Nowy format bliskowschodni to plan maksimum dla szczytu. Przy okazji trwają rozmowy dwustronne z USA i Izraelem.
Po wczorajszej kolacji na Zamku Królewskim rozmowy o Bliskim Wschodzie będą kontynuowane dziś na Stadionie Narodowym. Najbardziej oczekiwane jest przemówienie Jareda Kushnera, zięcia i doradcy prezydenta Donalda Trumpa. Stany Zjednoczone przygotowują tzw. plan stulecia – propozycję rozwiązania konfliktu między Izraelem a Palestyńczykami. Najprawdopodobniej jednak Kushner przedstawi jedynie jego część. Ujawniania wszystkich szczegółów nie chce obecny w Warszawie premier Izraela Binjamin Netanjahu. Mogłoby to – jak pisze „Times of Israel” – zaszkodzić mu w zbliżających się wyborach.
Polska i Stany Zjednoczone – współgospodarze spotkania – liczą jednak, że uczestnicy konferencji nie wrócą do domów z niczym. Plan maksimum zakłada powołanie nowego formatu bliskowschodniego, a szczyt da początek „procesowi warszawskiemu”. Z kręgów dyplomatycznych wiemy, że zwieńczeniem spotkania będzie polsko-amerykański komunikat powołujący do życia grupy robocze.
Pod dokumentem podpisy będą mogły składać pozostałe państwa uczestniczące w spotkaniu. W Warszawie jest obecna mocna reprezentacja Bliskiego Wschodu, ale głównie tych krajów, które są bliższe Waszyngtonowi niż Teheranowi. Wczoraj, jeszcze przed rozpoczęciem spotkania, szef MSZ Iranu Mohammad Dżawad Zarif powiedział, że konferencja jest martwa jeszcze przed narodzeniem.
Polscy politycy wykorzystują również spotkanie do rozmów dwustronnych. Jeszcze zanim doszło to otwarcia konferencji, do Polski przyleciało dwóch najważniejszych po Trumpie członków administracji: wiceprezydent Mike Pence i sekretarz stanu Mike Pompeo. Pence razem z prezydentem Andrzejem Dudą i szefem MON Mariuszem Błaszczakiem uczestniczył w uroczystości podpisania umowy na zakup artylerii rakietowej Himars. – Nasza współpraca układa się bardzo dobrze. Mam nadzieję, że nasze wspólne wysiłki w celu zwiększenia obecności sił USA w Polsce przyniosą rezultaty. Wkrótce zapadną decyzje w tej sprawie – zapowiedział Duda.
Z kolei Pence komplementował polskie zakupy w USA oraz podkreślał, że Polska jest jednym z ośmiu krajów NATO, które wydają 2 proc. PKB na armię. – W coraz bardziej niepewnym świecie nasz sojusz staje się coraz ważniejszy – zapewniał Pence. Przekaz obu polityków amerykańskich był jednoznaczny: wzmacnianie więzów z Polską to także wzmacnianie wschodniej flanki NATO i dowód ostrożności wobec Rosji. – To, co wydarzyło się na Ukrainie, pokazało nam, że Rosjanie mogą próbować otworzyć drugi front właśnie tutaj. NATO ma do spełnienia niezbędną rolę obrony wolnych narodów Europy – mówił Pompeo podczas wizytowania Batalionowej Grupy Bojowej NATO.
Przedmiotem rozmów była także współpraca energetyczna. Pence chwalił Polskę za sprzeciw wobec Nord Streamu. Widać także, iż Amerykanie mają chęć udziału w polskim programie jądrowym. – Nie możemy się doczekać współpracy w rozwijaniu innych źródeł energii, także jądrowej – podkreślał Pence. Mniej entuzjastycznie Warszawa przyjęła słowa sekretarza stanu, który zachęcał nas do „postępów legislacyjnych w sprawie restytucji mienia prywatnego tym, którzy je stracili podczas Holokaustu”.
Konferencja jest też okazją do rozmów z Izraelem. W ciągu tygodnia Mateusz Morawiecki kilkakrotnie spotka się z premierem Binjaminem Netanjahu. Zwłaszcza że w przyszłym tygodniu ma dojść do szczytu izraelsko-wyszehradzkiego. Niewykluczone, że konferencja w Warszawie jest powodem zapowiadanej absencji amerykańskiego wiceprezydenta na przyszłotygodniowej konferencji bezpieczeństwa w Monachium. Nie weźmie w niej także udziału, wbrew wcześniejszym zapowiedziom, premier Netanjahu.
Warto przypomnieć, że rok temu, krótko po uchwaleniu kontrowersyjnej nowelizacji ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej, na konferencji w Monachium był premier Mateusz Morawiecki. Tam padły z jego ust słowa o żydowskich współsprawcach, które zaogniły kryzys na linii Warszawa – Jerozolima. Potem jednak Polska wycofała się z ustawy, a w zamian uzyskała wspólną deklarację historyczną premierów obu państw. Dyplomatyczne straty, które powstały po nowelizacji ustawy o IPN, udało się najwyraźniej odrobić.