Zmniejszenie liczby stanowisk w rządzie o 20-25 proc., likwidację nagród dla ministrów i wiceministrów oraz ograniczenie liczby kart kredytowych - to niektóre ze zmian w administracji rządowej, zapowiedzianych w poniedziałek przez premiera Mateusza Morawieckiego.

Wśród pozostałych zmian premier wymienił przesunięcie podsekretarzy stanu do grupy urzędników służby cywilnej. Ponadto - jak zapowiedział - zmniejszona miałaby zostać liczba członków gabinetów politycznych. Premier podkreślił również, że 8 marca mija termin podania się przez wiceministrów do dymisji - w związku ze zmianą rządu, która miała miejsce 8 grudnia ub.r. Morawiecki dodał, że prezes Rady Ministrów tę dymisję przyjmuje lub nie.

Premier zapowiedział również integrację różnego rodzaju instytucji administracji rządowych. W tym kontekście przywołał integrację instytutów badawczych w formule Instytutu Łuksiewicza. Jak dodał, ta integracja ma być kontynuowana w obszarach inspekcji oraz agencji.

Morawiecki poinformował, że jeżeli wszystkie zmiany weszłyby w życie, wówczas przyniosłyby oszczędności rzędu co najmniej 20 mln zł rocznie. Jak zaznaczył, propozycje zmian są efektem ponad dwóch miesięcy przeglądu pracy resortów. Podkreślił, że niektóre z zaproponowanych zmian wiążą się ze zmianami ustawowymi i będą musiały zostać jeszcze przyjęte przez parlament.

"To nie ma związku ze sprawą komentowaną mocno w prasie w ostatnich dniach, tylko w ciągu kilku najbliższych dni (...), to jest 8 marca, kiedy wiceministrowie, w związku ze zmianą rządu, która miała miejsce 8 grudnia, wszyscy podają się do dymisji i prezes Rady Ministrów tę dymisję przyjmuje lub nie, a więc jest to naturalna cezura przeglądu kadr" - mówił szef rządu.

"Sprawne i efektywne państwo to jest państwo, które działa w oparciu o bardzo profesjonalne kadry, nie rozbudowane, nie w oparciu o rozbudowaną biurokrację, dlatego będziemy się starali zmniejszać biurokrację na wszystkich poziomach i zaczynamy od siebie" - dodał Morawiecki.

Premier podkreślił, że obecnie na stanowisko ministerialnych i wiceministerialnych - sekretarzy i podsekretarzy stanu - jest zatrudnionych 126 osób. "W ciągu najbliższych paru miesięcy - dwóch, trzech - chcemy tę liczbę zmniejszyć, zredukować o 20-25 proc." - poinformował.

Morawiecki zaznaczył, że elementem wszystkich zmian jest "transparentne państwo". "Chcemy zlikwidować wszelkie nagrody, premie dla ministrów i wiceministrów; dla ministrów i sekretarzy stanu" - zadeklarował.

Szef rządu poinformował, że jego gabinet nie zamierza jednocześnie zwiększyć wynagrodzenia dla ministrów i wiceministrów, które - jak dodał - pozostaną na dotychczasowym poziomie.

"Dopóki ja będę pełnił tę funkcję (premiera), na pewno nie będzie przyznawanych nagród i premii" - zadeklarował szef rządu.

Jak poinformował, zmiany w wynagrodzeniu będą możliwe jedynie w przypadku podsekretarzy stanu, w związku z ewentualnym przesunięciem ich do służby cywilnej. Natomiast sekretarze stanu, którzy pełnią mandat poselski - jak zadeklarował premier - mogliby otrzymywać część swojego uposażenia parlamentarnego. "50-60 proc. (uposażenia parlamentarnego - PAP) - ta propozycja jeszcze ostatecznie zostanie sformułowana, w zależności od przyjęcia jej przez parlament" - mówił szef rządu.

Premier był także pytany o to, czy ministrowie gabinetu b. premier Beaty Szydło powinni zwrócić nagrody przyznane im za ubiegły rok. Jak podkreślił, swoją nagrodę (Morawiecki był w rządzie Szydło ministrem finansów oraz ministrem rozwoju) przeznaczył na cele charytatywne. "Za inne osoby nie będę się wypowiadał w tym momencie, ponieważ myślę, że tak należy" - mówił.

W grudniu ubiegłego roku poseł PO Krzysztof Brejza zwrócił się z interpelacją ws. nagród przyznanych członkom Rady Ministrów. W odpowiedzi wiceszef Kancelarii Premiera Paweł Szrot zamieścił tabelę z łącznymi kwotami nagród brutto dla poszczególnych ministrów w 2017 r. Wynika z niej, że nagrody otrzymało 21 konstytucyjnych ministrów (od 65 100 zł rocznie do 82 100 zł), 12 ministrów w KPRM (od 36 900 zł rocznie do 59 400 zł) oraz b. premier Beata Szydło (65 100 zł).

Morawiecki podkreślił, że liczba członków gabinetów politycznych w ministerstwach i jednostkach administracji podlegających szefowi rządu zostanie zmniejszona w ciągu najbliższych dwóch miesięcy.

Premier zapowiedział też "zmniejszenie lub likwidację kart kredytowych". Jak dodał, w niektórych przypadkach może się okazać, że dla ambasad i attachatów wojskowych potrzebne będą karty kredytowe m.in. dla potwierdzenia gwarancji noclegów czy hoteli. Jak zadeklarował wszędzie tam, gdzie karty kredytowe nie będą niezbędne, zostaną zlikwidowane, a używane będą karty debetowe lub instytucjonalne karty prepaidowe.

Szef rządu zapowiedział, że po tych zmianach znacząco zwiększy się "transparentność posługiwania się kartami". Poinformował również, że chce, aby ministrowie dokonali we wszystkich swoich jednostkach audytu, przeglądu pod kątem używania i kart kredytowych, i wszelkich wydatków.

"Nie ma to nic wspólnego z pytaniami z ostatnich kilku dni, ponieważ, akurat szanowny pan poseł, który zapytał o wydatki MON w roku 2016 i 2017, zapomniał zapytać być może o rok 2015, w którym to roku wydatki w czasach rządów PO-PSL były wyższe w całych siłach zbrojnych i MON niż w roku 2016" - dodał Morawiecki.

Pod koniec lipca 2017 r. poseł Piotr Misiło (Nowoczesna) zwrócił się do MON z pytaniem, jaka jest liczba służbowych kart płatniczych i kredytowych w MON oraz o wielkość wydatków dokonywanych tymi kartami. W odpowiedzi ówczesny wiceszef MON Bartosz Kownacki napisał, że łączna liczba służbowych kart w 2016 r. wynosiła 832 (131 kart kredytowych i 701 kart płatniczych), natomiast w pierwszym półroczu 2017 r. było ich 733 (132 kredytowe i 601 kart płatniczych). Po tej informacji premier zadeklarował, że szef MON Mariusz Błaszczak zlecił audyt wszystkich działań zakupowych i zamówieniowych.

Morawiecki podkreślił, że proponowane zmiany mają wypełnić trzy cele: "uporządkować strukturę i ją zredukować", "zwiększyć transparentność" działań wydatkowych jak i pod względem nagród czy premii, "zwiększyć transparentność całej Rady Ministrów" poprzez przegląd w resortach.

Według szefa rządu proponowane zmiany mają na celu zmniejszenie "efektu polski resortowej". Jak podkreślił, "minister to sługa państwa", stąd rząd chce, żeby "ich misja" była rozumiana jako "zaszczyt".

"Mam od ponad 20 lat duże doświadczenie w zarządzaniu dużymi organizmami, organizacjami, pionami i jednostkami i to nie jest tak, że im więcej ludzi, im więcej dyrektorów, tym zawsze lepsza praca i tym więcej się zrobi. Czasami jest efekt odwrotny - gdzie kucharek sześć tam nie ma co jeść" - powiedział Morawiecki.

"Właśnie w taki sposób doprowadzimy do lepszego zarządzenia całą tą strukturą" - zapewnił premier.