W przypadku kredytów konsumenckich fala pozwów będzie dużo większa niż w przypadku frankowych - mówi adwokat Karolina Pilawska. Prawniczka prognozuje, że wyrok TSUE z 13 lutego 2025 r. skłoni miliony kredytobiorców do walki przeciwko bankom

W minionym tygodniu Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej wydał wyrok w polskiej sprawie dotyczącej sankcji kredytu darmowego (sprawa C-472/23). Co on oznacza dla kredytobiorców?
ikona lupy />
Karolina Pilawska, adwokat z kancelarii Pilawska Zorski / Materiały prasowe / fot. Materiały prasowe

Najprościej mówiąc, oznacza tyle, że mogą zacząć skutecznie ubiegać się o podważenie swoich umów kredytów i pożyczek gotówkowych. Dotąd wielu kredytobiorców wstrzymywało się z działaniem, w oczekiwaniu na stanowisko TSUE. Orzeczenie jest przełomowe przede wszystkim dlatego, że Trybunał wypowiedział się o SKD po raz pierwszy w polskiej sprawie, choć wciąż nie padły odpowiedzi na najbardziej nurtujące nas pytania. Wiadomo jednak, jak będą się kształtowały kolejne orzeczenia.

Co powiedział TSUE?

Jak?

Na korzyść kredytobiorców. Pierwsze z pytań, na które odpowiedział w czwartek TSUE, zostało zadane dosyć niefortunnie – bowiem sąd zapytał o stosunkowo rzadko występującą sytuację, tj. zawyżenie w umowie RRSO. Zazwyczaj banki zaniżają RRSO i wówczas zastosowanie SKD jest jak najbardziej zasadne.

Odpowiedź na drugie pytanie jest zgodna z oczekiwaniami – zmiana wysokości kosztów ponoszonych przez klienta na przestrzeni lat wykonywania umowy kredytowej została uznana za postanowienie, które jest nieuczciwe i które może skutkować SKD. Trybunał wskazał, że koszty, a przede wszystkim okoliczności i czynniki, w jakich koszty te mogą ulec zmianie, muszą być przedstawione w sposób jasny, prosty, zrozumiały i przede wszystkim przejrzysty dla klienta. Konsument musi być w stanie przewidzieć, jak wiele będzie musiał zapłacić bankowi albo instytucji parabankowej.

Najciekawsza jest odpowiedź na pytanie trzecie – wbrew temu, co twierdzą banki, TSUE wskazał, że stosowanie SKD w sposób maksymalny niezależnie od wagi naruszenia w umowie jest zasadne zawsze, gdy dochodzi do pokrzywdzenia kredytobiorcy.

Niektórzy polscy sędziowie starają się złagodzić moc oddziaływania SKD – wyłączając jej zastosowanie w przypadku błahych naruszeń. TSUE stawia tamę takiemu podejściu i mówi, że nie ma żadnych przeszkód, by pozbawić banki zysku, gdy te umieszczają w umowach sprzeczne z prawem postanowienia.

Związek Banków Polskich (ZBP) interpretuje to inaczej i stwierdza, że „wyrok potwierdza słuszność i konieczność zmiany przepisów o nieproporcjonalnej SKD w Polsce, która obecnie jest wykorzystywana instrumentalnie przez parakancelarie”.

W tej konkretnej sprawie przeciwko bankowi występowała firma windykacyjna Lexitor, której działalność polega na skupowaniu roszczeń. To oczywiście budzi również moje zastrzeżenia, bo de facto w tej sprawie po obu stronach barykady mamy przedsiębiorców: bank i firmę odszkodowawczą. Z drugiej strony, jeśli konsument nie chce prowadzić postępowania sądowego, bo np. go na to nie stać, to dlaczego odbierać mu prawo do sprzedaży takiego roszczenia? Kwestia cesji jest już zresztą przedmiotem innego pytania prejudycjalnego do TSUE.

Sektor bankowy buduje swoją komunikację w oparciu o przekaz, że na SKD dorabiają się parakancelarie. To nie do końca prawda, bo SKD ma służyć przede wszystkim kredytobiorcom, dlatego absolutnie nie można podchodzić do tej sprawy w zerojedynkowy sposób, zaproponowany przez ZBP. Trybunał jasno stwierdził, że SKD jest proporcjonalna i stanowisko ZBP stoi w sprzeczności z tezami tego orzeczenia.

Kredytobiorcy sprzedają swoje roszczenia firmom odszkodowawczym

Czy TSUE powinien ograniczyć możliwość powoływania się na SKD w przypadku cesji roszczeń bankowych?

Myślę, że TSUE może wydać w tej sprawie rewolucyjny wyrok. Kluczowym aspektem będzie to, za ile te roszczenia są sprzedawane – przykładowo 50 proc. wartości, czy też zaledwie 10 proc. Pytanie zadane TSUE dotyczy też samej umowy cesji, często bowiem jest tak, że pomimo cesji koszty postępowania w przypadku niepowodzenia są przerzucane na klienta. Niestety rynek usług prawnych w Polsce wygląda jak wygląda. Można prowadzić kancelarię bez jakichkolwiek uprawnień.

Co pani jako profesjonalny adwokat sądzi o możliwości występowania przez parakancelarie przeciwko bankom w miejsce i na prawach konsumenta?

Uważam, że spółki handlowe nie powinny móc korzystać z tej samej ochrony co konsumenci. Zwłaszcza że kredytobiorcy, którzy sprzedają swoje roszczenia, często nie są w ogóle świadomi tego, ile finalnie zyska spółka, prowadząc taki proces. Myślę, że przydałaby się ingerencja ustawodawcy, który ograniczyłby proceder skupowania roszczeń od kredytobiorców po zaniżonych stawkach.

Jako profesjonalistka dodam, że komunikat ZBP, w którym mowa właśnie o parakancelariach dorabiających się na SKD, jest dla mnie krzywdzący, bo trafiam niejako do tego samego worka co te podmioty. Tymczasem jako adwokat reprezentuję bezpośrednio kredytobiorców i robię to z zachowaniem najwyższych standardów oraz kodeksem etyki zawodu.

Co czeka banki

Z danych ZBP wynika, że do tej pory ponad 80 proc. spraw z powołaniem się na SKD wygrywały banki. Czy po tym wyroku TSUE ten trend się odwróci?

Myślę, że na pewno w kolejnych miesiącach będziemy mieć do czynienia z odwróceniem tego trendu. Póki co większość sędziów nie wie, jak rozstrzygać, i zawiesza postępowania właśnie do czasu uzyskania odpowiedzi z TSUE. Kluczowe będą zapewne odpowiedzi na pytania zadane w ubiegłe wakacje przez Sąd Rejonowy dla Łodzi-Śródmieścia w Łodzi.

Czy podobnie jak w przypadku spraw frankowych czeka nas lawina pozwów, która zablokuje sądy?

Prognozuję, że w tym przypadku fala pozwów będzie naprawdę dużo większa. Chodzi przecież nie o kilkaset tysięcy umów kredytowych, ale o ponad 18 mln umów, także chwilówek udzielanych przez instytucje parabankowe. Dziś w sądach jest ok. 12 tys. spraw – to kropla w morzu tego, co nas czeka.

Resort sprawiedliwości przygotował ustawę frankową poniewczasie. Czy w przypadku SKD powinno się podjąć analogiczne działania wcześniej, by zapobiec zatorom w sądach?

Mam duże wątpliwości, czy ustawa frankowa komukolwiek pomaga. Delikatnie mówiąc, uważam, że resort sprawiedliwości chce postawić na głowie zasady postępowania cywilnego. Jako procesualistka patrzę na to ze zdumieniem. Nie sądzę, by podobne – naprawdę wątpliwe – rozwiązanie było potrzebne w przypadku spraw związanych z SKD. Tu pozwy trafią nie do kilku sądów okręgowych, ale do niemal wszystkich sądów rejonowych w całym kraju – nie spodziewam się więc większych zatorów.

Sankcja kredytu darmowego - trwają prace nad zmianami w prawie

Prezes UOKiK przygotowuje ustawę, w której mają znaleźć się przepisy modyfikujące SKD – możliwość powoływania się na nią ma zostać ograniczona. Czy to zgodne z czwartkowym wyrokiem TSUE?

Zapewne nie, dzisiejsze orzeczenie mówi jasno, że SKD jest zgodna z unijnym prawem i nie powinno się jej ograniczać. Diabeł tkwi jednak w szczegółach – nie wiadomo, jak ostatecznie będą wyglądały przepisy przygotowywane przez prezesa UOKiK. Każdy obywatel ma jednak prawo do sprawiedliwości, a wrzucanie teraz ustawy, która być może z mocą wsteczną zablokuje możliwość powoływania się na SKD, wydaje się mieć niewiele wspólnego ze sprawiedliwością.

Banki mówią, że niesprawiedliwe jest dotkliwie karanie ich za choćby błahe pomyłki w umowach. Według ZBP sankcja powinna być stopniowalna i proporcjonalna do naruszenia.

Z mojego punktu widzenia jest to absurdalne. Banki działają nie fair wobec swoich klientów – w sposób nieuczciwy i nietransparentny, a potem mają pretensje, że muszą ponieść konsekwencje takich działań. Gdzie w tym logika? Nic nie stoi przecież na przeszkodzie, by umowy sporządzano w sposób pozbawiony wad. Proszę zwrócić uwagę, że w nowych umowach trudno doszukać się jakichkolwiek wad prawnych. To pokazuje, że jak się chce, to można. Problem w tym, że banki zaczęły grać uczciwie dopiero wtedy, gdy problem z SKD pojawił się na horyzoncie. Dlaczego nie można było od początku oferować kredytobiorcom takich umów jak dziś?

Warto dodać, że dziś, w celu zamknięcia możliwości skorzystania z SKD, banki zaczęły oferować swoim klientom wymianę starych wadliwych i niekorzystnych umów na nowe umowy, całkowicie zgodne z prawem. Nie rekomenduję jednak godzenia się na taki układ – wtedy bowiem znika możliwość skorzystania z SKD.

Nieoficjalnie ze strony banków słychać, że koszty umarzanych masowo umów poniesiemy wszyscy. Zaś bankom już niedługo albo nie będzie w ogóle opłacało się udzielać kredytów albo będą one bardzo drogie.

Nie jest to dla mnie żaden argument. Nie można przerzucać odpowiedzialności na klientów, to bank powinien ponosić konsekwencje swojej nieuczciwej działalności. Dopóki sektor bankowy nie zrozumie, że lepiej zarobić mniej, ale w sposób transparentny, to rozmaite problemy prawne i finansowe będą cały czas aktualne. SKD to jedno, nie zapominajmy jednak, że na horyzoncie czai się kwestia WIBOR-u. W tej sprawie także niebawem wypowie się TSUE.

©℗

Rozmawiał Adam Pantak