Polska nie jest w tyle
Raport opracowany przez Campus AI, którego współtwórcą jest prof. Jemielniak, pokazuje, że Polska – wbrew stereotypom – całkiem nieźle radzi sobie z indywidualną adaptacją narzędzi sztucznej inteligencji. W rankingu przyjmowania AI przez użytkowników indywidualnych wyprzedzamy m.in. Hiszpanię. Jak zauważył profesor, nie wynika to z wysokiego poziomu formalnych kompetencji cyfrowych, a raczej z cech takich jak przedsiębiorczość, zaradność i gotowość do uczenia się przez eksperymentowanie.
Spryt zamiast systemu
Polacy potrafią i lubią obchodzić ograniczenia – nie tyle systemowe, co technologiczne. Kiedy pojawia się nowe narzędzie, wielu użytkowników uczy się go intuicyjnie, często w praktyczny sposób, wykorzystując AI do szybszego pisania, redagowania, czy analizowania informacji. Nawet bez pełnej świadomości cyfrowych kompetencji, użytkownicy zaczynają rozumieć, że odpowiednio zadane pytanie (tzw. prompt) może przynieść ogromną oszczędność czasu – również w tak specjalistycznych dziedzinach jak prawo.
AI w pracy – kto nie używa, ten wypada
Jak podkreślił Jemielniak, brak korzystania z AI w wielu zawodach – np. w zawodzie prawnika – już niedługo będzie równoznaczny z zawodowym wykluczeniem. Porównał to do pisania gęsim piórem w epoce komputerów. Jednak, żeby AI była naprawdę użyteczna, użytkownik musi wiedzieć nie tylko, jak zadać pytanie, ale też jak interpretować i weryfikować odpowiedzi. Problem tzw. halucynacji AI, czyli generowania błędnych lub zmyślonych informacji, wciąż jest realny i wymaga krytycznego myślenia.
Strach i bariery mentalne
Mimo rosnącej dostępności narzędzi, nadal część społeczeństwa boi się spróbować. Istnieje przekonanie, że AI to zaawansowane programowanie, że „trzeba umieć kodować”. Tymczasem, jak tłumaczy profesor, wystarczy przełamać lęk i zacząć – nawet poprzez zabawę czy testowanie darmowych kursów. Eksploracja, próbowanie i eksperymentowanie to pierwszy i kluczowy krok w oswajaniu tej technologii.
Firmy w tyle za pracownikami
Paradoksalnie, podczas gdy wielu pracowników korzysta z AI w codziennej pracy, firmy jako organizacje często nie nadążają z wdrażaniem tych narzędzi. Wynika to zarówno z braku świadomości, jak i z obaw o bezpieczeństwo danych – zwłaszcza przy korzystaniu z usług opartych na chmurze. Jemielniak zaznacza, że nie jest to problem nie do rozwiązania. Jeśli dane są naprawdę wrażliwe, warto postawić lokalne instancje modeli językowych – to dziś ani skomplikowane, ani bardzo kosztowne.
Strach przed przejrzystością
Ciekawym aspektem rozmowy była też kwestia ukrywania użycia AI w pracy przed przełożonymi. Wielu pracowników nie przyznaje się do korzystania z ChatGPT czy innych narzędzi, bo obawiają się, że zostaną „ukarani” większą ilością zadań. Brak jasnych zasad w firmach prowadzi do sytuacji, w której technologia wykorzystywana jest ukradkiem, choć mogłaby realnie poprawiać efektywność całego zespołu.
Przyszłość: nie tylko zagrożenie, ale i szansa
Czy AI zabierze nam pracę? Częściowo – tak. Ale jednocześnie stworzy nowe zawody, które wcześniej nie istniały. Kluczowe będą dwie postawy: gotowość do nauki i elastyczność. Ludzie nieprzystosowani do zmian, niechętni nauce nowych kompetencji, mogą rzeczywiście znaleźć się na marginesie rynku pracy. Ale ci, którzy są otwarci, ciekawi i twórczy, zyskają ogromne możliwości.
Z wypowiedzi prof. Jemielniaka wyłania się obraz Polski jako kraju pełnego potencjału, gdzie kreatywność i spryt często kompensują formalne niedostatki systemu edukacji cyfrowej. Sztuczna inteligencja nie jest magią ani zagrożeniem – to narzędzie. Narzędzie, którego trzeba się nauczyć używać mądrze, świadomie i krytycznie. I choć rewolucja AI dopiero się zaczyna, to już dziś warto w niej uczestniczyć, zamiast ją biernie obserwować.