Zainspirowana przez premiera Donalda Tuska i założona przez miliardera Rafała Brzoskę inicjatywa SprawdzaMY ogłasza dzisiaj zakończenie pierwszego etapu swojej działalności i publikuje raport, w którym wylicza dotychczasowe osiągnięcia. Tempo prac nad zmianami w prawie, które mają doprowadzić do usunięcia zbędnych barier administracyjnych i zdjęcia z ramion przedsiębiorców ciążących na nich obowiązków, jest zawrotne.
Zgodnie z apelem premiera przedsiębiorcy wzięli sprawy w swoje ręce i przygotowali ponad 450 konkretnych propozycji na deregulację w niemal 300 ustawach. Rządowy zespół ds. deregulacji (RZD) rozpatrzył z nich równo 350 i zdecydował o uwzględnieniu 200. Większość z nich już skierowano do prac parlamentarnych, grupując je w 46 pakietów legislacyjnych (często w jednym projekcie ustawy znajdują się bowiem przepisy dotyczące kilku obszarów deregulacji).
Deregulacja - nie tylko działalność gospodarcza
– W toku prac postanowiliśmy porzucić pierwotne założenie, że projekt będzie dotyczył wyłącznie deregulacji dla przedsiębiorców. Szybko stało się jasne, że prawdziwa zmiana musi dotyczyć całego społeczeństwa – nie tylko dużych korporacji, ale przede wszystkim małych i średnich przedsiębiorców, obywateli, pracowników i klientów usług publicznych – wskazuje Adam Malinowski, koordynator projektu SprawdzaMY.
– Równolegle zmienił się charakter samych propozycji: z drobnych zmian rozporządzeń przeszliśmy do inicjatyw wymagających głębokich zmian ustawowych, często systemowych – dodaje.
Deregulacja obejmuje obszary podlegające pod wszystkie resorty. Najwięcej przekazanych stronie rządowej propozycji rozszczelnienia prawa dotyczy podatków i finansów publicznych (178 propozycji). Na drugim miejscu znalazły się sądownictwo i administracja (równo 100 propozycji). Podium zamyka zdrowie i usługi społeczne (71 propozycji), a tuż pod nim uplasowała się energetyka i środowisko (62 propozycje).
– Chcę to stanowczo podkreślić: rząd podjął się intensywnej i odważnej współpracy ze stroną społeczną, oddelegował do tego zadania specjalny zespół, co więcej – strona rządowa zgodziła się co tydzień omawiać nowe pakiety propozycji, które do momentu prezentacji były zawsze niewiadomą dla administracji publicznej. Ale to nie wszystko – RZD przyjął i utrzymał zawrotne tempo prac, jakiego wymagał ambitny cel studniowego sprintu narzuconego przez zespół SprawdzaMY – wyjaśnia Jacek Socha, koordynator SprawdzaMY.
Deregulacja prawa z pominięciem konsultacji publicznych
Autorzy raportu chwalą się m.in. pomysłem wprowadzenia domniemania niewinności podatnika, uproszczeniem procedury odzyskiwania wierzytelności przez małe firmy czy dekryminalizacją obrotu gospodarczego.
– Idea spontanicznej i oddolnej deregulacji brzmi pięknie. Rodzi jednak bardzo konkretne zagrożenia. Po pierwsze – lobbing i forsowanie rozwiązań korzystnych dla konkretnych grup. Bez odgórnego odsiewu bardzo łatwo dochodzi do usuwania z systemu przepisów, których zniknięcie jest na rękę danym beneficjentom, ale już nie całemu społeczeństwu. Mądrą deregulację powinny poprzedzać społeczne analizy – mówi dr hab. Krzysztof Koźmiński, radca prawny, profesor Uniwersytetu Warszawskiego oraz kierownik Zakładu Ekonomicznej Analizy Prawa i Centrum Oceny Skutków Regulacji na UW.
Podobne wątpliwości ma także Bartosz Kwiatkowski, prawnik i dyrektor fundacji Frank Bold oraz ekspert ds. przejrzystości życia publicznego i prawa ochrony środowiska. Według jego wstępnej oceny istnienie zespołu SprawdzaMY najpewniej nie narusza ustawy o działalności lobbingowej, ale budzi pewne pytania.
– Jest to dla mnie niepokojące, że określona grupa przedsiębiorców zostaje poproszona przez premiera o przygotowanie przepisów, które są ekspresowo procedowane. Odbywa się to bez szerokich konsultacji publicznych. W przypadku wielu projektów w ogóle ich nie ma, w przypadku innych zwykły 21-dniowy termin konsultacji został skrócony do tygodnia albo trzech dni z uwagi na konieczność pilnego wdrożenia zmian. Deregulacja, wbrew propagandowym hasłom, nie zawsze niesie same korzyści – mówi Kwiatkowski.
Deregulacja to rozchwianie systemu?
Według prof. Koźmińskiego prowadzona dziś akcja deregulacyjna prowadzi do rozchwiania, czy wręcz poważnej niestabilności systemu prawa. – Najgorsze jest to, że wyjmuje się pojedyncze elementy większej układanki – usuwa się konkretne procedury i demontuje bezpieczniki ładu prawnego. Nie tak to powinno wyglądać. Brakuje systematyki w podejściu do zmian i ich całościowego oglądu – przestrzega.
– Mam wrażenie, że nikt nie czuwa nad spójnością deregulacji, która często idzie w kontrze do zapowiedzi rządu z umowy koalicyjnej, czyli tzw. 100 konkretów. To raczej zlepek przeróżnych propozycji, zmierzających w dowolne kierunki, często niespójnych, nawet w ramach jednego aktu prawa. Można by zapytać, czy nie narusza to konstytucji i zasad techniki prawodawczej, z których wynika, że ustawa może regulować pewną konkretną dziedzinę życia społecznego. Trudno za taką dziedzinę uznać deregulację jako taką – przekonuje Bartosz Kwiatkowski.
Nasz rozmówca wskazuje wpadki, które zaliczono w ramach akcji deregulacyjnej. – Przykładowo w projekcie o nr UDER 32 początkowo zamierzano odebrać organizacjom pozarządowym prawo do sądu oraz ze szkodą dla Poczty Polskiej zmienić zasady doręczania przesyłek sądowych. Pod wpływem społecznej presji wycofano się z obu tych rozwiązań – przypomina.
– Deregulacyjny szał donikąd nie prowadzi. Możemy się obudzić w stanie prawnym, w którym nie ma już przepisów służących czemuś ważnemu, chroniących obywateli przed niekorzystnymi dla nich sytuacjami. Wydaje się, że nawet sam rząd nie wie do końca co proceduje. Symptomatyczna dla tego procesu była sytuacja z projektem deregulującym ustawę o ochronie przyrody (UDER 25). Formalnie swoimi nazwiskiem sygnował go minister Mikołaj Dorożała. Po apelach ze strony organizacji pozarządowych, ten sam minister ogłosił, że wykrył oraz zatrzymał szkodliwe zmiany w prawie i określił je mianem lex Szyszko 2.0. Czy zatem nie zdawał sobie sprawy z tego, co uprzednio podpisał? – pyta Bartosz Kwiatkowski.
Profesor Koźmiński nie ma złudzeń co do trwałości rozwiązań wypracowanych w ramach akcji „deregulacja”.
– Nie prognozuję, żeby wprowadzana dziś deregulacja długo się utrzymała. Zapewne za jakiś czas specjaliści z poszczególnych ministerstw zorientują się do czego doprowadziło wybiórcze usuwanie konkretnych przepisów. Wówczas ze zdwojoną siłą przeprowadzą ofensywę regulacyjną. W jej ramach bardzo szczegółowo i restrykcyjnie będzie się łatało dziury, które w systemie prawnym wytworzył zespół Rafała Brzoski – mówi Koźmiński. ©℗