Posłowie Koalicji Obywatelskiej Michał Szczerba i Dariusz Joński powiedzieli w piątek, że mają podejrzenia popełnienia w Ministerstwie Zdrowia przestępstwa ukrywania dokumentów. Nie uzyskali bowiem materiałów dotyczących zakupu przez resort 1200 respiratorów.

Posłowie Szczerba i Joński zwołali w piątek konferencję prasową, podczas której poinformowali o swojej nieudanej wizycie w ramach kontroli poselskiej w resorcie zdrowia. Nie uzyskali bowiem, jak mówili, oczekiwanych dokumentów w sprawie zakupu przez resort respiratorów.

"Dzisiaj otrzymaliśmy informację, która nas przeraziła. Osoba odpowiedzialna za kontakt z nami w sprawie kontroli poinformowała nas, że dokumenty dotyczące zakupu 1200 respiratorów za kwotę 200 milionów złotych, cytuję, znajdują się u pracowników w domu" - powiedział Szczerba. "Mamy podejrzenie popełnienia przestępstwa, artykuł 276 kodeksu karnego, ukrywanie dokumentów" - dodał.

Przekonywał, że to "ukrywanie dokumentów przed posłami RP, którzy wykonują swój mandat, dokonując kontroli poselskiej". Poseł KO zwracał uwagę, że chodzi o kupno respiratorów przez podmiot niewyspecjalizowany w sprzęcie medycznym, firmę o bardzo niskich obrotach. "Takiej firmie Ministerstwo Zdrowia przekazuje 130 milionów na konto. Takiej afery, związanej z COVID-19, nie było w żadnym z krajów na całym świecie" - podkreślał Szczerba.

Dariusz Joński przypomniał, że według ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego 50 respiratorów z tej umowy zostało już dostarczonych. Na razie jednak, dodał poseł, "nikt ich nie widział".

"Byliśmy dzisiaj w Agencji Rezerw Materiałowych, żeby sprawdzić, czy w ogóle są te respiratory. Dostaliśmy informacje, że nie wiedzą, czy są, czy nie są, musza sprawdzić i to zajmie kilka dni" - powiedział Joński. "To też ciekawe, jak strategiczna agencja działa, że potrzebuje kilka dni, "żeby sprawdzić, czy te respiratory doszły, czy nie" - dodał.

Posłowie zaznaczyli, że po tym, jak się dowiedzieli, iż dokumenty w tej sprawie są u pracowników w domach, zażądali obecności jednego z wiceministrów zdrowia. "Czekamy w tej chwili na przyjazd jednego z (wice) ministrów zdrowia, dlatego że to już jest skandal - że są ukrywane dokumenty i że tak istotne dokumenty mogą być u pracowników w domu" - podkreślał Joński.

Wtorkowa "Gazeta Wyborcza" napisała, że "należąca do handlarza bronią spółka E&K, od której Ministerstwo Zdrowia kupiło 1,2 tys. respiratorów za 200 mln zł, nie dostarczyła jeszcze ani jednego aparatu". "GW" napisała, że spółka E&K to producent motolotni i organizator lotów w trudno dostępne rejony świata; należy do Andrzeja Izdebskiego, w przeszłości zamieszanego w nielegalny handel bronią, którego ONZ wpisał na czarną listę za przemyt broni do Angoli i Liberii. Według mediów Izdebski współpracował m.in. z najsłynniejszym sprzedawcą broni Wiktorem Butem, zwanym "handlarzem śmiercią", dziś odsiadującym wyrok w amerykańskim więzieniu.

Wg "GW" MZ kupiło respiratory od E&K po wyjątkowo wysokich cenach. Za 1,2 tys. aparatów zapłaciło 44,5 mln euro, czyli ok. 200 mln zł. To średnio 165 tys. zł za sztukę, podczas gdy na przykład wysokiej klasy respirator firmy Draeger kosztuje 70-90 tys. zł. Cena respiratorów z dodatkowymi opcjami i oprzyrządowaniem to 110-120 tys. zł. Dostawy miały się zacząć w kwietniu i zakończyć w czerwcu.

Minister zdrowia Łukasz Szumowski określił tekst "GW" jako "kłamstwo". "To jest fałsz. Właśnie wysłaliśmy sprostowanie - pierwsza partia respiratorów dotarła do Polski, kolejne (dotrą) jeszcze w tym miesiącu. Są to respiratory renomowanego producenta, z wszystkimi gwarancjami" - podkreślił szef resortu zdrowia.

Szumowski zaznaczył, że gdyby respiratory nie zostały dostarczone przez firmę E&K w terminie, to "standardy są takie same" i gdy firma nie wywiąże się ze swoich dostaw, to kolejnym krokiem jest żądanie dostawy lub zwrotu. (PAP)