Sytuacja na Białorusi jest straszna, Stany Zjednoczone obserwują ją uważnie - powiedział w poniedziałek prezydent Donald Trump. Masowe protesty na Białorusi trwają od wyborów prezydenckich, które zdaniem wielu mieszkańców tego kraju zostały sfałszowane.

Szef amerykańskiej dyplomacji Mike Pompeo, podczas czwartkowej wizyty w Słowenii, powiedział na wspólnej konferencji prasowej z premierem Janezem Janszą, że liczy na to, iż USA wspólnie z Unią Europejską wypracują "lepsze rozwiązanie dla narodu Białorusi".

Podczas protestów trwających od 9 sierpnia, kiedy na Białorusi odbyły się wybory prezydenckie, w kraju zatrzymano blisko 7 tys. osób; wielu zatrzymanych brutalnie pobito.

Według oficjalnych danych w wyborach prezydenckich ubiegający się o reelekcję Alaksandr Łukaszenka zdobył 80,1 proc. głosów, a jego główna rywalka Swiatłana Cichanouska - 10,1 proc. głosów.

W poniedziałek Łukaszenka powiedział, że białoruscy funkcjonariusze służb porządkowych byli celowo prowokowani do siłowych działań, i zagroził, że będą oni nadal odpowiadać na "prowokacje" w "odpowiedni sposób".