Ministerstwo Rozwoju i Technologii przygotowuje projekt ustawy o rozwiązaniach służących zwiększeniu dostępności gruntów pod cele mieszkaniowe. To w nim ma się znaleźć przepis ograniczający możliwość składania odwołań od decyzji o pozwoleniu na budowę. Poinformował o tym wiceminister rozwoju Jacek Tomczak, przedstawiając na posiedzeniu sejmowej komisji infrastruktury propozycje rządu, służące usprawnieniu procesu inwestycyjnego.
– W projekcie znajdzie się zmiana przepisów zobowiązujących strony niezadowolone z rozstrzygnięć wydawanych przez organy administracji publicznej na podstawie prawa do jednoznacznego określenia w odwołaniach i zażaleniach zakresu żądania oraz wskazania dowodów uzasadniających to żądanie. Ta zmiana ma na celu ograniczenie składania odwołań czy zażaleń w celu nie ochrony własnych praw, a jedynie po to, by wydłużyć i utrudnić proces inwestycyjny – powiedział wiceminister Tomczak.
Jeśli odwołanie nie spełni wskazanych wymogów formalnych, to odwołujący zostanie wezwany do jego uzupełnienia w ciągu 14 dni.
– Dziś wystarczy napisać w odwołaniu: „nie zgadzam się z decyzją o pozwoleniu na budowę” i jest już rozpatrywane przez wojewodę jako organ drugiej instancji. Czas oczekiwania na rozpatrzenie to przynajmniej kilka miesięcy, a w tym czasie inwestor nie może rozpocząć budowy. Dopiero jeśli wojewoda utrzyma w mocy decyzję o pozwoleniu na budowę, to taka decyzja staje się ostateczna i inwestor może zaczynać prace budowlane. Przy czym jeśli zostanie zaskarżona do wojewódzkiego sądu administracyjnego, a inwestor budowę rozpocznie, to ryzykuje, że WSA lub NSA może uchylić decyzję o pozwoleniu na budowę i wtedy będzie zobowiązany wstrzymać wszelkie dalsze prace – mówi adwokat dr Joanna Barzykowska, wspólnik w kancelarii Graś i Wspólnicy, która chwali zapowiedź wprowadzenia wymogu uzasadnienia odwołania.
Postulat ograniczenia prawa do składania odwołań otwierał listę propozycji, mających zaradzić kryzysowi mieszkaniowemu, jakie inwestorzy, w tym gminne TBS-y i eksperci tworzący Platformę Mieszkaniowo -Budowlaną Pracodawców RP przedstawili politykom po wyborach w 2023 r.
– Pseudoorganizacje społeczne czy kancelarie docierają do sąsiadów inwestycji i nakłaniają ich do udzielenia im pełnomocnictwa, które pozwoli im złożyć odwołanie. Ponieważ nic to nie kosztuje, nie trzeba go też merytorycznie uzasadniać, to dlaczego tego nie robić, a jak się uda coś ugrać, to się mocodawcy z pełnomocnikami podzielą wyciągniętymi od deweloperów pieniędzmi. Oczekiwania idą w setki tysiące złotych. Osoby specjalizujące się w tej działalności przychodzą i otwarcie mówią, policzcie, ile stracicie na blokowaniu inwestycji. Zapłaćcie, a my wycofamy swój sprzeciw – wyjaśniał nam wówczas Konrad Płochocki, przewodniczący Platformy Mieszkaniowo-Budowlanej Pracodawców RP, wiceprezes Polskiego Związku Firm Deweloperskich.
Architekci i deweloperzy na tak
Zapowiedzianą przez ministra Tomczaka propozycję zaostrzenia przepisów chwalą deweloperzy i architekci.
– Ukrócenie nadmiarowych odwołań jest jednym z naszych postulatów. To jest bardzo dobre rozwiązanie. To oczywiście nie załatwi całej sprawy, ale ci, którzy odwołują się dla zasady, będą mieli trochę trudniej. Jednak ich prawa nie zostaną naruszone w żaden sposób, ponieważ jeśli ktoś się odwołuje, to ma przecież jakieś uzasadnienie. Szacuję, że ta zmiana spowoduje, że połowa odwołań może zostać przytemperowanych – skomentował na komisji infrastruktury zapowiedź zmiany prawa Piotr Fokczyński, prezes Izby Architektów RP.
– Straty, jakie są generowane przez tego typu protesty, można już chyba liczyć w miliardach złotych. Nie można tolerować szantażowania inwestorów i utrudniania realizacji inwestycji. Jesteśmy jedynym państwem w Europie, które pozwala bezkarnie i bez pobierania kaucji na blokowanie budów. Te działania przekładają się na końcową cenę metra kwadratowego – dodał Mariusz Ścisło ze Stowarzyszenia Architektów Polskich.
Zapowiedź ministra Tomczaka cieszy też Michała Leszczyńskiego, prawnika Polskiego Związku Firm Deweloperskich, który przypomina, że podobną zmianę planował już wprowadzić poprzedni rząd, ale nie zdążył.
Druga strona medalu
Wspomnienie tamtych propozycji wywołuje wątpliwości u Piotra Jarzyńskiego, prawnika z Kancelarii Prawnej Jarzyński & Wspólnicy, eksperta Komitetu ds. Nieruchomości Krajowej Izby Gospodarczej. Jego zdaniem, jeśli w ramach nowelizacji Prawa budowlanego powróci pomysł uregulowania szczególnych wymogów odwołań i zażaleń, to trzeba się zastanowić nad tą propozycją zarówno z punktu widzenia inwestora, jak i pozostałych stron postępowania.
– Również nieprofesjonalni i niedziałający przez fachowego pełnomocnika inwestorzy odwołują się od niekorzystnych dla siebie rozstrzygnięć. Rozumiem, co jest celem proponowanej zmiany. Przepis w tym względzie powinien być jednak precyzyjny i niepowodujący uznaniowości oceny, czy warunki formalne środka zaskarżenia zostały spełnione. Obawiam się, że wprowadzenie takiej regulacji wygeneruje dodatkową pracę organów i wiele sporów ze stronami, z których część trafi do sądów administracyjnych – mówi Piotr Jarzyński.
Te wątpliwości podziela Mikołaj Paja, ekspert stowarzyszenia Miasto Jest Nasze.
– Warto się zastanowić, jak do oceny tych uzasadnień będą podchodziły sądy. Na ile będą przywiązywać wagę do kryteriów formalnych, co może zepchnąć na plan dalszy kryteria merytoryczne. Dodatkowo, jeśli okaże się, że złożenie odwołania będzie wymagało wiedzy prawniczej, to dla części osób czy też organizacji może być to problem, który uniemożliwi im działanie. Dlatego ta zapowiedź zmiany przepisów budzi jednak wiele moich obaw. Nie rozumiem, dlaczego państwo decyduje się na kolejne ułatwienia dla deweloperów. Przy pełnej świadomości, że są odwołania, których jedynym celem jest blokowanie inwestycji dla osiągnięcia jakiejś własnej korzyści, jednak w mojej ocenie nie uzasadnia to potrzeby wprowadzenia takich zmian w przepisach – uważa ekspert. ©℗