Największym wyzwaniem w ochronie papieża jest duża liczba pielgrzymów i ich emocje. Gdy ojciec święty podchodzi do ludzi, normą są pourywane guziki przy ubraniach jego ochrony, najgorsze są chwile, gdy pielgrzymi próbują chwytać za papieskie szaty - mówi w rozmowie z PAP b. szef BOR gen. bryg. Mirosław Gawor.

Generał uczestniczył - najpierw jako oficer ochrony, potem nadzorując jako szef BOR - w zabezpieczeniu siedmiu pielgrzymek Jana Pawła II do Polski. Jak przyznaje, największym wyzwaniem przy zabezpieczaniu takich wydarzeń jest duża liczba pielgrzymów. "Bezpieczeństwo papieża zależy od bezpieczeństwa całego zgromadzenia - tego się nie da oddzielić" - ocenia.

Według b. szefa BOR służby mogą zakładać "na wstępnym etapie analizy, że jest to zgromadzenie przyjazne". "Ale jest to tylko założenie, bo żadna ze służb nie może przyjąć tezy, że w takim tłumie nic się nie wydarzy; zwłaszcza analizując to, co się dzieje w tej chwili na świecie. Każdą ze służb powinna cechować przede wszystkim taka jakby nieufność do drugiej strony, bo od tego one są - żeby przewidywać wszystkie możliwe scenariusze" - mówi generał.

Spotkania z ojcem świętym charakteryzują się też dużymi emocjami ze strony pielgrzymów. "Sam byłem w takiej roli, więc wiem, że jeżeli papież jest jeszcze kilkanaście metrów od ludzi, to jesteśmy w stanie nad tymi emocjami zapanować. Jeśli jest to dystans kilku metrów, to wtedy już nie ma dialogu i to trzeba przewidywać. (...) To, że bywały pourywane guziki u ochrony to jest norma. Ale bywały również przypadki, że zgromadzeni ludzie próbowali chwytać szaty papieskie i tutaj zaczynała się naprawdę bardzo poważna przepychanka. Oficerowie, którzy są w bezpośredniej ochronie i stanowią ten pierwszy pierścień, muszą być wyczuleni na to, że każda taka próba powinna być zatrzymana już w zarodku" - dodaje Gawor.

Kolejnym wyzwaniem dla BOR - według niego - będzie też to, że papież Franciszek, podobnie jak Jan Paweł II, "wychodzi" do tłumu. "To też trzeba analizować. Przewidywać, w którym miejscu może nastąpić takie zdarzenie i wtedy je odpowiednio zabezpieczyć. Raczej trudno przypuszczać, by papież chciał się zatrzymać i wyjść do jednego pielgrzyma, raczej wybierze większe skupisko po to, by jego obecność ucieszyła większą liczbę zgromadzonych" - dodaje.

Utrudnieniem - jak zaznacza - może być też fakt, że papież Franciszek nie chce poruszać się samochodami opancerzonymi. "Opancerzony pojazd jest w tej chwili pewnym standardem, które służby na całym świecie stosują i jeśli będzie taki zdecydowany opór ze strony papieża, że absolutnie nie chce do tego wsiąść, to trzeba będzie podjąć inne działania. My stosowaliśmy tego typu rzeczy jak pierścień ochronny" - mówi generał.

Wyjaśnił, że polega to na tworzeniu przez oficerów swoistego "żywego" muru wokół chronionej osoby. "Opancerzenie pojazdu jest oczywiście ważne, bo daje pewien komfort funkcjonariuszom, którzy wiedzą, że podczas przejazdu nic złego nie może się wydarzyć" - dodaje.

Najbardziej niebezpiecznymi momentami - jak zaznaczył - jest natomiast zapraszanie przez papieża przypadkowego pielgrzyma do samochodu. "Dla wszystkich służb ochronnych na całym świecie głównym zadaniem ochrony VIP-a jest profilaktyka, przewidywanie możliwych zagrożeń, tego, co może się wydarzyć. Jeśli osoba ochraniana zaprasza do swojego samochodu osobę przypadkową, jest to bardzo trudna sytuacja, bo nie wiadomo kto to jest, nie znamy jej zachowań, jej poglądów" - ocenia.