Kolejny tragiczny wypadek z udziałem pijanego kierowcy i dwie ofiary śmiertelne. Motorniczy z Łodzi, prowadzący tramwaj pod wpływem alkoholu wjechał na skrzyżowanie na czerwonym świetle, staranował samochód osobowy i potrącił pieszych. Został zatrzymany. Prawdopodobnie zostanie przesłuchany dopiero jutro lub w środę - po wytrzeźwieniu.

Dwie kobiety zmarły na miejscu wypadku. Trzecia trafiła do Wojewódzkiego Szpitala imienia Mikołaja Kopernika. Rzeczniczka placówki Adriana Sikora poinformowała IAR, że stan poszkodowanej jest bardzo ciężki. Kobieta doznała poważnych obrażeń kończyn i miednicy. "Jest to tzw. uraz wielonarządowy, czyli liczne obrażenia wymagające pilnej interwencji medycznej, obrażenia zagrażające życiu" - mówił Adriana Sikora.

Do placówki przewieziony został także kierowca staranowanego samochodu. Jego życie nie jest zagrożone, ale jest w szpitalu z licznymi złamaniami - mówił Radosław Gwis z łódzkiej policji.

Motorniczemu zostaną odebrane uprawnienia do kierowania pojazdem - zapowiedział rzecznik łódzkiego MPK, Sebastian Grochala. Ze wstępnych informacji wynika, że wypadek spowodował właśnie on.

Sytuacja miała miejsce po godzinie 13, na skrzyżowaniu ulic Radwańskiej i Piotrkowskiej. Marzanna Boratyńska z łódzkiej drogówki powiedziała, że mężczyzna zasłabł bądź zemdlał. Nie zatrzymał się na przystanku tramwajowym, następnie, na czerwonym świetle, wjechał na skrzyżowanie, potrącił dwoje pieszych i dodatkowo doprowadził do zderzenie z samochodem.

Wstępne badanie wykazało, że motorniczy miał we krwi co najmniej 1,2 promila alkoholu. Jeden ze świadków opowiada, że tramwaj, który przejechał przez skrzyżowanie, udało się zatrzymać dopiero po około dwustu metrach. Dokonał tego jeden z pasażerów.

Łódzka policja cały czas bada okoliczności wypadku. Funkcjonariusze mają także sprawdzić monitoring miejski, który zarejestrował zdarzenie. Okoliczności wypadku zbada także łódzkie MPK.

Motorniczy ma 34 lata. W MPK pracował od dwóch. Dziś pracę zaczął o godzinie 6.20 rano. Zbliżał się już koniec jego dyżuru.