Dane za 2022 r. wskazano w sprawozdaniu prezesa Urzędu Zamówień Publicznych. Wartość rynku nigdy nie była tak duża (patrz: grafika). Szczególnie widać to po doliczeniu zamówień udzielonych na podstawie wyłączeń spod przepisów przetargowych. Łącznie zakontraktowano prawie 700 mld zł, przy czym znaczną część tej kwoty przeznaczono na zakup uzbrojenia m.in. w Korei.
Jednak wartość zamówień udzielonych w przetargach też jest imponująca.
– Obok czynników zewnętrznych istotny wpływ odegrała liczba zamówień. Prawie 144 tys. udzielonych zamówień to również jeden z najwyższych wyników w historii pomiarów rynku. Świadczy to o tym, że rynek funkcjonuje sprawnie i zawarte w przepisach o zamówieniach publicznych mechanizmy pomagają zamawiającym w realizowaniu kolejnych inwestycji lub projektów – mówi Hubert Nowak, prezes Urzędu Zamówień Publicznych.
Zdaniem innych ekspertów zapytanych przez DGP największy wpływ na łączną wartość rynku miała jednak inflacja.
– Ceny w kontraktach publicznych zawieranych w minionym roku wzrosły przy tym dużo bardziej niż wskaźnik inflacji konsumenckiej. W niektórych branżach nawet o 40 proc. – wskazuje Grzegorz Lang, dyrektor ds. prawnych w Federacji Przedsiębiorców Polskich.
– Co więcej, inflacja mogła też mieć wpływ na większą liczbę udzielonych zamówień, bo łatwiej było przekroczyć próg, od którego podlegają one pod ustawę – Prawo zamówień publicznych – dodaje dr hab. Włodzimierz Dzierżanowski, wykładowca w Uczelni Łazarskiego i radca prawny z Grupy Doradczej Sienna.
Pod względem liczby zamówień rekordowy był 2010 r., kiedy to udzielono ich ponad 190 tys., co było związane przede wszystkim z inwestycjami przed Euro 2010.
Polski Ład i wojsko
Drugim z czynników wpływających na wartość rynku w minionym roku były przetargi samorządowe wszczynane w ramach dofinansowania z rządowego Programu Inwestycji Strategicznych Polski Ład. Pierwotnie dofinansowanie miało pochodzić z KPO, jednak w związku z tym, że Polska nie dostaje tych funduszy, promesy wydaje Bank Gospodarstwa Krajowego. To znaczące kwoty – w ramach pierwszej edycji uwzględniono wnioski na prawie 24 mld zł, łącznie na kilkadziesiąt miliardów.
– Przetargów z wykorzystaniem tych środków było i wciąż jest sporo, szkopuł w tym, że inwestycje te są kredytowane przez przedsiębiorców. Dopiero bowiem po ich realizacji i rozliczeniu BGK przeleje pieniądze – zaznacza Artur Wawryło, prawnik prowadzący Kancelarię Zamówień Publicznych.
Przy robotach trwających krócej niż rok przedsiębiorcy mogą liczyć jedynie na 5 proc. zaliczki – pozostałą część dostaną dopiero po zrealizowaniu całości inwestycji. W przypadku inwestycji trwających dłużej niż rok przewidziano wypłatę w transzach po 50 proc. po zakończeniu etapu prac.
Na wartość rynku wpływ miały też zwiększone zakupy dla wojska dokonywane na podstawie ustawy p.z.p. Zgodnie ze sprawozdaniem w dziedzinach obronności i bezpieczeństwa udzielono zamówień o wartości ponad 16 mld zł. Poza ustawą p.z.p. kwoty te w ub.r. liczone już były w setkach miliardów złotych.
Mniejsza konkurencyjność
Tym, co może martwić, jest coraz mniejsze zainteresowanie firm udziałem w przetargach. Choć rynek rośnie, to konkurencyjność na nim maleje. W ub.r. w przetargu poniżej progów unijnych składano średnio 2,43 oferty (w 2021 r. – 2,59; w 2020 r. – 2,78). Jeszcze gorzej wygląda sytuacja w przetargach powyżej progów unijnych. W nich w 2022 r. składano średnio 2,18 oferty (w 2021 r. – 2,25). W 48 proc. postępowań poniżej progów złożono tylko jedną ofertę (powyżej progów taka sytuacja miała miejsce w 52 proc.). Po uwzględnieniu odrzuconych ofert okazuje się, że w większości postępowań nie można mówić o jakiejkolwiek konkurencji.
Prezes UZP uważa, że głównym powodem jest ogólna sytuacja na rynku.
– Nigdy wcześniej systemowi zamówień publicznych nie przyszło się zmierzyć z wyzwaniami takimi jak pandemia, przerwane łańcuchy dostaw i wojna. I twierdzę, że rozwiązania prawne poradziły sobie z nimi – system i rynek (wbrew różnym czarnowidztwom) się nie załamał, a wręcz się rozwija – przekonuje Hubert Nowak.
– Rynek zamówień publicznych jest wypadkową zachowań i postaw całego społeczeństwa – zarówno w warstwie ekonomicznej, jak i demograficznej czy kulturowej. Jesteśmy w stałym kontakcie z różnymi branżami, a także rozmawiamy z firmami, które ofertują lub organizują proces ofertowania na rynku prywatnym – potwierdzają, że u nich też jest bardzo ciężko znaleźć drugą ofertę, mimo że nie ma żadnych formalnych ograniczeń czy utrudnień wynikających z przepisów prawa – dodaje, wskazując na problemy z odpływem pracowników i ze wzrostem inwestycji prywatnych.
Na mniejsze zainteresowanie przedsiębiorców wpływ mogła też mieć mała elastyczność kontraktów publicznych.
– Tym, co szczególnie zniechęcało wykonawców do startu w przetargach, było wynikające z inflacji ryzyko wzrostu kosztów w połączeniu z niechęcią zamawiających do waloryzacji kontraktów. Mówiąc wprost: firmy bały się i wciąż się boją, że będą musiały dokładać do interesu – podkreśla Grzegorz Lang.
Na ten sam aspekt zwraca uwagę dr hab. Włodzimierz Dzierżanowski.
– Na rynku prywatnym zleceniodawcy są bardziej elastyczni, dlatego trudno się dziwić, że wykonawcy podchodzą do niego z mniejszą niepewnością – mówi.
– W przypadku mniejszych zamówień zwróciłbym także uwagę na informatyzację. Część małych firm jeszcze nie przestawiła się na składanie ofert za pośrednictwem internetu – dodaje. ©℗
Certyfikacja ma ułatwić start w przetargach
Zamiast setek różnego rodzaju dokumentów jeden certyfikat, który potwierdzi wiarygodność wykonawcy – takie jest główne założenie projektu ustawy o certyfikacji wykonawców zamówień publicznych skierowanego do uzgodnień przez resort rozwoju. Ma ona ułatwić przedsiębiorcom start w przetargach. Firmy, które uzyskają specjalne certyfikaty, nie będą już musiały każdorazowo przedstawiać dziesiątków czy nawet setek dokumentów. Raz uzyskany certyfikat na dłuższy czas potwierdzi, że przeszły weryfikację, nie podlegają wykluczeniu i spełniają określone warunki.