Upublicznienie nagrania, na którym były radny znęca się nad żoną, to sygnał dla ofiar przemocy, że nie są same; reakcje na to nagranie to wyraźny komunikat, że nie ma przyzwolenia na przemoc - uważa kierowniczka pogotowia dla ofiar przemocy "Niebieska Linia" Renata Durda.

"Każdy taki +coming out+, który dotyczy osób znaczących, popularnych ma duże znaczenie dla ofiar przemocy" - podkreśla Durda w rozmowie z PAP. Jak dodaje, ofiary dokumentujące przemoc domową mają dużo odwagi.

Przypomniała przypadek aktorki Katarzyny Figury, która w wywiadzie opowiedziała o tym, że doświadcza przemocy ze strony męża. "Za co zresztą jej mąż ją podał do sądu o zniesławienie, bo opowiedziała o tym, gdy nie było wyroku skazującego. Niedawno sąd ostatecznie orzekł o jej niewinności, podtrzymując w uzasadnieniu - co ważne - argumentację, do której się odwoływała, że zrobiła to z ważnych przyczyn społecznych, żeby inne kobiety o tym usłyszały i żeby dodać im odwagi. Sąd zgodził się, że były to ważne przyczyny społeczne, dla których mogła tę sprawę upublicznić" - podkreśliła Durda.

Wskazała, że w przypadku żony byłego już radnego, również chodzi osobę publiczną, znaną w lokalnym środowisku. "Ujawnienie tej sprawy jest bardzo ważne" - oceniła.

Ekspertka zwróciła uwagę, że wiele osób, które na co dzień nie stykają się z takimi sprawami, nie ma pojęcia, jak w rzeczywistości wygląda przemoc domowa. "Wiele osób, z którymi rozmawiałam, było bardzo zdziwionych, słysząc, jakie padają w takich sytuacjach słowa. Słysząc o awanturach, ludzie nie wyobrażają sobie nawet, jak to naprawdę wygląda. Dziwią się, gdy mówię, że to owszem, jest bulwersujące, ale że ja takich nagrań słyszałam dziesiątki. Z takimi nagraniami przychodzą kobiety do +Niebieskiej Linii+, bo boją się, że będą niewiarygodne" - podkreśliła Durda.

Zaznaczyła, że w tej sytuacji był jeszcze jeden ważny sygnał: wszyscy zgodnym głosem potępili to zachowanie, nie było żadnych prób usprawiedliwiania go. "Tymczasem pamiętam, że jeszcze jakiś czas temu, gdy były takie sprawy dotyczące osób publicznych, głównie polityków, to raczej pojawiały się głosy, że nie należy niszczyć człowiekowi kariery, że to jego prywatna sprawa, może to nieprawda. Były próby usprawiedliwiania, zamiatania pod dywan. Tu nie ma takich prób" - podkreśliła.

Za bardzo istotne ekspertka uznała również to, że w sprawę włączyło się Ministerstwo Sprawiedliwości, zapowiadając nadzór prokuratora generalnego nad tym postępowaniem. Jej zdaniem jest to sygnał, że sprawca nie może pozostać bezkarny. "To jest nie tylko sygnał dla sprawców przemocy, że koniec bezkarności, ale także dla ludzi pracujących w prokuraturach i sądach, że takich spraw nie można lekceważyć, że należy przykładać do nich większą wagę. Uważam, że to bardzo dobry krok" - oceniła Durda.

Podkreśliła, że trzeba mieć dużą odwagę, by upublicznić takie nagranie, bo występuje na nim nie tylko sprawca, ale także ofiara - niekoniecznie w okolicznościach, w których chciałaby być oglądana. "Takie osoby robią kawał dobrej roboty, my wszyscy, którzy się zajmujemy tym problemem, jesteśmy im bardzo wdzięczni za tę odwagę i gotowość do ujawniania tego, ze świadomością, że to niszczy w pewnym stopniu również ich prywatność" - powiedziała ekspertka.

Zwróciła uwagę, że ofiary zwykle decydują się na taki krok dopiero wtedy, kiedy podejmują decyzję, że chcą zmienić swoje życie, chcą podjąć odpowiednie kroki i będą potrzebować dowodów. "To jest trochę jak wyjście na pole bitwy z przygotowanym do walki wojskiem. Większość tych nagrań pojawia się, gdy kobiety mają w sobie gotowość, by uczestniczyć w procedurach prawnych, są gotowe do zmian" - wskazała.

Przypomniała w tym kontekście, że dowodów pozyskanych nielegalnie nie można legalnie użyć w sprawie. "Jednak trudno pozyskać taki dowód zgodnie z prawem, bo trzeba by poinformować sprawcę o nagraniu i najlepiej poczekać na jego zgodę. W taki sposób żadna ofiara przemocy nie pozyskałaby dowodu w postaci nagrania. W takich sprawach sądy - po argumentacji ofiar, prawników, pełnomocników pokrzywdzonych - coraz częściej uznają, że choć ten dowód został pozyskany nielegalnie, to jednak prywatność człowieka, która poprzez to nagranie została złamana, ma mniejszą wagę niż życie i bezpieczeństwo" - powiedziała Durda.

"Coraz częściej mamy szansę użyć takich nagrań w sprawie i coraz częściej one się pojawiają. Ma to znaczenie zwłaszcza przy przemocy psychicznej, bo jak inaczej można ją udowodnić? Można oczywiście napisać, ale nagranie ma inną siłę, czym innym jest usłyszenie tego w tym specyficznym kontekście niż przeczytanie" - dodała ekspertka.

Od kilku dni media informują o sprawie byłego już bydgoskiego radnego, którego żona upubliczniła w sieci nagranie, z którego wynika, że mąż znęcał się nad nią fizycznie i psychicznie. O przemocy, której miała doświadczyć z jego strony, opowiedziała też w mediach. Po pierwszych publikacjach radny zrezygnował z członkostwa w PiS.

W tej sprawie dochodzenie prowadzi warszawska policja pod nadzorem Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga. Żona polityka złożyła zawiadomienie ws. znęcania się nad nią przez męża w lutym br.

Prokuratura Krajowa objęła nadzorem służbowym postępowanie w tej sprawie; interesowała się nią od kilku tygodni.