Eksperci: To czarny scenariusz wojny handlowej

"Rynki finansowe nie pozostają obojętne: decyzje USA postrzegane są jako czynnik pchający świat w stronę globalnego spowolnienia” – ocenił wiceprezes Polskiego Funduszu Rozwoju Mikołaj Raczyński we wpisie na platformie X (dawniej Twitter). Dodał on, że jego zdaniem, „jasnym punktem pozostaje to, że wszystko, co zapowiedziano, wydaje się tak irracjonalne, że trudno uwierzyć, by mogło wejść w życie na dłużej".

Tymczasem analitycy Pekao wskazują, że obecna sytuacja to materializacja jednego z najgorszych możliwych scenariuszy – otwartej eskalacji wojny handlowej między największymi gospodarkami świata. Cła wprowadzone przez USA na towary z Tajwanu, a także ich potencjalne rozszerzenie na Europę, mogą poważnie zahamować globalny handel, zwiększyć koszty produkcji i w efekcie wywołać falę stagflacji.

Jak wskazują, cła rosną niezależnie od podejmowanych działań zaradczych, więc jedyną szansą na deeskalację w przyszłości staje się wcześniejsza eskalacja. "Inne kraje nie mają zbyt wielu bodźców do podporządkowania się Stanom Zjednoczonym. Nie pomogły bowiem ani istniejące porozumienia handlowe (Kanada, Meksyk, Korea Płd.), ani negocjacje i rozmowy (Kanada, UE), ani obniżenie ceł w przededniu ogłoszenia ceł wzajemnych (Izrael), ani tłuste zobowiązania w zakresie inwestycji w USA (Japonia)" - wskazują ekonomiści.

Zdaniem autorów raportu, mimo ogłoszonych ceł niepewność na rynku utrzymuje się. "W ostatnim miesiącu widzieliśmy w mediach komentarze amerykańskich przedsiębiorców upatrujących w 'dniu wyzwolenia' końca niepewności dotyczące polityki handlowej albo chociaż początku jej końca. Wręcz przeciwnie – są różne szacunki nowej efektywnej stawki, nie wiadomo jaka część zaprezentowanego w zeszłym tygodniu zestawu stawek jest ostateczna, duża część komentatorów, inwestorów i analityków uważa, że przyszłe (za 3-6 miesięcy) stawki celne będą niższe" - napisano w raporcie Pekao.

Goldman Sachs: ryzyko wystąpienie recesji wzrosło do 45 proc.

W ocenie banku inwestycyjnego Goldman Sachs ryzyko wystąpienia recesji w USA jest teraz większe niż wcześniej zakładano i wynosi 45 proc. Spowodowane jest to - jak wyjaśnił bank - m.in. utrzymującym się wzrostem niepewności polityki gospodarczej i zagranicznymi bojkotami konsumenckimi. Jednocześnie bank obniżył prognozę wzrostu amerykańskiego PKB w ujęciu kwartalnym dla IV kwartału br. do 0,5 proc. z 1 proc. Goldman Sachs obniżył także średnioroczną prognozę wzrostu PKB USA z 1,5 do 1,3 proc. Decyzję tę - jak podał bank - podjęto "w następstwie gwałtownego zaostrzenia warunków finansowych, zagranicznych bojkotów konsumenckich oraz utrzymującego się wzrostu niepewności polityki gospodarczej". Niepewność ta, jak ocenił bank, prawdopodobnie ograniczy inwestycje kapitałowe, bardziej niż wcześniej zakładano.

"Ta bazowa prognoza nadal opiera się na naszym dotychczasowym założeniu, że efektywna stopa celna w USA wzrośnie łącznie o 15 punktów procentowych, co teraz wymagałoby znaczącego ograniczenia ceł zaplanowanych na 9 kwietnia" - podkreślił GS. Wyjaśnił, że jeśli większość ceł zaplanowanych na ten dzień wejdzie w życie to efektywna stopa celna wzrośnie o ok. 20 pp., wówczas prognoza banku dot. recesji może ulec zmianie.

W obecnym bazowym scenariuszu, który zakłada brak recesji, Goldman Sachs podziewa się trzech pakietów obniżek stóp procentowych, każdy po 25 punktów bazowych, począwszy od czerwca. "W przypadku recesji oczekiwalibyśmy natomiast obniżek o około 200 pb w ciągu najbliższego roku" - dodał. Eksperci banku inwestycyjnego zwrócili uwagę na trzy czynniki, które pogorszyły ich perspektywy wzrostu gospodarczego w USA. "Po pierwsze, warunki finansowe zaostrzyły się znacznie mocniej, niż oczekiwaliśmy, w reakcji na ogłoszenie przez Biały Dom +wzajemnego+ cła oraz na ogłoszenie przez chiński rząd ceł odwetowych na eksport z USA. Częściowo wynika to z faktu, że oba ogłoszenia były bardziej agresywne niż się spodziewano" - wyjaśnili.

Jako drugi element wskazali spadek liczby turystów zagranicznych odwiedzających USA i bojkoty konsumenckie. Oba wskazują na "obniżenie wzrostu PKB w 2025 roku o 0,1–0,2 pp". Wyjaśnili, że ich dotychczasowa analiza zakładała odpowiedź odwetową zagranicznych rządów, ale nie uwzględniała "efektów oddolnych działań konsumenckich".

Ostatnim czynnikiem - jak przekazali - są wskaźniki niepewności polityki gospodarczej, które "gwałtownie wzrosły do poziomów znacznie wyższych niż podczas poprzedniej wojny handlowej" z 2018 r. "Skutki niepewności będą prawdopodobnie dużo większe niż poprzednio, ponieważ znacznie więcej amerykańskich firm może być dotkniętych niepewnością związaną z o wiele szerszym zakresem amerykańskich i zagranicznych ceł, a niektóre firmy mogą też odczuwać skutki niepewności w innych obszarach polityki, takich jak polityka fiskalna czy imigracyjna" - wskazali eksperci banku.

Elon Musk apeluje o wolny handel

Elon Musk w swoich ostatnich wypowiedziach wyraził nadzieję na całkowite zniesienie ceł między USA a Unią Europejską. Wskazuje, że bariery handlowe szkodzą innowacjom, a rynek motoryzacyjny – którego Tesla jest jednym z liderów – szczególnie dotkliwie odczuwa skutki protekcjonistycznych działań. Musk zaznacza, że prawdziwa konkurencja powinna opierać się na jakości i efektywności, a nie na polityce celnej.

"Mam nadzieję, że USA i Europa zdołają zawrzeć bardzo bliskie partnerstwo. Już jest sojusz, ale mam nadzieję, że będzie jeszcze bardziej zacieśniony i silny" - mówił miliarder i doradca prezydenta Donalda Trumpa, podczas połączenia wideo z kongresem włoskiej prawicowej Ligi wicepremiera Matteo Salviniego Podkreślił, że ma nadzieję, iż w przyszłości Stany Zjednoczone i Europa stworzą strefę wolnego handlu. Odnosząc się do kwestii ceł, wprowadzonych przez prezydenta Trumpa, stwierdził: "Przejdziemy do sytuacji zerowych ceł w przyszłości, w stronę wolnej wymiany". "To moja nadzieja na przyszłość (...), to jest rada, jaką dałem prezydentowi Trumpowi" - zaznaczył Musk.

Jaguar zawiesza eksport do USA

Kolejnym dowodem na to, jak szybko nowe regulacje celne przekładają się na realną gospodarkę, jest decyzja Jaguara o zawieszeniu w kwietniu dostaw aut do Stanów Zjednoczonych. Firma nie jest w stanie w krótkim czasie dostosować się do nowych kosztów i procedur, a zmiany uderzają bezpośrednio w rentowność eksportu. To sygnał ostrzegawczy dla całej branży motoryzacyjnej, która może stanąć w obliczu poważnych zakłóceń.

Producent, którego właścicielem jest indyjski koncern Tata Motors, oświadczył w komunikacie, że pracuje wraz ze swoimi partnerami biznesowymi nad reakcją na wprowadzone obostrzenia. "Jednocześnie pracujemy nad planami średnio- i krótkoterminowymi" – czytamy w komunikacie. Koncern podkreślił, że Stany Zjednoczone są ważnym rynkiem dla marek luksusowych. Na ten kraj przypada około 25 proc. sprzedaży rozmaitych modeli aut produkowanych przez Jaguara. Co roku jest to 400 tys. samochodów.

Ekonomiska: polska gospodarka będzie rosnąć mimo ceł

Wzrost PKB na poziomie 3,7 proc. w tym roku wciąż jest bardzo prawdopodobny - ocenia główna ekonomistka Alior Banku Agata Filipowicz-Rybicka. Jej zdaniem ryzyka dla prognoz PKB są jednak podwyższone.

"Wymiana handlowa Polski z USA jest niewielka, bardziej dotknie nas słabszy popyt na poziomie europejskim, szczególnie w sektorze motoryzacyjnym - niższe możliwości sprzedaży samochodów przez Niemcy do USA będą miały konsekwencje w niższym popycie na części produkowane w Polsce. W kontekście potencjału dla Europy istotna jest jednak stymulacja fiskalna, szczególnie duży pakiet zaplanowany w Niemczech. Będzie to mocno wspierać europejskie gospodarki. Może się okazać, że same cła nie będą tak bardzo dotkliwe, żeby mocno zakłócić odbicie gospodarcze w Europie" - powiedziała ekonomistka.

"Wpływ amerykańskich ceł na polską gospodarkę będzie negatywny z punktu widzenia globalnego popytu - przy czym nie jesteśmy do końca pewni, czy to się zmaterializuje i czy nie będzie innych kanałów, które będą wspierały ten popyt. Mamy ww. kontekst europejski, który z jednej strony może być obciążony kwestiami ceł, ale z drugiej - będziemy mieć luzowanie fiskalne, co wesprze wzrost. Per saldo oceniamy zatem, że polska gospodarka może być dość umiarkowanie dotknięta amerykańskimi cłami" - dodała.