Chiński premier Li Keqiang oświadczył we wtorek na szczycie Chiny-UE w Pekinie, że Państwo Środka "mocno wspiera proces integracji Unii Europejskiej" i wierzy, iż UE będzie się nadal rozwijać mimo Brexitu. Na szczycie dominują kwestie gospodarcze.

Li podkreślił, że Chinom zależy na "stabilnej, kwitnącej i potężnej UE"; jest to korzystne dla "współpracy UE-Chiny, a także interesów Chin".

Rozpoczęty we wtorek w Pekinie dwudniowy szczyt Chiny-UE jest pierwszym spotkaniem przywódców chińskich i unijnych od czasu brytyjskiego referendum z 23 czerwca, w którym większość Brytyjczyków opowiedziała się za wystąpieniem ich kraju z UE.

Agencja Reutera pisze, że przywódcy europejscy starają się rozwiać obawy Pekinu o to, że Brexit może zaszkodzić stosunkom gospodarczym między Chinami i UE oraz doprowadzić do niestabilności gospodarczej.

Agencja odnotowuje, że UE krytykuje Chiny, zarzucając im, że stosują nieuczciwe praktyki w zakresie ochrony własnych przedsiębiorstw oraz utrudniają firmom europejskim dostęp do swojego rynku. Pekin zaprzecza tym zarzutom.

Przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk podkreślił znaczenie przestrzegania międzynarodowych reguł w stosunkach handlowych. Wskazał też na "różnice poglądów" między Chinami a UE w kwestii praw człowieka oraz rządów prawa. Zaakcentował, że dla Unii Europejskiej ważna jest wolność prasy, swoboda wyrazu oraz wolność zgromadzeń, i dodał, że dotyczy to także mniejszości narodowych.

Przewodniczący Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker powiedział w Pekinie - jak informuje jego delegacja - że wierzy, iż UE i Chiny muszą przyspieszyć realizację "pewnej liczby wspólnych idei, projektów i przedsięwzięć".

UE jest największym partnerem handlowym Chin, a Chiny są drugim - po USA - partnerem handlowym UE.

Unijna komisarz ds. handlu Cecilia Malmstroem oświadczyła w Pekinie w przededniu szczytu, że Chiny muszą przyznać firmom europejskim taki sam dostęp do rynku, jaki firmy chińskie mają w Europie, by mogły się rozpocząć rozmowy w sprawie dwustronnej umowy o wolnym handlu.

Podkreśliła, że UE popiera dążenie Chin do bardziej prorynkowej gospodarki, co Pekin obiecał w 2013 roku, ale że na razie nie widać w tej dziedzinie zbyt wielu postępów. Zwróciła uwagę m.in. na kwestię ochrony własności intelektualnej w Chinach oraz oświadczyła, że dyskryminowanie firm z UE w Państwie Środka "pozostaje faktem".

Malmstroem mówiła też o "krokach wstecz" w Chinach w zakresie praw dotyczących bezpieczeństwa narodowego oraz działalności organizacji pozarządowych, a także w dziedzinie cyberbezpieczeństwa. Wskazywała, że utrzymują się obawy dotyczące "przewidywalności i przejrzystości systemu prawnego i systemu nadzoru". "Przejście Chin do następnej fazy rozwoju wymaga, by częścią tego procesu były rządy prawa" - powiedziała.

Agencja dpa pisze, że - jak się oczekuje - jednym z tematów szczytu będzie konflikt o zakwalifikowanie Chin jako gospodarki rynkowej.

Chiny przystąpiły do Światowej Organizacji Handlu w 2001 roku, z perspektywą uzyskania statusu gospodarki rynkowej do końca 2016 roku. Taki status m.in. chroniłby Chiny przed postępowaniami antydumpingowymi. UE chce jednak stworzenia mechanizmów, które chroniłyby ją przed tanim importem z Chin.

Według analiz KE, jeśli Chiny otrzymają status gospodarki rynkowej bez zastosowania żadnych środków ochronnych, to w całej Unii może zostać zlikwidowanych od 60 tys. do ponad 200 tys. miejsc pracy. W Polsce może to dotyczyć 11 tys. pracowników.

Agencja dpa odnotowuje, że oficjalną konferencję prasową przed rozpoczęciem szczytu Chiny-UE w ostatniej chwili odwołano. Obserwatorzy przypuszczają, że wiąże się to z decyzją Stałego Trybunału Arbitrażowego w Hadze, który uznał we wtorek za bezzasadne roszczenia Chin do traktowania znacznej części Morza Południowochińskiego jako ich własnej strefy ekonomicznej. Chiny zbojkotowały prowadzone przed Trybunałem postępowanie wszczęte na wniosek Filipin. Chińskie MSZ odmówiło orzeczeniu Trybunału wszelkiego znaczenia prawnego.

Tusk powiedział w rozmowie z Li, że "oparty na regułach ład międzynarodowy" leży we wspólnym interesie i zarówno Chiny, jak i UE muszą go chronić.(PAP)