Spotkanie Trump-Putin na Alasce budzi wiele kontrowersji i nadziei na pokój na Ukrainie. Rosja chce narzucić swoje warunki, a USA i Europa starają się uzgodnić wspólne stanowisko. Kluczowe pozostają gwarancje bezpieczeństwa dla Ukrainy i stabilność granic. Eksperci ostrzegają przed powtórką błędów z historii.
Wobec planowanego spotkania prezydentów USA i Rosji, Donalda Trumpa i Władimira Putina, na Alasce 15 sierpnia, rośnie zainteresowanie zarówno ze strony administracji amerykańskiej, jak i państw europejskich. Według urzędników Komisji Europejskiej celem jest uzgodnienie wspólnego stanowiska wobec Rosji, a kluczowe pozostają gwarancje bezpieczeństwa dla Ukrainy.
Rosyjskie cele i symbolika spotkania
Rosyjscy analitycy i komentatorzy bliscy Kremlowi, cytowani przez „Washington Post”, podkreślają, że celem Putina jest przedstawienie Kijowa i Europy jako przeciwników pokoju, który chce osiągnąć Donald Trump. Ich zdaniem Trump „ugiął się pierwszy”, zgadzając się na spotkanie, mimo że Kreml raczej nie porzuci swoich podstawowych celów: demilitaryzacji Ukrainy, ustanowienia prorosyjskiego reżimu, niedopuszczenia do członkostwa Ukrainy w NATO i narzucenia jej statusu państwa neutralnego. Jeden z rosyjskich analityków, Siergiej Markow, zapowiada, że „Rosja nie zrobi ani jednego kroku wstecz” podczas rozmów, jedynie potencjalnie zgodzi się na wstrzymanie ofensywy w regionach Odessy, Charkowa i Zaporoża.
Symboliczne znaczenie ma też miejsce spotkania – Alaska, dawniej rosyjska kolonia, jest odbierana przez rosyjskich polityków i oligarchów jako symbol „rosyjskiej Ameryki”. Kirił Dmitrijew, doradca Putina, oraz finansujący separatystów miliarder Konstantin Małofiejew podkreślają historyczne związki tego terytorium z Rosją. Z kolei politolog prof. Sam Green z King’s College London ocenia tę symbolikę jako fatalną, bo sugerującą, że granice można przesuwać i sprzedawać.
Amerykańskie i europejskie stanowisko wobec rozmów
Administracja USA podkreśla, że prezydent Trump nie postrzega szczytu jako ustępstwa wobec Putina, lecz jako osobiste sprawdzenie swoich możliwości negocjacyjnych. W sobotę, dzień przed spotkaniem na Alasce, odbyło się spotkanie koordynacyjne w Wielkiej Brytanii, z udziałem amerykańskiego wiceprezydenta J.D. Vance’a i brytyjskiego ministra spraw zagranicznych Davida Lammy’ego, które miało ustalić wspólne stanowisko z państwami europejskimi.
Jednym z głównych tematów rozmów ma być tzw. „wymiana terytoriów” – choć znaczenie tego sformułowania pozostaje niejasne. Rosja mogłaby zgodzić się na zamrożenie linii frontu lub zawieszenie broni w zamian za wycofanie wojsk ukraińskich z części obwodów donieckiego i ługańskiego. Ukraiński prezydent Wołodymyr Zełenski stanowczo odrzuca takie propozycje, deklarując, że Ukraina „nie podaruje własnej ziemi rosyjskiemu okupantowi”.
Z kolei źródła w Komisji Europejskiej krytycznie oceniają koncepcję wymiany terytoriów, wskazując, że byłaby ona jednostronna na korzyść Rosji. Unia Europejska stoi na stanowisku, że sankcje wobec Rosji pozostaną utrzymane do czasu zakończenia konfliktu i pełnego zrekompensowania Ukrainie strat. Jak podkreśla wysoki rangą unijny urzędnik, nie ma mowy o odmrożeniu zablokowanych aktywów rosyjskich, dopóki wojna się nie zakończy.
Gwarancje bezpieczeństwa i przyszłość Ukrainy
Najważniejszym elementem negocjacji są solidne gwarancje bezpieczeństwa dla Ukrainy. Unijni i amerykańscy przedstawiciele wskazują, że najlepszą gwarancją byłoby zniesienie ograniczeń w dostawach uzbrojenia i wsparcia dla ukraińskich sił zbrojnych. Tzw. koalicja państw zachodnich chętnych do udzielania takiego wsparcia już wcześniej sygnalizowała swoją gotowość. W tym kontekście rosyjskie oczekiwania dotyczące zniesienia sankcji przez Zachód są odrzucane lub traktowane bardzo ostrożnie. Równocześnie zarówno przedstawiciele NATO, jak i administracji amerykańskiej podkreślają, że Rosja nie będzie miała wpływu na decyzje dotyczące przyszłości Ukrainy, w tym ewentualnego członkostwa w Sojuszu Północnoatlantyckim.
Komentatorzy amerykańscy, jak Max Boot z „Washington Post”, ostrzegają, że obsesja prezydenta Trumpa na punkcie Pokojowej Nagrody Nobla może prowadzić do naiwności i umożliwić Putinowi manipulacje, co grozi powtórką z porozumienia monachijskiego z 1938 roku. Porozumienie to, które zaakceptowało niemiecką aneksję czeskich Sudetów bez konsultacji z Czechami, zakończyło się fatalnie, gdyż nie przyniosło trwałego pokoju.