Czy polski Netflix będzie miał tę samą ofertę, co niemiecki albo francuski? Czy zobaczymy premiery kinowe w tym samym czasie, co nasi sąsiedzi na zachodzie Unii Europejskiej? Jeśli Komisja Europejska posłucha przedstawicieli branży audiowizualnej – to nie. Bo akurat w kwestii geoblokowania branża jest wyjątkowo zgodna i chce jego utrzymania.

Komisja Europejska robi przegląd rozporządzenia

Kwestia ewentualnego wprowadzenia zakazu nieuzasadnionego blokowania geograficznego na usługi audiowizualne i inne usługi online, których główną cechą jest zapewnienie dostępu do treści chronionych prawem autorskim, pojawiła się przy okazji dokonywanego przez KE przeglądu unijnego rozporządzenia w sprawie blokowania geograficznego (2018/302).

Jego celem jest zapewnienie zarówno osobom fizycznym, jak i przedsiębiorstwom lepszych warunków dostępu do towarów i usług – bez dyskryminacji ze względu na przynależność państwową klienta, jego miejsce zamieszkania lub miejsce prowadzenia działalności. Dlatego od wejścia w życie tej regulacji sklepy internetowe muszą zapewniać wszystkim klientom z UE równy dostęp do każdej wersji językowej swoich platform i możliwość dokonania zakupu na oferowanych tam warunkach.

- Unia Europejska zakazała geoblokowania, aby urzeczywistnić realizację unijnej swobody przepływu towarów i usług – tłumaczy Wojciech Szymczak, radca prawny, partner w Kancelarii Prawnej Media. - Przed przyjęciem rozporządzenia w 2018 r. zdarzało się bowiem, że przedsiębiorcy różnicowali swoją ofertę kierowaną do poszczególnych państw członkowskich UE – w szczególności dostosowywali ceny towarów i usług do siły nabywczej w danym kraju. W przypadku stron internetowych dochodziło do przekierowania konsumenta na jej odpowiednią wersję albo wyświetlenia informacji o niedostępności oferty. Po wejściu w życie rozporządzenia takie działania stały się niedozwolone – wyjaśnia.

Od zakazu geoblokowania przewidziano jednak wyjątki – m.in. dla treści audiowizualnych. - Dodatkowo wyraźnie zastrzega się, że rozporządzenie o zakazie geoblokowania pozostaje bez wpływu na przepisy mające zastosowanie w dziedzinie praw autorskich i praw pokrewnych – zaznacza Wojciech Szymczak.

Dalszy los wyjątków od zakazu geoblokowania

Czy to się zmieni? Wojciech Szymczak wskazuje, że pierwotnie uzasadnieniem dla utrzymania dopuszczalności geograficznego blokowania usług audiowizualnych był charakter tego rynku, opierającego się na licencjach terytorialnych. - W praktyce uprawnieni udzielają licencji na terytoria określonych państw, często na wyłączność, różnym podmiotom. Dzięki temu z jednej strony twórcy mogą zwielokrotnić swoje korzyści, zaś użytkownicy mogą nabyć jedynie taki zakres praw, jakim są zainteresowani – na ogół im większa liczba terytoriów, tym wyższa opłata licencyjna - stwierdza. Dodaje, że prawo autorskie w UE nie jest w pełni zharmonizowane, stąd dokładne warunki i skutki udzielenia i nabycia licencji każdorazowo muszą być rozpatrywane z perspektywy każdego państwa członkowskiego z osobna.

W 2020 r., po pierwszym przeglądzie przepisów, KE nie przedstawiła konkretnych propozycji zmian. Podkreśliła bowiem „potrzebę dalszej analizy dynamicznego wpływu na zachęty inwestycyjne w zakresie produkcji nowych treści”. Efekty zobaczymy, gdy Komisja przyjmie pełną ocenę rozporządzenia - co planuje na IV kwartał tego roku. Na razie przeprowadziła w tej sprawie konsultacje. Wzięła w nich udział także polska branża audiowizualna – a problem rozszerzenia zakazu geoblokowania na filmy i seriale jest najczęściej podnoszonym w opiniach.

Branża audiowizualna staje w obronie terytorialności

- Twórcy, producenci, dystrybutorzy, nadawcy mówią w tej sprawie jednym głosem, bo zniesienie wyłączenia dla produkcji audiowizualnej byłoby dla wszystkich katastrofalne – stwierdza Dominik Skoczek, dyrektor Związku Autorów i Producentów Audiowizualnych przy Stowarzyszeniu Filmowców Polskich (SFP-ZAPA).

- Wszystkie modele biznesowe w sektorze audiowizualnym są generalnie oparte na zasadzie terytorializmu i terytorialnego zakresu nabywania praw autorskich – podkreśla. Gdyby miejsce odrębnych licencji na filmy w poszczególnych państwach UE zajęła uniwersalna licencja unijna, budżety filmowe przestałyby się spinać.

- Jedna paneuropejska licencja nie zrównoważy sumy licencji w poszczególnych krajach. Powstałyby więc problemy w finansowaniu produkcji filmowej. Taka działalność nie opłacałoby się większości europejskich producentów. Na kręcenie filmów stać byłoby już tylko wielkie studia filmowe. Zaszkodziłoby to m.in. polskiej produkcji eksportowej. Nie powstawałyby też filmy artystyczne – przewiduje Dominik Skoczek.

W konsultacjach SFP-ZAPA wskazała, że zakaz blokowania geograficznego treści audiowizualnych będzie oznaczał konieczność uzyskiwania licencji na filmy i seriale obejmujących całą UE, a nie – jak obecnie – tylko poszczególne państwa. „Dla podmiotów z mniejszych rynków, takich jak Polska, nabycie ogólnoeuropejskich licencji okaże się zbyt kosztowne, co spowoduje wzrost znaczenia treści oferowanych przez podmioty zagraniczne” – stwierdza ta organizacja zbiorowego zarządzania.

Krajowa Izba Producentów Audiowizualnych zauważyła, że oprócz funkcji gospodarczej licencjonowanie terytorialne odgrywa też zasadniczą rolę „w ochronie europejskiej różnorodności kulturowej”. Firma Best Film zajmująca się dystrybucją stwierdziła zaś, że zakaz geoblokowania pogorszyłby sytuację małych i średnich przedsiębiorstw. Na „ogromną utratę dochodów i mniejszą różnorodność” repertuaru wskazało z kolei Polskie Stowarzyszenie Nowe Kina - skupiające m.in. największe sieci kinowe: Helios, Cinema City i Multikino.

Dlaczego branża audiowizualna broni geoblokowania?

- Geoblokowanie jest podstawowym elementem pozwalającym producentom finansować filmy – mówi Joanna Szymańska, producentka filmowa, prezeska Polskiej Gildii Producentów. - Dotyczy to zwłaszcza koprodukcji międzynarodowych, do których prawa sprzedaje się na różne terytoria. Każde terytorium oznacza potencjalnych koproducentów i potencjalnych dystrybutorów, których można pozyskać do współpracy i tym samym sprawić, że budżet filmu się zamknie – wyjaśnia. Bez terytorializmu praw nie byłoby to możliwe.

- Brak geoblokowania spowodowałby rozpad funkcjonującego od kilku dekad systemu finansowania produkcji filmowej, zwłaszcza tej ambitnej, artystycznej – stwierdza Joanna Szymańska. - Bez systemu europejskiej koprodukcji i bez geoblokowania mogłoby nie być więcej takich filmów, jak „Boże Ciało” czy „Zielona granica” – wskazuje Joanna Szymańska.

Dodaje, że utrzymanie geoblokowania ma znaczenie także dla filmów bez dystrybucji zagranicznej. - Ta zasada pozwala utrzymać konkurencję na rynku – podkreśla. Inaczej pozostaliby na nim wyłącznie globalni gracze i wszyscy musieliby przyjąć ich warunki i repertuar.

- A zawsze dobrze jest mieć wybór. Konkurencja i różnorodność służą każdej branży. Ponadto kultura ma wartość nie tylko ekonomiczną, kultura ma również wartość społeczną. Ambitne, nieco trudniejsze filmy nie przyciągają masowej widowni, ale to nie oznacza, że nie powinny powstawać. Dla globalnych graczy głównym kryterium są subskrypcje i jak najwyższa oglądalność. Za polityką kulturalną państwa powinny jednak stać również inne argumenty – podsumowuje Joanna Szymańska.

Czy zakaz geoblokowania filmów da konsumentom większy wybór?

Na uwagę, że bez geoblokowania polscy kinomani i abonenci platform VOD mieliby dostęp do takiego samego repertuaru jak widzowie w Niemczech czy Francji, Dominik Skoczek wskazuje, że byłyby to złudne korzyści.

- Tak naprawdę konsument nie miałby wcale większego wyboru filmów i seriali. Wręcz przeciwnie, bo byłoby mniej pieniędzy na produkcję lokalną – argumentuje. – Filmy byłyby bardziej kosmopolityczne. Różnorodność kulturowa byłaby zagrożona. Nikt by nie zyskał na zakazie geoblokowania treści audiowizualnych – podkreśla.

Mimo to pomysł co jakiś czas wraca. - I sektor audiowizualny zgodnie z nim walczy. Mam nadzieję, że tym razem też wygramy – mówi Dominik Skoczek.

Wojciech Szymczak uważa, że na kierunek oceny rozporządzenia, nad którą pracuje Komisja Europejska, może wpłynąć rezolucja Parlamentu Europejskiego z 2023 r. Stwierdzono w niej, że „objęcie usług audiowizualnych rozporządzeniem w sprawie blokowania geograficznego doprowadziłoby do znacznej utraty dochodów, zagroziłoby inwestycjom w nowe treści, a jednocześnie ograniczyłoby swobodę zawierania umów i różnorodność kulturową w produkcji, dystrybucji, promocji i prezentowaniu treści”.

- W konsekwencji podkreślono, że „takie rozszerzenie zakresu stosowania rozporządzenia doprowadziłoby do spadku liczby kanałów dystrybucji, a ostatecznie – do wzrostu cen dla konsumentów”. Zalecono podjęcie bardziej punktowych działań, sprzyjających zwiększeniu transgranicznej dostępności utworów - wskazuje Wojciech Szymczak.