Polska wciąż nie implementowała dyrektywy 2009/40/WE w sprawie badań zdatności do ruchu drogowego pojazdów silnikowych i ich przyczep, choć termin na to upłynął w maju 2018 r.

Kolejna wersja została właśnie skierowana do komisji prawniczej, więc można się spodziewać, że niebawem zostanie przyjęta przez rząd. A to właśnie od uchwalenia nowelizacji prawa o ruchu drogowym implementującej unijne regulacje Ministerstwo Infrastruktury uzależnia ewentualne podniesienie opłat za badania techniczne pojazdów. Te nie były waloryzowane ani razu od 2004 r. i dawno już przestały odzwierciedlać faktyczny koszt ich wykonania.
– Stacje kontroli pojazdów są specyficznymi podmiotami. Z jednej strony są prowadzone przez przedsiębiorców, a z drugiej – swoboda ich działania jest w znacznym stopniu ograniczona. Oczywiście są różne rodzaje działalności regulowanej, ale w niewielu przypadkach państwo decyduje się też na określenie cen, które wskazuje w rozporządzeniu. Jeśli już tak jest, to regulator bierze na siebie odpowiedzialność ustalenia takiej stawki, która by odzwierciedlała w jakimkolwiek stopniu realia rynkowe – mówi Jakub Bińkowski, wiceprezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców.
Koszt okresowego badania samochodu osobowego wynosi 98 zł, motocykla lub ciągnika 62 zł, ciężarówek 153 i 176 zł w zależności od masy.
– Gdy rozporządzenie ministra infrastruktury w sprawie wysokości opłat związanych z prowadzeniem stacji kontroli pojazdów oraz przeprowadzaniem badań technicznych pojazdów (Dz.U. z 2004 r. poz. 2261 – red.) weszło w życie, minimalne wynagrodzenie wynosiło 824 zł, a dziś wynosi ono 3010 zł. Oznacza to, że wówczas pensja minimalna wystarczała za osiem badań okresowych samochodu osobowego, a obecnie pozwala na opłacenie aż 30 takich badań. A przedsiębiorca cały czas dostaje za jego wykonanie 98 zł brutto – tłumaczy Marcin Barankiewicz, prezes Polskiej Izby Stacji Kontroli Pojazdów. Jak dodaje – przez 18 lat diametralnie zmieniły się warunki prowadzenia działalności gospodarczej.
– Inflacja liczona narastająco zwiększyła się w tym czasie o 51 proc. Minimalne wynagrodzenie o 365 proc., a przeciętne o 241 proc. Nie mówiąc już o wzroście pozostałych kosztów, przede wszystkim ogrzewania i energii elektrycznej – podkreśla prawnik i pokazuje „faktury grozy”, z których wynika, że właściciel stacji w grudniu 2020 r. płacił za gaz 4415 zł, podczas gdy w grudniu 2021 r., przy mniejszym zużyciu, płacił już 13 838 zł.
Nie dość, że ceny badań technicznych nie były waloryzowane, to w tym okresie przychody przedsiębiorców zostały zmniejszone. Przykładowo opłata za pierwsze badanie samochodu sprowadzonego z zagranicy spadła ze 169 do 98 zł. Poza tym rozporządzenie określa kwotę brutto, co oznacza, że po podwyższeniu w 2011 r. stawki podatku VAT z 22 do 23 proc. przedsiębiorcy dostają za badania mniej. Została więc naruszona zasada neutralności podatku VAT, bo to konsument powinien być jego płatnikiem.
– Jako ciekawostkę dodam to, że już w 2012 r. Andrzej Adamczyk, obecnie minister infrastruktury, a wówczas poseł, pytał w interpelacji, czy w najbliższym czasie jego poprzednik planuje zmianę cennika opłat za badania techniczne. Wtedy jako poseł troszczył się o los przedsiębiorców, bo widział, że ceny odstają od realiów. Po 10 latach odstają jeszcze bardziej – dodaje Barankiewicz.
Przedsiębiorcy szukają oszczędności, gdzie mogą, co jednak może odbić się na jakości pracy diagnostów.
– Urządzenia diagnostyczne mają trwałość 20–25 lat, co oznacza, że biorąc pod uwagę liczbę stacji, co roku ok. 250 urządzeń powinno być wymienianych. Jednak przedsiębiorcy coraz częściej oszczędzają na serwisie urządzeń, co będzie powodować, że wyniki badań mogą nie być do końca wiarygodne – wskazuje Rafał Sosnowski, prezes Stowarzyszenia Techniki Motoryzacyjnej.
Eksperci zwracają uwagę, że aby stacja mogła się utrzymać w tych warunkach, powinna wykonywać 3,7 tys. badań technicznych. Tymczasem średnio w 2021 r. jedna stacja wykonywała 3,5 tys. badań, co oznacza, że są takie, co wykonują ich ok 10 tys., jak i takie, które nie osiągają nawet 2 tys. W najtrudniejszej sytuacji są małe stacje na prowincji, gdzie liczba pojazdów jest mniejsza. To one w pierwszej kolejności są zamykane.