Przez lata wydawaliśmy na przeciwdziałanie uzależnieniu od tytoniu 1 proc. tego, co według przepisów powinno iść na ten cel.
Rocznie do budżetu wpływa 17 mld zł z tytułu podatku akcyzowego od wyrobów tytoniowych. Pół procent z tego, czyli ok. 90 mln zł, miało trafiać na profilaktykę chroniącą przed paleniem oraz na leczenie palaczy. Tak zapisano w ustawie o ochronie zdrowia przed następstwami używania tytoniu i wyrobów tytoniowych. Faktycznie na ten cel szło prawie sto razy mniej, bo milion złotych. Wszystko przez spór o interpretację przepisu. Resort finansów przekonywał, że 0,5 proc. wpływów z akcyzy resort zdrowia powinien wyjąć z ogólnej puli przekazywanych mu funduszy na zdrowie.
– Finansowanie działań profilaktycznych powinno odbywać się w ramach środków posiadanych przez poszczególne resorty i instytucje wytypowane do ich realizacji. Ustanowienie programu nie powinno stanowić tytułu do ubiegania się o dodatkowe środki z budżetu państwa – podkreślił resort finansów w odpowiedzi na zadane przez DGP pytanie na ten temat. Z kolei w opinii resortu zdrowia te pieniądze powinny być przekazywane obok tego, co idzie z budżetu na ochronę zdrowia. Jak tłumaczy Milena Kruszewska z Ministerstwa Zdrowia, resort nie otrzymywał funduszy na realizację Programu Ograniczania Zdrowotnych Następstw Palenia Tytoniu w Polsce. W rezultacie był on realizowany z mizernym skutkiem za milion złotych – 400 tys. zł od MZ, a reszta z budżetu GIS, wojewódzkich stacji sanitarnych, Ministerstwa Edukacji czy wojska.
W efekcie – jak wyliczali kontrolerzy NIK – wydatki z budżetu państwa na realizację polityki antynikotynowej wynosiły ok. 1 proc. tego, co powinny. W 2010 r. było to 1,046 tys. zł zamiast 87 181,5 tys. zł, a w 2011 r. – 915,5 tys. zł zamiast 91 320,8 tys. zł. NIK oceniła negatywnie realizację programu antynikotynowego. Winą za brak funduszy obarczała niedoprecyzowanie zasad, jak przekazywać te środki.
Roczne spożycie papierosów / Dziennik Gazeta Prawna
– O programie profilaktyki antynikotynowej można mówić tylko w teorii. W praktyce prawie go nie było – uważa Łukasz Balwicki z Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego.
Świadczyć o tym może liczba poradni antynikotynowych – w 2015 i 2014 roku było ich w całej Polsce... pięć na 9 mln palaczy. – Powodem są znów pieniądze – NFZ tak nisko wycenia świadczenie, że prowadzenie ich jest nieopłacalne – tłumaczy dr Balwicki. W Polsce program antynikotynowy nie był realizowany, mimo że nasz kraj jest do tego zobligowany Ramową Konwencją Światowej Organizacji Zdrowia o Ograniczeniu Użycia Tytoniu.
Martwy przepis o pieniądzach na walkę z paleniem uchylono w 2015 r. Ministerstwo Zdrowia wynegocjowało z resortem finansów konkretną kwotę na profilaktykę antynikotynową, którą zapisało w Narodowym Programie Zdrowia (w pierwotnym projekcie miało ich być pięć razy więcej, ostatecznie zostały 32 mln zł rocznie i to łącznie na walkę z alkoholem, narkotykami oraz uzależnieniem od tytoniu). Nowy program miał zacząć działać w 2016 r., jednak w Ministerstwie Zdrowia nadal trwają prace nad konkretami.
Stała kwota na profilaktykę to tylko jeden z jego plusów. Innym są konkretne działania, których realizację nakłada. Jednym z nich jest zmniejszenie dostępności tanich papierosów pochodzących z nielegalnych źródeł, o co mają zadbać policja, Straż Graniczna i Służba Celna. Oprócz tego nakazuje prowadzenie kampanii informacyjno-edukacyjnych, ułatwienie dostępu do specjalistycznych terapii czy prowadzenie monitoringu chorób związanych z paleniem tytoniu, a także analiza rynku upraw tytoniu. Obok tego pada propozycja prowadzenia Telefonicznej Poradni dla Palących. W programie pojawia się także enigmatyczny zapis o „doskonaleniu istniejących rozwiązań prawnych”, o co mają zadbać m.in. Ministerstwo Finansów i Ministerstwo Zdrowia.
Choć eksperci się cieszą, że dzięki nowej ustawie będą być może większe pieniądze niż do teraz, to jednak uważają, że nadal rozwiązanie jest dalekie do ideału. – Nie powinno się wrzucać tytoniu do jednego worka z innymi uzależnieniami. Szczególnie że nie ma konkretnych wytycznych, na co i ile będzie przeznaczonych pieniędzy. To znowu oznacza brak gwarancji, że walka z nałogiem tytoniowym i skutkami zdrowotnymi palenia będzie miała odpowiednie finansowanie – uważa dr Krzysztof Przewoźniak z Centrum Onkologii w Warszawie.
Zdaniem Ministerstwa Zdrowia walka nie będzie musiała być jednak już tak intensywna, bowiem obok programu zdrowia wchodzi również nowa ustawa dostosowująca polskie prawo do dyrektywy tytoniowej. A ta sama w sobie – jak uważa resort – ograniczy palenie tytoniu. Wprowadza ona m.in. zakaz sprzedaży e-papierosów przez internet, palenia ich przez dzieci poniżej 18. roku życia, zakaz sprzedaży papierosów smakowych, wprowadzenie drastycznych ostrzeżeń na opakowaniach. To ma ograniczyć, przede wszystkim młodzieży, dostępność elektronicznych papierosów, a także zmniejszyć palenie przez nią tytoniu.
O tym, że działania profilaktyczne są potrzebne, świadczą statystyki dotyczące liczby zgonów w Polsce bezpośrednio wynikających z palenia tytoniu. Jest ich od 67 tys. do 90 tys. przypadków rocznie. – Na nowotwór płuca w ubiegłych latach umierało rocznie ponad 15,7 tys. mężczyzn oraz 4,2 tys. kobiet. Z powodu wdychania dymu tytoniowego rocznie umiera prawie 2 tys. niepalących. Przyczynami są głównie choroba niedokrwienna serca, udar mózgu, rak płuc i przewlekłe choroby układu oddechowego – wylicza rzecznik resortu zdrowi Milena Kruszewska.