Myślę, że ma duże znaczenie, bo jedno z istotniejszych zagadnień, które pojawia się przy okazji sporów frankowych, dotyczy tego, czy (i ewentualnie jak) banki mogą stosować prawo zatrzymania. Natomiast charakter wzajemny umowy otwiera drogę do analizy dopuszczalności i warunków stosowania prawa zatrzymania.
W wyroku z 8 maja 2024 r. w sprawie C – 424/22 TSUE powiedział, że przepisy unijnego prawa stoją na przeszkodzie takiej wykładni prawa krajowego, która powoduje, że prawo zatrzymania prowadzi do uzależnienia przysługującej konsumentowi możliwości uzyskania przez niego zapłaty kwot, które zasądzono od instytucji, od równoczesnego zaoferowania przez konsumenta zwrotu albo zabezpieczenia całości świadczenia otrzymanego od tej instytucji przez konsumenta, niezależnie od spłat dokonanych już po wykonaniu tej umowy.
To, co mówi TSUE, jest dosyć proste. To jasne, że bank dokonując rozliczenia i powołując się na prawo zatrzymania musi uwzględnić spłaty, których dokonał konsument. TSUE mówi tylko, że prawo zatrzymania nie może doprowadzić do retencji tego, co należy się kredytobiorcy. Zaś pełnomocnicy kredytobiorców chcą, by ci dostali od banku zarówno wszelkich spłat, obejmujących prowizje, odsetki, ale również kapitał. Innymi słowy: kredytobiorca miałby dostać kapitał dwa razy: po raz pierwszy przy uruchomieniu kredytu i drugi raz po unieważnieniu umowy kredytowej. To byłoby skrajnie nieuczciwe i wykraczałoby poza interes (roszczenie) kredytobiorcy. Moim zdaniem TSUE nie zabrania stosowania prawa zatrzymania, które przeciwdziała takiej niesprawiedliwej sytuacji.
Zgadzam się z wyrokiem z 28 lutego i tym składem (złożonym z prawidłowo powołanych sędziów SN), który uznał umowę bankową za umowę wzajemną. Jestem wierny temu poglądowi od lat – on też dominuje w literaturze i doktrynie. Bank nie po to się zobowiązuje dać kapitał kredytobiorcy, żeby ten po latach go zwrócił, lecz po to, by zarobić na wartości pieniądza w czasie w postaci uzyskania prowizji i odsetek, czyli wynagrodzenia za świadczenie banku. Kredytobiorca zaś płaci za to, by dostać kapitał zanim na niego zarobi. Innymi słowy: bank udziela kredytu po to, żeby uzyskać świadczenie od drugiej strony i wzajemnie. SN trafnie więc uznaje umowę bankową za wzajemną, a nie jedynie dwustronnie zobowiązującą. Czekam na to, co znajdzie się w uzasadnieniu do tej uchwały z 28 lutego – mam nadzieję, że SN da w nim wskazówki, jak należy rozumieć prawo zatrzymania w kontekście umów kredytowych.
Prowadziłem kiedyś sprawę dotyczącą nieruchomości podzielonej na pięć działek. Jeden skład SN wydał orzeczenie w zakresie trzech działek, a inny skład w zakresie dwóch pozostałych. Wyroki były zupełnie odmienne. Tak to niestety niekiedy wygląda. Ale w tym przypadku moim zdaniem błędną wykładnię prezentują tzw. składy neosędziowskie, które wydali zarówno uchwałę z 19 czerwca 2024 r., jak również z 5 marca 2025 r. Choć w tej sprawie pierwszoplanowe są względy merytoryczne, liczę jednak, że z czasem uda się nam wdrożyć zalecenia z wyroku pilotażowego Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w sprawie: Wałęsa przeciwko Polsce, co przynajmniej pozwoli przywrócić sprawność systemową i część sprzeczności wyeliminować.
To nieprawdziwe uproszczenie. Mądrze stosowane prawo zatrzymania upraszcza i urealnia rozliczenia. To jest zupełnie oczywiste, że jeżeli bank zwraca kredytobiorcy wszystkie raty z prowizją i z odsetkami, to w nich jest też kwota główna kredytu tj. spłacony kapitał. A przecież kredytobiorca dostał go przy uruchomieniu kredytu, musi go spłacić i nie ma ponownego roszczenia o kapitał, bo nie należy mu się drugi raz.
TSUE powiedział, że bank musi uwzględnić to, co już pobrał od klienta, bo nie może żądać „niezależnie od spłat”. Jeśli zatem kredytobiorca spłacił kapitał, retencja może nastąpić tylko do tej wysokości. Nie mamy też sygnalizowanego przez TSUE problemu, że retencja niweczyłaby „prawo do uzyskania odsetek za opóźnienie” przez konsumenta. Kredytobiorca może dostać kapitał kredytu tylko jeden raz i podlega zwrotowi, a więc odsetki spłaconego kapitału mu przysługują. Moim zdaniem właściwie rozumiane i stosowane prawo zatrzymania ułatwia rozliczenie między tymi dwoma stronami umowy.
Nie wypada mi komentować tych przepisów, bo jako członek komisji kodyfikacyjnej brałem udział w ich przygotowaniu. Mogę jednak powiedzieć, że bardziej podoba mi się uchwała SN z 28 lutego niż zaproponowane w tym projekcie uproszczenia procesowe. Uznając bowiem umowę kredytową za wzajemną, otwiera się drogę do dokonania wszystkich rozliczeń między bankiem a kredytobiorcą w ramach jednego postępowania, a właściwie interpretowane i stosowane prawo zatrzymania oszczędza nam niepotrzebnego dublowania postępowań po unieważnieniu umowy kredytowej.
Moim zdaniem uchwała SN z 28 lutego ma szansę rozwiązać ten problem w większym stopniu niż uproszczenia procesowe przewidziane dla pozwów frankowych. Wszystko zależy jednak od tego, jak będzie napisane uzasadnienie do tej uchwały. Osobiście uważam, że właściwie rozumiane i stosowane rozwiązanie materialno-prawne, które pozwala rozliczyć wszystkie roszczenia w jednym postępowaniu, daje więcej korzyści niż podyktowana zatorem w sądach proteza procesu frankowego, upraszczająca procedurę i ograniczająca gwarancje do minimum, w której zanika rzeczywista funkcja sądu.
Mądrze napisane uzasadnienie do tej uchwały może doprowadzić do stworzenia podstaw do rozliczenia w ramach jednego postępowania. Zniknie wówczas bat, który ustawodawca i sądy same na siebie ukręciły w ramach tzw. teorii dwóch kognicji. W wielu przypadkach nie będzie trzeba przeprowadzać dwóch osobnych postępowań – najpierw o zwrot całej kwoty kapitału i odsetek dla kredytobiorcy, a następnie o zwrot kapitału do banku.
Chyba nie mógł zapobiec w ten sposób zatorom w sądzie. Ustawodawca nie zrobił w sprawie kredytów frankowych nic. Problem z frankowiczami pozostał więc w sądach, które powoli – bo tak młyny sprawiedliwości mielą – doprowadziły do wykształcenia bogatego orzecznictwa TSUE. Nie wiedzieliśmy np. czy upadek klauzuli powoduje upadek umowy, na czym polega opcjonalność uprawnienia konsumenta, czy bank może pobierać jakąkolwiek opłatę za tzw. bezumowne korzystanie z kapitału, w jakim zakresie można stosować prawo zatrzymania. Dzisiaj sytuacja się wyklarowała. Czy słusznie? Nie wiem. Ale w jakiś sposób się wyklarowała.
Pozostała jedynie kwestia rozliczeń między bankiem a kredytobiorcą. To, co według mnie wynika z uchwały SN z 28 lutego, daje nadzieję na załatwienie wszystkiego w ramach jednego postępowania. To chyba lepszy pomysł na wyjście z impasu niż uproszczony „sąd na niby”, wprowadzany w imię szybkości postępowania. ©℗