Żołnierz amerykański "i jeszcze jedna osoba z koalicji pod wodzą USA" walczącej z tzw. Państwem Islamskim w Syrii zginęli w wyniku eksplozji "zaimprowizowanego ładunku wybuchowego" - poinformowali w piątek przedstawiciele władz Stanów Zjednoczonych.

Agencja Reutera zwraca uwagę, że są to pierwsze ofiary ataku po stronie sił koalicji w tym roku. W wypadkach niemających bezpośredniego związku z walkami życie straciło od 1 stycznia br. ok. 10 żołnierzy koalicji, w tym siedmiu Amerykanów, którzy zginęli w tym miesiącu w katastrofie śmigłowca w Iraku.

Według przedstawicieli władz USA, którzy zastrzegli sobie anonimowość, ładunek wybuchowy eksplodował w czwartek koło miasta Manbidż w północnej Syrii. Odmówiono ujawnienia narodowości drugiej ofiary.

Manbidż znajduje się pod kontrolą Syryjskich Sił Demokratycznych (SDF), koalicji powstałej z inicjatywy syryjskich Kurdów, ale zrzeszającej również oddziały arabskie.

W Manbidżu była przed tygodniem amerykańska delegacja, która zapewniła miejscową administrację o poparciu USA. Również Departament Stanu zapowiedział, że USA nie wycofają stamtąd swoich żołnierzy. Natomiast Turcja ponawia groźby ataku na ten region w Syrii.

USA mają ok. 5,2 tys. żołnierzy w Iraku i ok. 2 tys. w Syrii.(PAP)