Hiszpania, Irlandia, Luksemburg – do któregoś z tych krajów trafi stanowisko przewodniczącego jednej z najważniejszych instytucji wspólnotowych decydującej o sprawach strefy euro.
DGP
Zaczęła żywot jako klub restauracyjny dla ministrów finansów strefy euro, którzy plotkowali przed oficjalnymi spotkaniami ministrów z całej UE, by potem przekształcić się w forum, na którym stanowiono o losach narodów – pisał o Eurogrupie magazyn „The Economist”.
Kilka lat temu rozstrzygała ona o losach Greków, dziś Eurogrupa nabiera znaczenia dla Polski. Choć Warszawa nie pali się do przyjęcia wspólnej waluty, to w ostatnich miesiącach polski minister finansów Tadeusz Kościński był częstym gościem posiedzeń tego forum. To tam wypracowywana była gospodarcza odpowiedź na pandemię koronawirusa, a ponieważ temat był ogólnoeuropejski, na nieformalne spotkania zapraszano wszystkich w ramach tzw. formatu inkluzywnego.
W czasie pierwszych przymiarek do pakietu ratunkowego w Eurogrupie brano pod uwagę ograniczenie go wyłącznie do krajów mających wspólną walutę. Ryzyko wykluczenia pozostałych było spore, ale ostatecznie pierwsza transza pomocy była hybrydowa. W pakiecie pomocowym opiewającym na 540 mld euro, który Eurogrupa przyjęła w kwietniu, 300 mld euro było dostępne dla wszystkich krajów w postaci pożyczek dla przedsiębiorstw oraz programu na rzecz utrzymania miejsc pracy SURE. Pozostałe 240 mld euro zostało skierowane do 19 krajów Eurolandu w ramach Europejskiego Mechanizmu Stabilności. Ministrowie finansów scedowali wówczas przygotowanie szerszego planu naprawczego na Komisję Europejską, która pod koniec maja zaproponowała 750 mld euro – dla wszystkich, ściągnięte z rynków w postaci pożyczek, których gwarantami staną się wszystkie państwa członkowskie. W tej sprawie porozumienie polityczne będą musieli osiągnąć przywódcy wszystkich krajów.
Ubiegająca się o stanowisko przewodniczącej hiszpańska minister finansów Nadia Calviño jako swój największy atut wskazuje właśnie wkład w przygotowanie pakietu pomocowego. To osoba ze sporym doświadczeniem w Brukseli, na której korzyść przemawia też to, że jest kobietą. Kandydaturę Hiszpanki popiera także niemiecka kanclerz Angela Merkel. – Nie jest tajemnicą, że jest poparcie dla jej kandydatury w niemieckim rządzie, ale ostateczna decyzja należy do Eurogrupy. Zawsze mnie to cieszy, kiedy kobiety otrzymują kierownicze stanowiska w polityce, a Eurogrupa nigdy nie była kierowana przez kobietę – powiedziała Merkel w wywiadzie dla kilku europejskich gazet (cytat za brytyjskim „The Guardian”). Byłoby to kolejne wysokie stanowisko w UE zajmowane przez kobietę. Po wyborach europejskich dowodzenie Komisją Europejską przypadło Ursuli von der Leyen, a Europejskim Bankiem Centralnym – Christine Lagarde. Von der Leyen postawiła sobie też za cel wprowadzenie równowagi pomiędzy kobietami a mężczyznami w KE. Objęły one 12 spośród 27 stanowisk komisarzy.
Problem w tym, że Nadia Calviño należy do hiszpańskich socjalistów, którym w ostatnim unijnym rozdaniu przypadło stanowisko szefa europejskiej dyplomacji. Otrzymał je Josep Borrell. Poza tym jej wybór oznaczałby, że drugi raz z rzędu funkcja szefa Eurogrupy trafiłaby do ministra finansów z Południa i to na dodatek z Półwyspu Iberyjskiego, bo ustępującym przewodniczącym jest Portugalczyk Mario Centeno.
Dlatego Nadia Calviño ma przeciwko sobie kraje Północy, które obawiają się, że rosnące wpływy w unijnych gremiach Południe wykorzysta do przeforsowania pomysłów kładących większy nacisk na finansową solidarność krajów Eurolandu. Najdosadniej różnice zdań pomiędzy Północą a Południem ujął poprzedni przewodniczący Eurogrupy, holenderski minister finansów Jeroen Dijsselbloem, mówiąc, że nie wyobraża sobie wydawania wszystkich pieniędzy na sznapsa i kobiety, by potem prosić innych o pomoc. W czasie obecnego kryzysu politycy nie pozwalają sobie na tak aroganckie komentarze, ale Północ walczy o oszczędniejsze wydawanie pieniędzy i obwarowanie pomocy warunkiem reform fiskalnych. Liberał Pierre Gramegna z Luksemburga, którego popiera Holandia, odniósł się do tego w swoim liście motywacyjnym, pisząc, że „solidarność musi iść ręka w rękę z narodową odpowiedzialnością”.
Pewnym kompromisem pomiędzy Północą a Południem mogłaby być kandydatura Irlandczyka, który pochodzi z największej grupy politycznej europejskich chadeków. Hiszpański chadek, europoseł Esteban González Pons cytowany przez portal Politico ma jednak nadzieję, że Północ zdecyduje się poprzeć Nadię Calviño. – Ona jest całkowitym zaprzeczeniem Varoufakisa – powiedział eurodeputowany, przypominając postać greckiego ministra finansów zaciekle walczącego przeciwko narzuceniu Atenom w czasie kryzysu w 2015 r. polityki austerity. Pons uważa, że oddanie Eurogrupy w ręce Hiszpanki to najlepszy sposób na zasypanie głębokiej nieufności, jaka wyrosła pomiędzy dwoma fiskalnymi blokami w Europie.
Decyzja o tym, kto zostanie szefem Eurogrupy, zapadnie w czwartek. Zwycięzca musi uzyskać 10 spośród 19 głosów.
DGP