Na lewicy musi dojść do konsolidacji - powiedział Jan Śpiewak w piątkowym wywiadzie dla "Polska The Times". Jak ocenił, musi dojść do "dogadania się" z Partią Razem, z Robertem Biedroniem, czy choćby z SLD. "A najlepiej, żeby oni wszyscy się dogadali" - dodał.

Śpiewak ocenił, że ostatnie wybory samorządowe to "katastrofa". "Jeśli to ja miałem najlepszy wynik (w wyborach na prezydenta stolicy) po Rafale Trzaskowskim i Patryku Jakim i ten wynik wynosi 3 procent, to po prostu znaczy, że na scenie nie ma już kompletnie niczego poza PiS i Platformą" - powiedział.

Ocenił, że błędem był brak wspólnej listy lewicy, środowisk progresywnych i ruchów miejskich. "Ale też ruchy miejskie opowiedziały się bardzo jednoznacznie przeciw partyjności i konsekwentnie odmawiały członkom partii politycznych udziału w tych wyborach. My się na to nie mogliśmy zgodzić. Skończyło się, jak się skończyło" - podkreślił Śpiewak.

Pytany, czy znalazłby czas na wspólne rozmowy z Partią Razem, Robertem Biedroniem i SLD, odpowiedział: "Oczywiście, że bym znalazł". "Ale na razie żadnych takich rozmów nie ma. Zwłaszcza Robert Biedroń się do nich nie kwapi. Wiem, że były już próby porozumienia się z nim, ale on nie był tym zainteresowany" - dodał.

Jak zaznaczył, Biedroń "nie odbiera telefonów, nie odpisuje na wiadomości". "Wiem, że nie dotyczy to tylko nas, ale i SLD. Boję się, że jego strategia ostatecznie będzie taka, by iść do tych wyborów samemu" - powiedział Śpiewak.

Ocenił jednocześnie, że Biedroń może mieć szanse w wyborach europejskich. "Ale jeśli PiS wybierze drogę polaryzacji, zwarcia i faktycznie będzie dawać powody, by sądzić, że chce nas wyprowadzić z Unii, co jak dotąd chętnie i często robiło, to te wybory zamienią się w ogólnonarodowy plebiscyt" - dodał Śpiewak.