Z perspektywy Polski nie ma żadnych zagrożeń bezpieczeństwa - tak we wtorek wiceminister spraw zagranicznych Marcin Przydacz odniósł się w TV Republika do aktualnej sytuacji na Białorusi, w tym rozlokowania oddziałów armii białoruskiej na granicy z Polską.

Prezydent Alaksandr Łukaszenka oznajmił we wtorek, że Białoruś rozlokowała oddziały swojej armii na zachodniej granicy kraju i że są one w pełnej gotowości bojowej. Ocenił, że na Białorusi pojawiają się problemy "nie tylko wewnątrz, ale i z zewnątrz".

Wiceszef MSZ zapewniał, że Polska odnotowuje te deklaracje i analizuje obecną sytuację na Białorusi, przekazując informacje do MON i prezydenta Andrzeja Dudy.

"Mam wrażenie, że to są takie zagrywki psychologiczne. Władza w Mińsku widzi, że nie poradzi sobie ze skalą tych protestów i próbuje rozegrać psychologicznie swoje własne społeczeństwo, korzystając z elementu strachu, jakim jest wróg zewnętrzny" - oceniał Przydacz.

Wiceszef resortu dyplomacji nie wykluczył, że Łukaszenka odwoła się do siłowego rozwiązania protestów, jednak wyraził nadzieję, że ostatecznie do tego nie dojdzie.

"Z perspektywy Polski nie ma absolutnie żadnych zagrożeń bezpieczeństwa" - zapewniał Przydacz.

Przypomniał, że we wtorek odbyła się rozmowa telefoniczna prezydenta Andrzeja Dudy z sekretarzem generalnym NATO Jensem Stoltenbergiem, w trakcie której padło zapewnienie o wspólnej kolektywnej obronie wojsk Sojuszu i odstraszaniu w razie niebezpieczeństwa.

"Nie ma czego się obawiać, natomiast należy obawiać się tego, do czego może doprowadzić urażona duma zranionego władcy" - mówił wiceszef MSZ.

Przydacz oceniał, że Łukaszenka jest zaskoczony skalą protestów, jak i tym, że dochodzi do nich nie tylko w środowisku młodych ludzi, ale także wśród robotników w zakładach pracy. "Myślę, że to jest dla niego, po tych 26 latach pewnego rodzaju zaskoczenie i stąd też takie dziwne ruchy i chęć wywołania przekonania o agresorze, wpływie zewnętrznym" - mówił wiceszef MSZ.

W środę ma odbyć się pierwsze posiedzenie Rady Koordynacyjnej, powstałej z inicjatywy Swiatłany Cichanouskiej w celu zorganizowana pokojowego procesu przekazania władzy na Białorusi

Łukaszenka oświadczył we wtorek, że powołanie przez opozycję w kraju rady koordynacyjnej jest "próbą przejęcia władzy ze wszystkimi wypływającymi z tego konsekwencjami". Zapowiedział, że władze będą podejmować "adekwatne kroki". Ponadto we wtorek rozpoczęły się planowe loty w ramach ochrony granicy państwowej w przestrzeni powietrznej, które białoruskie ministerstwo obrony określiło jako "planowe". W poniedziałek Łukaszenka zadeklarował, że nowe wybory prezydenckie, parlamentarne i lokalne na Białorusi mogą się odbyć, ale postawił warunek – po przyjęciu nowej konstytucji.

Na Białorusi od tygodnia trwają protesty po wyborach prezydenckich. Polska i część państw europejskich oraz USA oceniają, że wybory te nie były zgodne ze standardami międzynarodowymi i wzywają do ich powtórzenia. O zwołanie nadzwyczajnego szczytu UE w sprawie Białorusi apelował w ubiegłym tygodniu premier Mateusz Morawiecki. W poniedziałek szef RE Charles Michel poinformował, że zwołuje na środę na godz. 12.00 szczyt w formie wideokonferencji przywódców unijnych w sprawie sytuacji na Białorusi.

W piątek ministrowie spraw zagranicznych UE dali zielone światło dla rozpoczęcia prac nad sankcjami wobec osób odpowiedzialnych za przemoc i fałszowanie wyników wyborów prezydenckich na Białorusi.