6 września Trybunał Sprawiedliwości UE potwierdził, że mechanizm relokacji uchodźców z Włoch i Grecji jest zgodny z traktatem o funkcjonowaniu UE. Oznacza to, że 15 sędziów uznało ostatecznie istnienie obowiązku solidarnego ponoszenia ciężaru migracji przez członków Unii.
Zamieszczona po wyroku na stronie MSWiA informacja, że rząd Polski nie będzie ulegał presji UE, jest dla prawników niezrozumiała. Trudno znaleźć precedens tak otwartego podważania wyroku organu sądowego organizacji międzynarodowej przez jej państwo członkowskie. Konsekwencja wymagałaby, aby rząd zapowiedział w tej sytuacji wystąpienie z UE.
Gdybyśmy jednak zdecydowali się pozostać w UE, zachowanie Polski można porównać do niezgodnego z przepisami zagrania piłkarza, odmowy przyjęcia czerwonej kartki, pozostania na boisku i zapowiedzi dalszego grania faul. W sytuacji boiskowej sędzia wzywa w takim przypadku służby porządkowe. W Unii takich służb nie ma. Jak do tej pory, nie do pomyślenia było używanie służb porządkowych w relacjach z politykami. Jednak skoro politycy zaczynają zachowywać się jak boiskowi awanturnicy, to już nie jest futbol i nie ma to nic wspólnego z rządami prawa.
Rząd, pokazując pełne przekonanie o słuszności drogi zgodnej z nastrojami społecznymi, zapowiada zignorowanie wyroku TSUE ze względu na konieczność zapewnienia bezpieczeństwa Polakom. Trybunał odniósł się w wyroku do argumentów podnoszonych przez Polskę. Podkreślił, że kwestionowana przez Polskę decyzja Rady pozwala państwom zachować prawo do odmowy relokacji wnioskodawcy w przypadku wystąpienia uzasadnionych powodów wskazujących, że dana osoba może stanowić zagrożenie dla bezpieczeństwa lub porządku publicznego.
To oznacza, że Polska może odmówić przyjęcia każdego relokowanego z Grecji lub Włoch cudzoziemca, wobec którego zachodzą uzasadnione powody. Służby podległe MSWiA będą mogły nadal dbać o nasze bezpieczeństwo poza granicami kraju. Czym innym jest jednak wykluczanie konkretnego uchodźcy z procedury relokacji, a czym innym wybiórcze stosowanie wiążącego nas prawa unijnego pod pozorem ochrony bezpieczeństwa in abstracto. Trudno sobie wyobrazić, aby pozostałe państwa wyszehradzkie, które nie zdołały przekonać TSUE do swoich racji, zapowiedziały tak awanturnicze zachowanie. Podważałoby to fundamenty, na których zbudowano Unię.
Nieprzestrzeganie zobowiązań należy uznać za rozgrywkę przeprowadzoną na potrzeby polityki wewnętrznej. Społeczeństwo jest po stronie obrońców bezpieczeństwa posługujących się bulwersującymi wydarzeniami z Europy z udziałem imigrantów lub ich potomków. Takie wydarzenia będą się powtarzać. W 2010 r. w UE zamieszkiwało 31 mln osób urodzonych poza nią. Łączna liczba mieszkańców UE, którzy mogą być przez wielu uznawani za imigrantów w pierwszym lub kolejnych pokoleniach, przekracza liczbę obywateli Polski. Wsłuchując się jednak w wypowiedzi polityków, można odnieść wrażenie, że w Europie przestępstw dokonują wyłącznie imigranci.
Warto więc spojrzeć na statystyki przestępczości. W 2015 r. dokonano w Polsce 502 zabójstw i 1233 gwałtów. Gdyby zastosować tę samą miarę, którą posługujemy się wobec imigrantów, należałoby każdego dnia donosić o czterech gwałtach dokonanych przez Polaka lub 10 zabójstwach tygodniowo. Nie twierdzę, że Polacy zabijają i gwałcą częściej niż imigranci, ale obie grupy są bardzo duże i statystycznie muszą się w nich znaleźć osoby, które określa się mianem zwyrodnialców. Czy to oznacza, że należałoby Polaków wygonić z UE? Każdy wie, że to absurd. Czyżby absurdem nie miała więc być konkluzja, że uchodźców nie przyjmiemy, „bo są terrorystami, zabijają i gwałcą”?
Wielu Polaków patrzy na sprawę relokacji emocjonalnie. Zdarzenia takie jak w Rimini są wykorzystywane politycznie do podsycania emocji. Choć żaden z napastników z Rimini nie otrzymał we Włoszech statusu uchodźcy, a jedynemu dorosłemu członkowi gangu Włochy odmówiły tego statusu, tolerując jego pobyt ze względów humanitarnych. W oczach polskiej opinii publicznej członkami gangu z Rimini byli jednak uchodźcy. Jak mielibyśmy myśleć inaczej, skoro politycy zapewniają, że Polska słusznie nie zgadza się na relokację dla uniknięcia takich zdarzeń?
Wzrost nastrojów antycudzoziemskich jest wyraźny i mówią o tym wszyscy znani mi obcokrajowcy mieszkający w Polsce. Nietrudno znaleźć związek przyczynowo-skutkowy między tym a wypowiedziami polityków. Czy uznamy więc za haniebne wypowiedzi prowadzące do ataków, uznawanych przez nas za haniebne? Uczciwa polityka nie polega tylko na mówieniu społeczeństwu tego, co ludzie chcą usłyszeć. Gdyby tak powiedzieć Polakom, że (rozłożone na lata) przyjęcie 6 tys. uchodźców z terytorium Grecji i Włoch nie stanowi nadmiernego wyzwania dla polskiego systemu? Wiąże się to z ryzykiem, jednak nie większym niż utrzymywanie otwartych granic strefy Schengen.
Ryzyko można minimalizować, odmawiając przyjęcia konkretnych uchodźców i nie naruszając przy tym obowiązującej w prawie międzynarodowym chroniącej prześladowanych zasady non-refoulement. Po wyroku TSUE państwa mogą stosować się do decyzji o relokacji uchodźców lub brnąć w ślepą uliczkę. Polska najwyraźniej wybrała tę drugą drogę i nie zamierza wywiązać się – nawet symbolicznie – z obowiązku udziału w relokacji przed upływem okresu, na jaki została wydana decyzja Rady (do 26 września).
Jakie będą tego konsekwencje? Najbardziej logicznym byłaby zapowiedź rozpoczęcia procesu wychodzenia z UE, ale taki ruch nie przysporzyłby rządowi poparcia proeuropejskich w większości Polaków. Czeka nas więc chyba dalsze schizofreniczne trwanie w Unii, któremu towarzyszyć będzie kwestionowanie obowiązujących w niej reguł gry. Spekuluje się, że odmowa pomocy uchodźcom może kosztować Polskę 1,5 mln euro. Koszty niemożności forsowania w UE swoich interesów mogą być wyższe. Nikt poważnie nie będzie traktował państwa, które nie akceptuje reguł gry, nie uznaje roli arbitra, jakim jest TSUE, i nie zachowuje się po partnersku. Możemy podkreślać, że robimy to w imię obrony europejskich wartości. W takiej Europie pozostaniemy jednak sami. Przekreślimy swoją historię. Będziemy traktowani jako Rzeczpospolita Jednego Narodu. Egoistyczna, niewdzięczna i coraz bardziej ksenofobiczna.