Partia Jarosława Kaczyńskiego testuje, jak działa państwo rządzone przez jedno ugrupowanie.
W sporze o legalność piątkowego głosowania rządzący mają nad opozycją miażdżącą przewagę. Zapewnia im ją fakt, że wpływają na niemal wszystkie ogniwa łańcucha stanowienia prawa i jego kontroli: parlament, prezydenta oraz Trybunał Konstytucyjny.
Politycy partii deklarują, że będzie trzymała się ona wersji, że budżet został uchwalony prawidłowo. Wczoraj zapewniał o tym wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki. – Obrady odbyły się zgodnie z wszelkimi przepisami i regulaminem Sejmu – mówił. A skoro tak, to standardowa procedura budżetowa będzie kontynuowana. Sejm przekaże ustawę do Senatu. Kiedy to zrobi? To kluczowe pytanie, bo od tego momentu zacznie tykać zegar: izba wyższa ma zaledwie 20 dni na naniesienie swoich poprawek. Według wstępnych przymiarek posiedzenie budżetowe miałoby się odbyć w połowie stycznia.
Poprawiona ustawa wróci potem do Sejmu, który może senackie poprawki przyjąć bądź odrzucić. Ale nie może z tym zbyt długo zwlekać, bo w sumie parlament ma cztery miesiące na przedłożenie ustawy do podpisu prezydentowi. Biorąc pod uwagę fakt, że rząd przesłał projekt do Sejmu z końcem września, to termin upływa już z końcem stycznia.
Opozycja będzie nadal podważać legalność uchwalenia budżetu. Również prawnicy mają wątpliwości. Zakładając, że sejmowa większość zignoruje te głosy, do gry wejdzie prezydent. Będzie miał trzy wyjścia: albo podpisać ustawę (ma na to siedem dni), albo zwrócić się do TK o zbadanie jej zgodności z konstytucją, albo uznać, że głosowanie było wadliwe, a ustawa budżetowa nie została przyjęta w terminie. Ten ostatni wariant – jak przypomina konstytucjonalista Ryszard Piotrowski – oznacza, że Andrzej Duda może skorzystać ze swojego uprawnienia skrócenia kadencji Sejmu. Choć oczywiście taki ruch jest mało prawdopodobny. Bo oznaczałby wprost przyznanie racji opozycji.
Gdyby głowa państwa zdecydowała się zaskarżyć budżet do TK, ten musiałby się odnieść do wniosku w ciągu dwóch miesięcy. A to oznacza, że sędziowie orzekaliby w składzie, w którym większość wciąż mają ci wybrani przez koalicję PO-PSL.
PiS – po zakończeniu kadencji Andrzeja Rzeplińskiego – póki co ma w trybunale czterech swoich przedstawicieli. Dalszych trzech czeka na dopuszczenie do orzekania – są już zaprzysiężeni przez prezydenta, ale ich udział w posiedzeniach blokował dotychczasowy prezes. Ale niemal pewne jest, że sędzia Julia Przyłębska jako p.o. prezes TK odblokuje tę trójkę. To jednak wciąż mało: gdyby trybunał miał się zająć wnioskiem dotyczącym budżetu, to w 15-osobowym składzie PiS miałby sobie przychylnych jedynie siedmiu sędziów. Ośmiu pozostałych mogłoby przeważyć szalę na rzecz opozycji i zakwestionować tryb przyjęcia budżetu. Tyle że jeśli potwierdzą się wczorajsze informacje portalu wpolityce.pl, że odchodzi sędzia Andrzej Wróbel wybrany w 2011 r., to PiS wkrótce dokooptuje do składu TK kolejną wskazaną przez siebie osobę. Wtedy to sędziowie wybrani głosami PiS będą mieli większość.
A co, jeśli prezydent podpisze ustawę? Nie musi to wcale oznaczać, że opozycja przegrała. Ona też może zaskarżyć budżet do trybunału. Tyle że w tym przypadku TK nie musi już rozpatrywać wniosku w przyspieszonym trybie. Może to trwać kilka miesięcy, albo i rok. O tym decydowałby bowiem prezes trybunału wybrany przez prezydenta.
Nawet opóźnienie w przyjęciu ustawy nie będzie jednak miało wpływu na bieżące administrowanie finansami państwa. Najważniejsze procesy w praktyce odbywają się automatycznie. Resort finansów nie potrzebuje ustawy, by spłacać zapadające obligacje. Jej brak nie zablokuje też spływu dochodów podatkowych. Trudno zakładać, że podatnicy – przez wątpliwości co do legalności budżetu – przestaną płacić np. VAT. Nie ma też ryzyka blokowania wydatków. Konstytucja stwierdza wprost, że do czasu wejścia w życie ustawy rząd „prowadzi gospodarkę finansową na podstawie przedłożonego projektu ustawy”.

OPINIE

Niewpuszczeni posłowie przekreślają ważność głosowania

Dr hab. Sławomir Patyra, prof. UMCS

Nawet jeśli przyjmiemy, że posiedzenie Sejmu mogło się odbyć w sali kolumnowej czy w jakiejkolwiek innej, to warunkiem sine qua non jego ważności jest zapewnienie możliwości wzięcia w nim udziału wszystkim posłom. A w tym przypadku tej możliwości nie było. Można się zastanawiać, czy nie doszło do naruszenia ustawy o wykonywaniu mandatu posła i senatora. W art. 4 stanowi ona, że parlamentarzystom należy stworzyć warunki niezbędne do skutecznej realizacji obowiązków. Zgodnie z art. 14 poseł ma prawo m.in. wyrażać swoje stanowisko i zgłaszać wnioski w sprawach rozpatrywanych na posiedzeniu. A niektórzy posłowie w ogóle nie mogli wejść do sali, a tym, którym się to udało, nie dano szansy na zgłaszanie wniosków ani poprawek. I to jest moim zdaniem argument przesądzający o uznaniu tego posiedzenia za nielegalne. Dlatego też uważam, że ustawa uchwalona w taki sposób powinna być zaskarżona do Trybunału Konstytucyjnego i zostać uznana za niezgodną w całości z ustawą zasadniczą z powodów formalnych. Można bowiem mieć poważne wątpliwości, czy w ogóle odbyło się trzecie czytanie projektu.

Prezydent może zadziałać, jeśli marszałek nie zechce

Dr Ryszard Balicki, konstytucjonalista z Uniwersytetu Wrocławskiego

Rozstrzygnięcie każdego sporu wymaga dobrej woli wszystkich zaangażowanych w niego stron. Zawsze jednak większe możliwości, ale i większa odpowiedzialność spoczywa na podmiotach sprawujących władzę. Jeżeli uznamy, że posiedzenie nie zostało zamknięte, możliwe jest dokonanie reasumpcji głosowania. Marszałek Sejmu może także uznać, że w związku z naruszeniami prawa decyzje nie zostały podjęte i wówczas możliwe jest zwołanie kolejnego posiedzenia Sejmu. Ograniczone możliwości działania ma w tej sytuacji Senat. Normalnie izba wyższa może po prostu uchylić ustawę w całości, jednak w przypadku ustawy budżetowej Senat nie posiada takiego uprawnienia. Jedyne, co może zrobić, to zgłosić do niej poprawki, które potem przyjmie lub odrzuci Sejm. Ostatecznie, po skierowaniu ustawy uchwalonej przez Sejm i Senat do prezydenta, ten może skorzystać z prawa kontroli prewencyjnej i zwrócić się do Trybunału Konstytucyjnego o zbadanie zgodności ustawy z konstytucją na podstawie art. 224 ust. 2 konstytucji. Trybunał musi wydać orzeczenie w tej sprawie nie później niż w ciągu dwóch miesięcy od dnia złożenia wniosku w trybunale.