W czasie wakacji zniknęła duża liczba izolatoriów, które miały odciążyć system w walce z pandemią. Efekt? Pacjenci z Mazowsza przebywają w takich placówkach nawet na Śląsku.
Po pierwszej fali pandemii zlikwidowano na terenie kraju część izolatoriów. Były słabo wykorzystane (na początku października w całej Polsce było wykorzystanych 10 proc. miejsc), a ich utrzymanie kosztowało, „zabierały” także pielęgniarki szpitalom. Teraz samorządy na nowo szukają miejsc, gdzie można będzie umieścić osoby, które wymagają odosobnienia.
Izolatoria mają odciążyć szpitale i służyć pomocą osobom chorym na COVID-19 z lekkimi objawami oraz tym, wobec których istnieje podejrzenie zakażenia, a nie mają gdzie spędzić kwarantanny.
– Nie wszyscy chorzy na COVID-19 wymagają hospitalizacji. Są tacy, których stan jest dobry, choć istnieje ryzyko, że może ulec pogorszeniu. Dzięki temu zwolniłoby się wiele łóżek w szpitalach – mówi Piotr Gołaszewski, rzecznik Mazowieckiego Szpitala Bródnowskiego.
Zasady umieszczania pacjentów w izolatoriach reguluje rozporządzenie ministra zdrowia z 26 marca 2020 r. w sprawie standardu organizacyjnego opieki w izolatoriach, które kilkukrotnie było zmieniane w taki sposób, żeby dostosować przepisy do realiów: np. dziś zamiast dwóch wizyt pielęgniarki w danym miejscu wystarczy jedna, do izolatoriów mogą, oprócz szpitali, kierować także lekarze POZ, w jednym pokoju zamiast jednej, mogą leżeć dwie osoby. Ale izolatoria znikały. Na Mazowszu wiosną działało 11 takich placówek, większość z nich w hotelach. Zlikwidowano wszystkie.
– Na razie nie mamy więc dokąd kierować chorych – mówi dr Michał Sutkowski z Kolegium Lekarzy Rodzinnych. Jednak prof. Agnieszka Mastalerz-Migas, konsultant ds. medycyny rodzinnej przekonuje, że w niektórych województwach działa to sprawniej niż na Mazowszu i lekarze pierwszego kontaktu już wysyłają niektórych pacjentów.
Zamieszanie z izolatoriami może wynikać także z tego, że nie do końca wiadomo, kto jest odpowiedzialny za to, żeby istniały. Służby prasowe wojewody mazowieckiego na pytania DGP odpowiedziały, że „za utworzenie i funkcjonowanie izolatorium odpowiadają szpitale, które podpisują umowy z podmiotami prowadzącymi izolatoria. Wojewoda podejmuje starania dotyczące ich stworzenia poprzez m.in. szukanie obiektów, które mogłyby być wykorzystane”. Z odpowiedzi wynika, iż to podmioty, w jakich zorganizowane były izolatoria, wypowiedziały umowy.
Ale kiedy zapytaliśmy o to firmę, która jest właścicielem jednego z takich obiektów (Hotel Belwederski w Warszawie), zaprzeczyła: „Umowa wygasła z końcem lipca, a szpital nie zgłosił dalszego zapotrzebowania na jego działanie” – czytamy w odpowiedzi.
Jak jednak przekonuje Mazowiecki Urząd Wojewódzki, prowadzone są intensywne działania, aby uruchamiane były izolatoria, a we współpracy z m.in. m.st. Warszawa udaje się sukcesywnie znajdować takie obiekty.
To na razie jeden obiekt, z 10 łóżkami. Bez pacjentów. Jeden z dyrektorów szpitali – bo to one mają podpisywać umowy z izolatorium – tłumaczy, że nie mają na to kadr. Potrzebna jest opieka pielęgniarska, lekarska, trzeba też dostarczyć wyżywienie.
Ale nie tylko na Mazowszu jest problem.
W Świętokrzyskiem wiosną działały dwa izolatoria. Obecnie – jedno. W woj. warmińsko-mazurskim z pięciu przetrwało jedno, w łódzkim z siedmiu też jedno, na Podkarpaciu z trzech zostały dwa, a w woj. lubelskim z 15 – cztery.
Samorządy tłumaczą, że nie ma potrzeby odtwarzania wszystkich placówek, bo w działających są wciąż wolne miejsca.
– Mamy 30 łóżek, przebywa tam 10 osób. W razie potrzeby istnieje możliwość zwiększenia bazy miejsc – zaznacza Ewa Łukomska, rzecznik prasowy wojewody świętokrzyskiego. Z tego samego powodu z kolejnymi placówkami nie rusza też Poznań, choć uzgodnienia w sprawie uruchomienia drugiego obiektu, ze 155 pokojami, są zaawansowane.
– Liczba osób przebywających w naszym izolatorium jest zmienna. Np. 18 kwietnia było ich 50, na koniec czerwca – 25, na koniec lipca – 108, na koniec sierpnia – 66, na a koniec września – 32, a 22 października – 84 – wylicza Tomasz Stube, kierownik oddziału mediów i komunikacji społecznej Wielkopolskiego Urzędu Wojewódzkiego w Poznaniu.
Izolatorium w Łodzi oferuje 128 miejsc, jest zapełnione w około 10 proc.
Z nieoficjalnych rozmów wynika, że trudno przekonać pacjentów do pobytu w takich obiektach. – Narzekają na warunki. Podczas pierwszej fali dużo się mówiło i pisało, jak bardzo są złe. To odstrasza. Pacjenci obawiają się, że nie będą tam mieli opieki. I faktycznie jest tylko pielęgniarka, która mierzy temperaturę. Wolą iść do szpitala – słyszymy.
Choć są regiony, gdzie sytuacja jest nieco lepsza. Dziś w Olsztynie jest jedno izolatorium na 26 miejsc, zapełnione w ponad połowie. I w najbliższych dniach zostanie otwarte kolejne, na 180 miejsc. Nowe obiekty planuje też województwa lubelskie i zachodniopomorskie.
Jak mówi Agnieszka Muchla-Łagosz, rzecznik prasowy Zachodniopomorskiego Urzędu Wojewódzkiego w Szczecinie, decyzje dotyczące tworzenia nowych miejsc podejmowane są na bieżąco, gdyż starają się nadążyć za rozwojem sytuacji epidemicznej.