300 regulacji, które duszą rynek

Jak podkreśla Blanka Chmurzyńska-Brown, dyrektorka Public Affairs L'Oréal Polska i Krajów Bałtyckich, tylko w ostatnich pięciu latach branża beauty została objęta aż 300 nowymi regulacjami unijnymi. Dotykają one każdego etapu życia produktu: od pozyskiwania surowców, przez formułę i opakowanie, po odpady i ścieki. Przykładowo, planowane zakazy stosowania etanolu czy ekstraktów z zielonej herbaty – substancji powszechnie stosowanych i bezpiecznych – są dla branży niezrozumiałe i szkodliwe.

– To nie są tylko zmiany kosmetyczne, to realne utrudnienia w produkcji, eksporcie, zatrudnieniu i inwestycjach – tłumaczy Chmurzyńska-Brown.

Nadzór tak, ale z głową

Branża nie podważa potrzeby regulacji. Chodzi jednak o proporcje. Kosmetyki mają kontakt z ciałem, więc bezpieczeństwo jest kluczowe. Ale kiedy regulacje przybierają formę automatycznego, zbiorowego zakazu – bez uwzględnienia realnych zastosowań i ocen ryzyka – przestają służyć konsumentom, a zaczynają szkodzić gospodarce.

Przykład? Dyrektywa ściekowa, która nakłada koszty nowego systemu oczyszczania ścieków tylko na dwie branże: kosmetyczną i farmaceutyczną. Choć to nie branże zanieczyszczają – lecz konkretne substancje. W efekcie firmy płacą za całość, podczas gdy inne sektory pozostają poza systemem opłat.

Nierówna gra z konkurencją spoza UE

Europejskie regulacje to także asymetria w relacjach handlowych. Produkty kosmetyczne z Chin trafiają na unijny rynek przez platformy sprzedażowe, nie spełniając tych samych norm, którym muszą sprostać europejscy producenci. To uderza w lokalne firmy i wprowadza konsumenta w błąd.

– Kiedy europejska marka inwestuje w opakowania przyjazne środowisku, a konkurencja z Azji oferuje produkt "na bogato", zapakowany w folię i plastiki – klient może nie zauważyć różnicy, ale środowisko już tak – zauważa Chmurzyńska-Brown.

Polska prezydencja – szansa na zmianę

Polski rząd, w czasie unijnej prezydencji, podejmuje konkretne działania. Zamiast generować nowe prawo, skupia się na przeglądzie już istniejących regulacji. Kluczowy jest dialog z biznesem i szukanie punktów, które można uprościć bez szkody dla konsumenta czy środowiska.

Co istotne, Polska zaskarżyła kontrowersyjną dyrektywę ściekową do Trybunału Sprawiedliwości UE – to sygnał, że rząd nie tylko słucha przemysłu, ale też aktywnie działa w jego interesie.

Branża beauty to nie tylko tusz do rzęs

Sektor kosmetyczny to poważna część gospodarki. L’Oréal produkuje w Polsce 450 milionów kosmetyków rocznie, a jego fabryka pod Warszawą to największy zakład koncernu na świecie. Bezpośrednio zatrudnia 1400 osób, a łącznie generuje miejsca pracy dla ponad 17 tysięcy. Większość dostawców to firmy z Polski. To realny wkład w PKB i aktywizację zawodową – zwłaszcza kobiet.

Deregulacja nie znaczy brak zasad

Biznes nie oczekuje wolnej amerykanki. Chce jasnych, rozsądnych i stabilnych reguł, które pozwolą konkurować na równych warunkach. Chce mieć przestrzeń do innowacji, a nie tylko do śledzenia kolejnych, często nieprzemyślanych, zmian w przepisach.

Polska, jako kraj z silną branżą kosmetyczną i dużym potencjałem produkcyjnym, ma szansę być liderem rozsądnej deregulacji w UE. W interesie gospodarki, konsumentów i środowiska.