Dziś prawo reguluje jedynie maksymalną wysokość marży aptecznej dla leków recepturowych (preparatów sporządzanych samodzielnie przez farmaceutów, zgodnie z recepturą zapisaną przez lekarza). Nie istnieją natomiast żadne limity dotyczące marży hurtowej na surowce, akcesoria i opakowania niezbędne do wytworzenia tego rodzaju preparatów. Z przedstawionych przez Ministerstwo Zdrowia (MZ) danych wynika, że taki stan rzeczy w przeszłości prowadził do licznych sytuacji, w których cena medykamentu sporządzonego na zamówienie wielokrotnie przekraczała cenę gotowego preparatu.

W ocenie skutków regulacji (OSR) do projektu nowelizacji ustawy o refundacji leków, środków spożywczych specjalnego przeznaczenia żywieniowego oraz wyrobów medycznych (nr z wykazu: UD187), określanej jako SZNUR (dawniej szybka, dziś: szeroka nowelizacja ustawy refundacyjnej), padają konkretne przykłady. Butelka jałowa marki Eprus „zakupiona bezpośrednio od producenta kosztuje 5,24 zł brutto. Tymczasem podczas wycen leków recepturowych sporządzonych z użyciem tego opakowania sprawozdawana jest średnia cena 143,28 zł (w okresie styczeń – wrzesień 2024 r.). Jest to cena 27 razy wyższa niż cena oferowana podczas bezpośredniego zakupu od producenta” – pisze resort.

Nieprawidłowości badał również departament kontroli Narodowego Funduszu Zdrowia. „W latach 2020–2023 NFZ przeprowadził łącznie blisko 180 postępowań kontrolnych aptek i ok. 20 postępowań w obszarze ordynacji lekarskiej (wobec 57 lekarzy). Wszystkie dotyczyły leków recepturowych. Łączne skutki finansowe z tytułu wykrytych nieprawidłowości wyniosły ponad 18 mln zł” – czytamy na stronie NFZ.

Limity dopłat NFZ do leków recepturowych to za mało

Ujawnionym wówczas patologiom, wskutek których publiczny płatnik był obciążany kosztami sporządzenia np. maści za kilkadziesiąt tys. zł (podczas gdy jej realna wartość była wielokrotnie niższa), miała zapobiec nowelizacja ustawy refundacyjnej z 2023 r. Zdaniem Tomasza Kaczyńskiego, radcy prawnego i partnera w kancelarii Rymarz Zdort Maruta, rozwiązała ona problem zawyżania cen.

– Wprowadzono tzw. limit finansowania, czyli poziom, do którego za lek recepturowy płaci NFZ, a nie pacjent. W wyniku pojawiających się patologii w zakresie zawyżonych kosztów utensyliów niezbędnych do wytworzenia leków recepturowych, MZ postanowił objąć je także limitem finansowania – co wydaje się rozwiązaniem słusznym. Dzięki temu NFZ nie zapłaci za zbyt drogie składniki – wyjaśnia mec. Kaczyński.

Resortowi to jednak nie wystarczyło – w SZNUR do limitów dopłat postanowił dodać jeszcze sztywne marże hurtowe na składniki i utensylia niezbędne do sporządzenia leków recepturowych oraz ograniczyć marżę detaliczną do poziomu tzw. taxa laborum leku wykonywanego w warunkach niejałowych (jego poziom określa minister zdrowia w rozporządzeniu). Z OSR do ustawy wynika, że zmiana dotycząca samych tylko marży detalicznych w skali ośmiu miesięcy pozwoli zaoszczędzić NFZ ponad 27 mln zł.

– To przeregulowanie i krok za daleko. Już dziś aptekarze mówią, że produkowanie leków recepturowych się im nie opłaca. Po zmianach w prawie ten pogląd będzie zapewne jeszcze szerzej wyrażany. Dziwię się, że MZ zamiast punktowo zwalczyć patologię, postanowiło de facto całkowicie usztywnić system. Być może ograniczenie marż hurtowników i aptekarzy wynikało z chęci osiągnięcia oszczędności w budżecie NFZ, który nie jest w najlepszej kondycji – komentuje Kaczyński.

Samorząd aptekarski protestuje przeciwko marży hurtowej dla surowców aptecznych

– Będziemy składać poprawkę zmierzającą do utrzymania marży za leki recepturowe na obecnych zasadach. Przygotowany przez resort zdrowia przepis, który ustala marżę na sztywnym poziomie, sprawia, że de facto wytwarzanie leków recepturowych przestanie być opłacalne. Apteki zrezygnują z ich produkcji, a ta dziedzina farmacji stanie się martwa – mówi dr Marek Tomków, prezes Naczelnej Rady Aptekarskiej (NRA).

Nasz rozmówca przekonuje, że wejście w życie propozycji resortu zdrowia zrodzi dwojakie konsekwencje. Po pierwsze pacjenci mogą tracić łatwy dostęp do leków recepturowych, które są często – zwłaszcza w odniesieniu do małych dzieci – jedynymi preparatami do podania. Po drugie, na wypadek strategicznych zagrożeń czy jakichkolwiek awarii produkcja części leków nie będzie mogła zostać zastąpiona tą recepturową. – Uważam, że państwo powinno stać na straży leków recepturowych i myśleć o nich w kategoriach strategicznych – stwierdza prezes NRA.

– Już dziś NFZ nakłada na lekarzy, którzy przepisują leki recepturowe z refundacją, olbrzymie kary. To zaś, niestety, powoduje, że lekarze boją się przepisywać leki recepturowe. Koło się zamyka. Nie powinno się tak dziać – dodaje Marek Tomków.

Planowane zmiany nie są w smak również producentom leków. – Projekt nowelizacji ustawy refundacyjnej tzw. SZNUR, choć w wielu kwestiach bardzo dobry, to w kwestii leków recepturowych niestety zmierza w stronę miniaturyzacji tego rynku. Nie można ustalać sztywnej, niezmiennej marży. To w dalszej perspektywie może doprowadzić do zaniku leków recepturowych. Zaś ich zachowanie jest absolutnie kluczowe, bo często to jedyne leki, które można wykorzystać w leczeniu dzieci albo leczeniu chorób skórnych. Liczę, że resort złagodzi swoje podejście – mówi Irena Rej, prezes Izby Gospodarczej „Farmacja Polska”.

Zdaniem naszych rozmówców problemy może rodzić również tzw. receptariusz, czyli sztywny wykaz leków recepturowych, które będą podlegać finansowaniu przez NFZ.

– To ograniczenie listy produktów refundowanych, które mogą przepisywać lekarze. Jeśli okaże się, że danego leku nie ma w receptariuszu, a lekarz nie będzie mógł zapisać leku gotowego, to koszt receptury pokryje pacjent z własnej kieszeni. A to negatywnie wpływa na dostępność leków recepturowych – mówi mec. Kaczyński. ©℗

ikona lupy />
Produkcja będzie się mniej opłacać / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe