Z jednej strony ministerstwo sprawiedliwości chce ograniczyć dostęp do ksiąg wieczystych. Dziś bowiem wystarczy znać numer księgi, żeby bez problemu podejrzeć jej zawartość w internecie. Wkrótce ma się to jednak zmienić – dostęp będzie możliwy tylko po zalogowaniu, a dane osób logujących się mają być przechowywane przez pięć lat. Czyli w praktyce: kontrola zamiast swobodnego dostępu.
Co znajdziemy w Rejestrze Cen Nieruchomości?
Z drugiej strony po cichu przeszła przez parlament niewielka, ale bardzo ważna zmiana w prawie geodezyjnym i kartograficznym. Dotyczy ona Rejestru Cen Nieruchomości. RCN to baza z prawdziwymi cenami z aktów notarialnych, czyli informacją, ile ktoś naprawdę zapłacił za mieszkanie czy dom. Teraz rejestr jest płatny i korzystają z niego głównie rzeczoznawcy majątkowi, ale od 13 lutego 2026 r. dostęp stanie się darmowy.
Zniknie więc finansowa bariera i każdy będzie mógł sprawdzić, za ile faktycznie sprzedawane są nieruchomości, nawet te w najbliższej okolicy.
Do tego dochodzi rządowy portal DOM, który ma ruszyć w 2027 r. Na początku zapewni bezpłatne informacje o średnich cenach transakcyjnych mieszkań i domów jednorodzinnych w wybranej lokalizacji. Wszystko wskazuje jednak na to, że z czasem zostanie rozbudowany, tak by dawać coraz pełniejszy obraz sytuacji na rynku.
Deweloperzy muszą teraz codziennie raportować ceny
No i jeszcze portal dane.gov.pl, który już działa i stał się podstawowym miejscem publikacji danych w ramach nowej ustawy o jawności cen. Deweloperzy muszą codziennie raportować tam ceny ofertowe wszystkich sprzedawanych lokali, łącznie z historią zmian i dodatkowymi kosztami.
Patrząc na to wszystko, aż się prosi, żeby ktoś w końcu usiadł i stworzył jeden spójny system, zamiast mnożyć kolejne portale i rozwiązania, które tylko mieszają ludziom w głowach. Jeśli państwo chce być transparentne, to niech będzie, ale w sposób prosty i jednolity, a nie w formie łamigłówki dla wytrwałych.