilkanaście artykułów kodeksu karnego, art. 55 ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii (t.j. Dz.U. z 2023 r. poz. 1939) oraz art. 116 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych (t.j. Dz.U. z 2025 r. poz. 24).

Odnosząc się do tego projektu, dwa ministerstwa zgłosiły w ubiegłym tygodniu propozycje powiększenia katalogu blokowanych treści. Okazuje się, że MC przyjęło większość tych uwag.

Jakie uwagi ministerstw zaakceptowano we wdrożeniu DSA?

Przede wszystkim zaakceptowało wszystkie uwagi Ministerstwa Finansów i Gospodarki. W rezultacie dopisano treści – wyczerpujące znamiona czynu zabronionego, pochwalające lub nawołujące do jego popełnienia – odnoszące się do handlu wyrobami tytoniowymi bez akcyzy, internetowego handlu towarami, od których nie zostały uiszczone należności celne lub podatki, oferowania w sieci tzw. pustych faktur oraz handlu towarami z naruszeniem przepisów prawa własności przemysłowej.

Drugim resortem domagającym się zmian było Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji. MC nie uwzględniło propozycji uzupełnienia katalogu m.in. o zbrodnię ludobójstwa, zbrodnie przeciwko ludzkości, zabójstwo, a także znieważenie prezydenta, funkcjonariusza publicznego i znaków państwowych. Jak wyjaśnia projektodawca, o umieszczeniu w katalogu decydowały trzy kryteria: zakwalifikowanie danego przestępstwa jako przestępstwa internetowego, jego związek z rozpowszechnianiem treści oraz brak negatywnych skutków zablokowania treści dla dyskursu obywatelskiego i procesów wyborczych.

Z tych względów spośród propozycji MSWiA dodano do katalogu rozpowszechnianie wizerunku nagiej osoby lub osoby w trakcie czynności seksualnej bez jej zgody oraz prezentowanie treści pornograficznych dzieciom poniżej lat 15. W ramach autopoprawki usunięto zaś art. 55 ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii, bo nie ma charakteru przestępstwa internetowego.

Czym grozi powiększanie katalogu blokowanych treści?

– Pompowanie katalogu treści w nieskończoność nie pomaga. Im bardziej będziemy go powiększać, tym mniejsza będzie szansa na skuteczne stosowanie tych przepisów – mówi Joanna Grabarczyk-Anders z Żydowskiego Stowarzyszenia Czulent. Uważa, że lepiej się skupić na motywowanych uprzedzeniami przestępstwach, które najczęściej pojawiają się w internecie.

– Ich blokowanie jest kluczowe w kontekście bezpieczeństwa i częstotliwości popełniania przestępstw. Tymczasem kluczowym problemem jest to, jak zmusić platformy internetowe do współpracy. Obecnie nie mamy żadnych narzędzi, aby te treści rzeczywiście były usuwane. Nie mamy też żadnego skutecznego modelu współpracy z platformami w tym zakresie. Nowa ustawa może to zmienić, ale obawiam się oporu ze strony platform. Dlatego ważne jest, aby katalog obejmował treści najczęściej pojawiające się w internecie – argumentuje.

Skupienie się na nich może zwiększyć skuteczność nowej procedury blokowania. – Inaczej katalog pozostanie katalogiem życzeń – stwierdza Joanna Grabarczyk-Anders.

Doktor Dorota Głowacka z Fundacji Panoptykon też uważa, że katalog nie powinien wykraczać poza przypadki, w których publikacja ma szczególnie szkodliwe skutki i rzeczywiście wymaga bardzo pilnej reakcji. – Zbyt szeroka lista takich nadużyć stwarza zagrożenie nadmiernej ingerencji w wolność słowa, a poza tym większe ryzyko sparaliżowania pracy organów nadzorczych, które mogłyby zostać zalane wnioskami wszelkiej maści, co mogłoby utrudnić udzielanie pomocy osobom najbardziej pokrzywdzonym – stwierdza.

Presję resortów na uzupełnianie katalogu uznaje za niepokojącą. - O ile zgadzam się, że zasadne mogłoby być dodanie do tej listy przestępstw dotyczących rozpowszechniania wizerunku nagiej osoby bez jej zgody czy nawoływania do ludobójstwa, to nie widzę uzasadnienia, aby obejmowała ona również – jak chciałoby MSWiA – przestępstwa typu znieważenie prezydenta, funkcjonariusza publicznego czy znaków państwowych. Weszlibyśmy wówczas na bardzo grząski grunt z punktu widzenia wolności debaty publicznej, dlatego uważam, że słusznie nie uwzględniono póki co postulatów MSWiA w tym zakresie – komentuje Dorota Głowacka.

– Dalsze rozszerzanie katalogu może spowodować, że znów wrócą obawy o to, czy nowa procedura nie będzie nadużywana do niezasadnego ograniczenia swobody wypowiedzi – ostrzega. ©℗