Unia Europejska powstała, żeby oszukiwać Stany Zjednoczone – oświadczył w czwartek Donald Trump, zapowiadając nałożenie 25-proc. ceł na import samochodów i innych towarów z UE. Dla unijnego przemysłu, od dwóch lat balansującego na granicy stagnacji i recesji, byłby to poważny cios. Republikanin komunikuje swoje zamiary w specyficzny sposób i ekspertom trudno jest odróżnić, która z wypowiedzi jest tylko niestandardowym zaproszeniem do negocjacji, a kiedy Trump zapowiada rzeczywiste działania. – Rynki raczej ignorują ten informacyjny chaos, czekając na podjęcie rzeczywistych działań – zwraca uwagę Rafał Benecki, główny ekonomista ING BSK. Notowania Volkswagena, największego producenta samochodów w Europie, podrożały w tym roku o ponad 15 proc. W czwartek, po zapowiedzi nałożenia ceł, kurs akcji na giełdzie we Frankfurcie spadł o umiarkowane 1,6 proc.
Cła w zawieszeniu
Na początku lutego Trump wprowadził 25-proc. cła na towary z Kanady i Meksyku, ale zawiesił ich wprowadzenie. W minionym tygodniu oznajmił, że zawieszenie zostanie przedłużone do 1 kwietnia, po czym wycofał się ze swoich słów, zapowiadając podniesienie taryf od 4 marca. Prezydent zlecił także swoim urzędnikom dochodzenie w sprawie importu miedzi i zasygnalizował chęć podniesienia ceł na drewno. Stwierdził również, że Waszyngton podwyższy wzajemne taryfy do poziomów, jakie stosują inne kraje w odniesieniu do amerykańskich towarów. Z rozmów dziennikarzy „The Wall Street Journal” z urzędnikami administracji wynika, że wąskim gardłem w procesie nakładania ceł jest obłożenie pracą osób zatrudnionych w Biurze Przedstawiciela Handlowego USA i Departamencie Handlu, instytucjach przekładających zamiary prezydenta na przepisy.
– Obowiązujący konsensus jest taki, że USA wprowadzą cła na niektóre sektory uznane za kluczowe przez amerykańską administrację, a dodatkowo wzrosną taryfy na produkty importowane z Chin – ocenia Benecki. ChRL, główny globalny rywal USA, jest na razie jedynym państwem, wobec którego Trump wprowadził 10-proc. cła. Zgodnie z podpisanym przez prezydenta rozporządzeniem, 12 marca zaczną również obowiązywać 25-proc. taryfy na stal i aluminium obowiązujące wszystkie państwa. Jak zwracają uwagę ekonomiści Goldman Sachs, te dwa rodzaje ceł sprawiają, że ogólny poziom taryf pobieranych przez USA wzrośnie z grubsza w takim samym stopniu, jak przez całą pierwszą kadencję Trumpa w latach 2017–2021.
Taryfy jako narzędzie negocjacji
Według Jeffreya Gerrisha, byłego zastępcy przedstawiciela handlowego USA ds. Azji, Europy i Bliskiego Wschodu, z którym rozmawiali eksperci Goldman Sachs, Trump stosuje taryfy w celu uzyskania przewagi negocjacyjnej, ochrony bezpieczeństwa narodowego, usunięcia nieuczciwych praktyk wobec USA w wymianie międzynarodowej i wyrównania głębokich nierównowag handlowych. Taryfy wobec Kanady, Meksyku, a także zapowiadane cła na UE najprawdopodobniej zaliczają się do kategorii negocjacyjnej i nie wejdą w życie, jeśli partnerzy pójdą na ustępstwa. Pod naciskami Trumpa Kanada i Meksyk zdecydowały się skierować na granice po 10 tys. dodatkowych funkcjonariuszy, żeby ograniczyć przemyt narkotyków. Meksyk dokonał także ekstradycji 29 bossów narkotykowych do USA. Przed amerykańskim wymiarem sprawiedliwości stanie m.in. Rafael Caro Quintero, oskarżony o zabójstwo agenta służb antynarkotykowych Enrique „Kiki” Camareny w 1985 r.
Zdaniem Beneckiego także UE ma szansę uniknąć wojny handlowej. – Cła na unijną motoryzację zapewne zostaną podniesione, ale jednocześnie nie wykluczyłbym, że UE zostanie wyłączona z podwyższonych taryf na stal i aluminium – ocenia ekonomista. Za porozumieniem przemawiają liczby. W handlu towarami z UE USA miały w zeszłym roku 240 mld dol. deficytu. Jednocześnie jednak zanotowały 80 mld dol. nadwyżki w wymianie usług, co sprawia, że łączny deficyt z blokiem 27 państw jest na podobnym poziomie, jak z Wietnamem. Na 1 kwietnia planowana jest publikacja przeglądu polityki handlowej, zlecona przez Trumpa w dniu inauguracji. Wtedy z kolejnymi cłami muszą się liczyć Chiny. Podwyżki taryf nie ominą zapewne motoryzacji, leków i półprzewodników.
Motoryzacja zagrożona
Prezydent wierzy, że podnosząc cła na unijne samochody, których w 2024 r. sprzedało się na amerykańskim rynku ok. 800 tys. sztuk o wartości 44 mld dol., doprowadzi do odrodzenia produkcji u siebie. Te rachuby nie są do końca pozbawione sensu. Po pierwszej kadencji Trumpa europejskie koncerny zwiększyły inwestycje na terenie USA. Po publikacji przeglądu rozpocznie się również zapewne proces wyrównywania wzajemnych taryf. Eksperci za mało prawdopodobny uznają scenariusz, w którym Trump zdecyduje się na realizację zapowiedzi i wprowadzi 10–20-proc. cła na cały amerykański import. Taki scenariusz prowadziłby do wzrostu inflacji i stóp procentowych oraz niższego wzrostu PKB. Tymczasem administracja zakłada, że tempo rozwoju gospodarczego wzrośnie z obecnych 2,8 do 3 proc.