Oznacza, że potwierdziło się to, o czym mówiliśmy od dawna – zakaz reklamy aptek narusza prawo UE. Co więcej, narusza je nie od zeszłego czwartku, kiedy zapadł wyrok, ale od uchwalenia przepisów. Skutków prawnych jest kilka. Po pierwsze, polskie organy i sądy są zobowiązane respektować wyrok Trybunału, a skoro zakaz reklamy aptek w obecnym kształcie jest nie do pogodzenia z prawem UE, to nie może być mowy o tym, żeby nakładać kary za jego naruszenie. Trwające postępowania przed inspekcją muszą zostać umorzone, a tam, gdzie sprawy toczą się już przed sądem, sądy powinny uchylać decyzje nakładające kary. Po drugie, otwiera się kwestia zwrotu bezprawnych kar finansowych z przeszłości. Szkoda, że ewentualne odszkodowania zapłacą polscy podatnicy, a nie pomysłodawcy zakazu reklamy, czyli członkowie korporacji aptekarskiej.
Zakaz reklamy był pomysłem samorządu aptekarskiego, który doprowadził do jego przeforsowania w sposób, w jaki reguluje się rynek apteczny od lat. Korporacja aptekarska wymyśla absurdalne rozwiązanie, podsuwa je jakiemuś posłowi, a ten wrzutką poselską doprowadza do jego uchwalenia bez konsultacji i oceny skutków regulacji. Tak samo było z ustawą Apteka dla aptekarza 2.0 sprzed dwóch lat – wrzutką poselską, ze złamaniem wszelkich procedur, co potwierdził wyrok Trybunału Konstytucyjnego, bez oceny skutków regulacji, w ciągu jednego dnia wywrócono rynek apteczny do góry nogami. Odebrano właścicielom aptek możliwość sprzedaży bądź zakupu aptek czy przekazania firm dzieciom, doprowadzając praktycznie do wywłaszczenia. W przypadku obu omawianych regulacji odbyło się to w oparciu o nieprawdziwe, populistyczne argumenty, których nikt nie weryfikuje, bo celowo pomija się konsultacje społeczne i działa w pośpiechu – to też stały element tego schematu. Tak jak to, że przedsiębiorcy zaskarżają złe prawo do unijnych instytucji – także w sprawie AdA 2.0 złożyliśmy skargę do Komisji Europejskiej i liczymy na jej pozytywne rozpatrzenie.
Wracając do pana pytania – to oczywiste, że regulacje są potrzebne – one są w całej Europie i wystarczy sięgnąć po cywilizowane rozwiązania. Sednem polskiego zakazu była jego totalność – każdą informację przekazywaną przez apteki pacjentom traktowano jak reklamę. Dochodziło więc do sytuacji, w której właściciele aptek bali się wywieszać w trakcie pandemii na drzwiach apteki informację o dostępnych szczepieniach. To czysty absurd. Inspekcja farmaceutyczna zamiast na wykrywaniu prawdziwych patologii skupiła się na tropieniu podobnych „wykroczeń”. W całym kraju wszczęto ponad tysiąc postępowań, w tym sądowych, nałożono miliony złotych kar! Podam kilka przykładów: aptekarze byli karani za informację o tym, że farmaceuta mówi po litewsku, albo o tym, że w aptece można płacić kartą VISA. Dzisiejsze prawo zmusza właściciela apteki do bycia niemym – cokolwiek powie, może zostać uznane za reklamę. Zakazane jest informowanie o usługach, ofercie, czymkolwiek.
Argument samorządu o jednogroszówkach jest zaś wyssany z palca. Obowiązująca ustawa refundacyjna stanowi, że nie wolno oferować tego rodzaju rabatów, a złamanie tego zakazu objęte jest karą pozbawienia wolności. To ta regulacja zlikwidowała leki za grosz.
Generalnie w Europie zakazane jest prowadzenie nachalnych działań marketingowych, ale dozwolone, wręcz wskazane, jest informowanie pacjentów o ofercie, dostępności leków i oferowanych usługach. Uchylony przez TSUE zakaz informowania o czymkolwiek był niesłychanie szkodliwy dla pacjentów. W jego wyniku apteki nie mogły, choć chciały, dołączyć nawet do programu Karty Dużej Rodziny. Apteki wykluczono także z miejskich czy gminnych programów wsparcia dla seniorów, bo informacja, że akceptują one lokalną kartę dla osób starszych, była zakazaną reklamą!
Tak, a warto pamiętać, że był to kolejny argument samorządu aptekarskiego. Nadmierne zażywanie leków jest nakręcane przez emitowane wszędzie reklamy leków OTC. To je powinno się ograniczyć, nie zaś reklamę samych aptek. Prawdziwym celem tego zakazu nie była troska o pacjenta, lecz chęć zabicia jakiejkolwiek konkurencji między aptekami. Znika konkurencja, znika presja, by podnosić standard oferowanych usług, obniżać ceny itd. To proste.
Pacjenci oczekują zaś rzetelnych informacji o cenach, tak aby móc porównać ofertę kilku aptek i wybrać najkorzystniejszą. Nie chodzi o wciskanie komuś niepotrzebnych preparatów, ale o umożliwienie mu oszczędności. To prawo konsumenta w całej UE!
Mam nadzieję, że nie będziemy musieli tyle czekać. Liczę, że polscy ustawodawcy dostrzegą bezprawie i skutki AdA 2.0 nie tylko dla rynku czy właścicieli aptek, lecz także dla pacjentów i doprowadzą do jej jak najszybszego uchylenia. W końcu najważniejsze jest dobro pacjentów – to dla nich działają apteki, których liczba od wejścia Apteki dla aptekarza dramatycznie spada. ©℗