200 mld dol. wydaje rocznie Pekin na zbrojenia. Daje mu to drugie miejsce na świecie, zaraz po USA. Oba giganty mogą się zmierzyć na Pacyfiku.
Tuż po zwycięstwie Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich prezydent Xi Jinping przekonywał, że Pekin będzie budował z Waszyngtonem relacje na zasadzie: wygrany – wygrany. Zapewniał o wzajemnym szacunku i unikaniu konfrontacji. Jednak po zmianie władzy sprzeczne interesy nie zniknęły, a pojednawcze deklaracje nie przykryją różnych celów, jakie mają obydwa państwa w rejonie Pacyfiku. Im bardziej będą tam aktywne USA, tym więcej Chiny będą inwestować w siły zbrojne. Amerykanie postrzegający Ocean Spokojny jako swoją głębię strategiczną – niezależnie od tego, czy w Białym Domu rządzi demokrata, czy republikanin – będą musieli się liczyć z rosnącą asertywnością Pekinu.
Według opublikowanej niedawno przez US Army War College analizy Chiny weszły już na wyższy poziom zmian w armii. Od kilku lat nie chodzi jedynie o zakup nowego sprzętu. Równolegle prowadzą reformy systemu dowodzenia i komunikacji, które mają pozwolić na skoordynowany atak z lądu, wody i powietrza. Ćwiczone scenariusze dotyczą przede wszystkim uderzenia na Tajwan, jednego z najważniejszych sojuszników USA w regionie. Amerykanie przekonują, że w razie konfliktu w Cieśninie Tajwańskiej chiński potencjał już dziś znacznie przewyższa ten, jaki mają połączone siły Japonii, Korei Południowej, Wietnamu, Tajwanu i Filipin.
Jak czytamy w opracowaniu, do 2025 r. – w związku z rosnącymi nakładami na armię – będzie ona niekwestionowaną potęgą morską i kontynentalną, zdolną do prowadzenia wojen ekspedycyjnych daleko poza swoimi granicami. Analitycy dodają, że wzrost znaczenia chińskich sił zbrojnych mógłby powstrzymać jedynie głęboki kryzys gospodarczy w Azji. Na razie taka perspektywa jest jednak mało realna.
O ambicjach wojskowych Pekinu może świadczyć opublikowana na początku roku informacja o pracach nad bombowcem strategicznym. Do 2020 r. Chińczycy chcą wprowadzić do służby maszynę dalekiego zasięgu LRSB H-20. Będzie ona zdolna do przenoszenia głowic nuklearnych a w jej zasięgu znajdzie się zachodnie wybrzeże USA. Tym samym Pekin dołączy do ekskluzywnego klubu zaledwie kilku armii świata dysponujących takimi możliwościami.
Chińczycy mają również jeden z najbardziej ambitnych programów rozwoju samolotów bezzałogowych. Według Pentagonu do 2023 r. powstaną 42 tys. dronów, program jest wart ponad 10 mld dol. Roczne nakłady na zbrojenia wynoszą w Chinach ok. 200 mld dol. Daje to Pekinowi drugie miejsce na świecie, po USA, które przeznaczają na ten cel ok. 640 mld dol. Jedna z budowanych maszyn bezzałogowych – Lijian – jest uznawana za niewykrywalną przez radary. W raporcie amerykańskiego departamentu obrony czytamy również o programie produkcji pocisków manewrujących Wu-14, które będą poruszały się z prędkością dziesięć razy większą niż prędkość dźwięku. Amerykanie obawiają się, że Wu-14 będzie niewykrywalny dla ich tarczy antyrakietowej.
Oprócz tych pocisków finalizowany jest program budowy rakiet balistycznych nowej generacji. W lutym na stronach internetowych dziennika „China Daily” zaprezentowano zdjęcia i wideo z testów Donfeng-16, która swoim zasięgiem obejmuje amerykańskie bazy na Okinawie i cele na Tajwanie i Filipinach.
Po raz pierwszy Chiny ujawniły informacje o stanie swojej armii w 2013 r. W oficjalnym raporcie podano strukturę i liczebność armii. Siły operacyjne wojsk lądowych Chin liczą łącznie 850 tys. ludzi i składają się z 18 korpusów, samodzielnych dywizji i brygad. Chiny podzielone są na siedem okręgów wojskowych. Każdemu z nich podporządkowano po dwa do trzech korpusów. Dowództwa mieszczą się w Pekinie, Nankinie, Chengdu, Kantonie, Szenyangu, Lanzhou i Jinan. W siłach powietrznych (obejmują też wojska rakietowe, obronę przeciwlotniczą i desant) służy 398 tys. ludzi. Marynarka wojenna liczy łącznie 235 tys. ludzi i składa się z trzech flot. Każda ma własne lotnictwo i jednostki piechoty morskiej. Siły nuklearne to przede wszystkim Drugi Korpus Artylerii. W sumie w całych siłach zbrojnych Chin służy blisko 2,3 mln ludzi.
Podane liczby mogą robić wrażenie. Nie brakuje jednak krytycznych ocen stanu chińskiej armii. W 2015 r. amerykański ośrodek analityczny RAND opublikował raport, który naświetlał słabości wojska. Chodzi przede wszystkim o gigantyczną korupcję przy zamówieniach dla wojska, demoralizację, brak cywilnej kontroli i brak zdolności organizacyjnych sił zbrojnych, które w razie wojny nie byłyby w stanie skutecznie zadziałać jako całość.
Armia Chin w 2025 r. będzie potęgą morską i kontynentalną.